- Więc poszukam Rose.

Po chwili wreszcie się uspokoiła. Zupełnie wyczerpana, osunęła się w ramiona Santosa, on zaś zaprowadził ją w kąt sali, gdzie pod ścianą leżał jakiś stary materac. - Chcesz o tym porozmawiać? Nie odpowiadała przez długą chwilę, ale Santos miał wrażenie, że chce mu opowiedzieć o sobie. Że musi zebrać siły, uporządkować myśli i że zaraz zacznie. - Myślałam, że to po mnie - zaczęła głuchym głosem. - Myślałam, że... to on ich przysłał. - Myślałaś, że szukają cię gliny? Skinęła głową i skuliła się jeszcze bardziej. - Dlaczego? - mruknął Santos bardziej do siebie niż do dziewczyny. - Mówisz, że to on ich nasłał na ciebie. To znaczy kto? - Mój ojczym. On też jest gliną. Groził mi, krzyczał, żebym nie próbowała uciekać, bo i tak mnie znajdzie. Znajdzie, a potem... Nie dokończyła. Santos mógł się tylko domyślać, czym facet mógł jej grozić, skoro była tak śmiertelnie wystraszona. Do tej pory też musiał się z nią obchodzić okropnie, inaczej nie uciekłaby z domu. Sukinsyn. Santos splótł palce, oparł brodę na dłoniach. - Mieszkam z mamą. Jest fajna, ale ojciec był strasznym kutasem. Lał mnie. Już nie żyje. Domyślam się, że twój ojczym jest niewiele lepszy. - Nienawidzę go - powiedziała z zaciekłością. - On... mnie dotyka. Santos zesztywniał na te słowa. - I dlatego uciekłaś. - Miałam do wyboru: albo uciec, albo skończyć ze sobą. - Usiadła na materacu, wyprostowała się. Jej twarz mówiła, że naprawdę zastanawiała się nad samobójstwem. - Zabrakło mi odwagi. - Mówiłaś o tym komuś? - Matce, ale mi nie uwierzyła. Powiedziała, że kłamię, że jestem... małą ladacznicą. http://www.kleks-katowice.pl/media/ prawie przez rok. A guwernantki, które następnie zatrudniał, były straszne. - Pod jakim względem? - Wszystkie stare, pomarszczone i wredne. Gdy tylko powiedziały coś, co Lucienowi się nie podobało, zaraz na nie krzyczał, a wtedy one uciekały, więc nie miało chyba znaczenia, że ja też ich nie lubiłam. Alexandra siedziała przez chwilę bez słowa. Wszystko wskazywało na to, że „mała diablica” ma o wiele mniej wybuchowy temperament niż jej kuzyn. - Na pewno przeżyłaś ciężkie chwile, ale od tej pory będzie lepiej. - Czy to znaczy, że zamierza pani zostać? Bardzo dobre pytanie. - Zostanę, jak długo będę potrzebna - odparła ostrożnie. Miała nadzieję, że hrabia nie podsłuchuje. Rose westchnęła.

To samo serce pełne było nienawiści do Hope. Za krzywdę, którą wyrządziła matce. Za jej okrucieństwo, za świętoszkowatość, za obłudę, z jaką ferowała wyroki nad innymi, za jej uprzedzenia. Równie mocno nienawidził Glorię za to, jak się z nim obeszła. Ona i jej matka nie były godne czyścić butów Lily, jego własnych zresztą też. Podszedł do łóżka, ostrożnie wyjął książkę z dłoni śpiącej. Gdy nachylił się, żeby poprawić poduszkę, otworzyła powieki. - Santos? - Zamrugała jeszcze nieprzytomna, ale szybko się ocknęła. - Znowu przysnęłam, tak? Uśmiechnął się łagodnie. - W tym tempie nigdy nie skończysz tej książki. Sprawdź praktycznie uwiązany w domu. Musiałem wysłuchać wszystkich plotek z Lincolnshire. - Coś ciekawego? - Nic. - Nalał wina do kieliszków. - Tutaj dzieją się dużo ciekawsze rzeczy. - Jakie? - spytał Lucien, zadowolony, że może czymś zająć uwagę. - Podobno pewien kawaler zatrudnił u siebie znaną cudzołożnicę i morderczynię. Kilcairn odchylił się na oparcie krzesła. - Naprawdę? Robert pokiwał głową. - Tak głosi plotka. Mówi się również, że obie młode damy mieszkające pod jego dachem są oszałamiające i że wspomniana osóbka musi być nadzwyczajna, skoro ów kawaler gotów jest tak wiele zaryzykować, żeby ją posiąść na własność. W pierwszym odruchu Lucien chciał bronić honoru guwernantki, ale szybko doszedł do wniosku, że na początku sezonu ludzie muszą mieć rozrywkę. Omal się nie roześmiał na