wielki kamień i pobiegła dobrze jej znanym wąwozem, kryjąc się w ciemnościach.

może mu zaufać. Sądząc z jego wytwornego mieszkania, potrafiłby ocenić wartość kamienia i określić, czy byłaby w stanie odkupić swój dom. Nie mogła się jednak zdecydować. Właśnie wtedy Alec wynurzył się z gotowalni. - Myślałem, że już zasiadłaś do kolacji. Miał na sobie luźne spodnie z naturalnego lnu, podobne, jak na ironię, do kozackich hajdawerów. - Ja... ja czekałam na ciebie. - Zerknęła na niego podejrzliwie, lecz niewinne spojrzenie mówiło wyraźnie, że nie znalazł rubinu. Dzięki Bogu. - Nie musisz się ze mną dzielić jedzeniem, jest dla ciebie. - Nigdy bym tego wszystkiego sama nie zjadła. - No, w takim razie... - mruknął i przysunął sobie krzesło. Becky dygnęła wdzięcznie i usiadła obok. - Mam nadzieję, że ci będzie smakowało. Watier słynie w całym Londynie. - Pyszne - odparła, unosząc łyżkę do ust. - Prawie tak dobre, jak to, co sama gotuję na wsi. - Umiesz gotować? - zdumiał się. Wsparty łokciem o stolik, patrzył na nią z dziwnym uśmiechem. - O co ci chodzi? - spytała, zamierając w pół ruchu. - Jesteś jedyną znaną mi kobietą, która umie gotować. - Zaczął energicznie wycierać ręcznikiem włosy. Z rozwichrzoną fryzurą wyglądał niewiarygodnie chłopięco. http://www.kon-krakow.pl/media/ Parthenia wręczyła Nieludowowi list Becky. - Chyba wiemy, co się stało z pańskim człowiekiem. Bardzo nam przykro. Dopiero co dotarł do nas ten list. Lieven zmarszczył czoło, patrząc przez ramię Nieludowowi, który przyglądał się zapisanym kartkom. Obydwaj Rosjanie wymienili spojrzenia i szeptali ze sobą przez chwilę w swoim języku. Lieven wziął w końcu list od Nieludowa i szybko go przewertował. - Ta młoda kobieta zdobyła się na wielką odwagę. Nie każdy ważyłby się wejść w drogę Kurkowowi. Musimy ją odnaleźć, grozi jej wielkie niebezpieczeństwo. Nie wie pan, gdzie mogła się ukryć? - Nie mam poję... - zaczął Westland, lecz Parthenia przerwała mu. - W rezydencji Knightów, razem z lordem Alekiem. - Parthenio! - zdumiał się Westland. Parthenia wyjęła z kieszeni złożoną na czworo

Knighta, przywódcy londyńskich hulaków. Wystarczającym złem było już to, że z dnia na dzień stałem się kimś, kto wszystko przegrał. Więzienie za długi uczyniłoby mnie całkowitym wyrzutkiem. Być może życie, jakie wiodłem w towarzystwie, było niewiele warte, ale było jedynym, jakie znałem. Utraciłem zdolność rozsądnego myślenia i zrobiłem coś niewiarygodnie głupiego. - Co? Sprawdź czuje się nieswojo. Rezydencja książąt Hawkscliffe mogła onieśmielić wchodzącego. - Co my tam będziemy robić? - spytała. Becky nie miała pojęcia, że większość z dziewcząt, należących do dobrego towarzystwa, odważyłaby się dosłownie na wszystko, żeby tylko uzyskać zaproszenie do Knight House. - Wolałbym nie zabierać cię z powrotem do mojego kawalerskiego mieszkanka. Nie chcę, żeby kuzyn wpadł na twój ślad, jeśli ktoś nas tam widział. - Myślisz, że mógłby to zrobić? - Wolę nie kusić losu. Moi sąsiedzi, jak pewnie zauważyłaś, to młodzi dandysi. Nie sposób tam wprowadzić równie ładnej dziew - czyny jak ty, żeby tego nie spostrzegli. Roger Manners jest co prawda jedynym, który cię zobaczył, i ma na tyle rozumu, żeby trzymać język za zębami, ale nie chcę ryzykować. A poza tym, gdybyś miała zostać ze mną przez jakiś czas, potrzebne by nam były zapasy. - Na przykład jakie?