- To mnie oświeć, z łaski swojej. - Po co? I tak uważasz, że jestem rozpaskudzoną smarkulą. Wspaniale. Cudownie. Myśl tak dalej. Niczego nie zamierzam ci udowadniać! Mierzyła go lodowatym wzrokiem, chciała, żeby się wycofał, przeprosił, ale nade wszystko, żeby ją kochał - tak jak ona kochała jego. Nic z tego, patrzył na nią równie nieustępliwie, jak ona na niego. - Jeśli rzeczywiście mnie kochasz, powiedz o nas rodzicom. Jezu, dlaczego on niczego nie rozumie? - Wiesz, że nie mogę. Opowiadałam ci o swojej matce. Tłumaczyłam ci, że... - urwała. Dławiący strach nie pozwalał jej mówić. - Proś, o co chcesz. O co tylko chcesz. Zrobię wszystko, ale nie mieszaj do tego matki. - Wszystko z wyjątkiem jednej rzeczy? - zadrwił i Gloria odwróciła wzrok. - Kiedy ja właśnie chcę tego, Glorio. I co ty na to? - Ona nas zniszczy. Znajdzie sposób. Otworzył usta, chciał coś powiedzieć, ale tylko pokręcił głową. - A to, co dzieje się teraz, niby nas nie niszczy? Łzy popłynęły jej po policzkach. Objął ją, a ona przytuliła twarz do jego piersi. Gdyby tylko mogli zapomnieć 0ostatnich słowach, przyszłość wyglądałaby inaczej, lepiej. - Nie chcę się ukrywać, ciągle kręcić... - W głosie Santosa dała się słyszeć stanowczość. - Nie mam ochoty kłamać. Nie podoba mi się to wszystko. - To nie ma żadnego znaczenia, Santos. Najmniejszego znaczenia. - Owszem, ma. Czuję się tak, jakbym nie był ciebie wart. - To nieprawda! Zrozum, chodzi tylko o moją matkę! I o ojca. To ludzie... - ...którzy pomyślą, że powinienem się zmywać. W głosie Santosa zabrzmiał gniew. Ton oskarżenia. Także pod jej adresem. Jakby w jakimś sensie stanowiła jedno z rodzicami, jakby, chcąc nie chcąc, dzieliła ich przekonania. - Gdyby mój stary należał do tego waszego cholernego towarzystwa, byłbym dobry. Gdybym miał tak nieskazitelnie białą skórę, jak wy, wtedy moglibyśmy się kochać do upojenia, prawda? Z całym błogosławieństwem rodziców. Wtedy wszyscy byliby szczęśliwi. http://www.kleks-katowice.pl Kiedy cicho zamknął za sobą drzwi, serce jej zatrzepotało. Tym razem nie ulegnie jego czarowi, postanowiła twardo. Chciała nadal się na niego gniewać, a wiedziała, że będzie to niemożliwe, gdy zacznie ją całować. - To podnóżek z mojej sypialni - zauważył. Na pluszowym stołeczku w kolorze burgunda leżał zwinięty w kłębek terier. - Tak, inne nie były dostatecznie miękkie. Spojrzał na nią badawczo. - Inne? - Tak. Szekspir jest bardzo wybredny. - Rozumiem. - Przyciągnął sobie krzesełko od toaletki i usiadł naprzeciwko niej. - O czym rozmawiałyście z Rose? Wyraz niepewności w jego oczach sprawił, że Alexandra zapomniała o przemowie na temat wykorzystywania osławionego uroku w celu manipulowania osiemnastoletnią
- Myślałam, że to po mnie - zaczęła głuchym głosem. - Myślałam, że... to on ich przysłał. - Myślałaś, że szukają cię gliny? Skinęła głową i skuliła się jeszcze bardziej. - Dlaczego? - mruknął Santos bardziej do siebie niż do dziewczyny. - Mówisz, że to on ich nasłał na ciebie. To znaczy kto? - Mój ojczym. On też jest gliną. Groził mi, krzyczał, żebym nie próbowała uciekać, bo i tak mnie znajdzie. Sprawdź - Lepiej zajmę się grillem - zdecydował. - Oczywiście, mężczyźni zawsze polowali na zwierzęta, a potem je piekli - rzuciła Hope. - A kobiety po nich sprzątały - dodała Klara. Bryce puścił do niej oko, a nim odszedł, zdążył objąć ramieniem i przytulić. Ułożył mięso na ruszcie i spojrzał na basen. Dzieci pluskały się w płytkiej wodzie, a rodzice pilnowali ich, siedząc w pobliżu. Ciągle rozlegały się okrzyki: „Mamo, popatrz na mnie!", „Tato, zobacz!". Bryce pomyślał, że nie może się doczekać, by Karolina zaczęła tak wołać. Na razie była przez wszystkich podziwiana, kiedy ubrana w pomarańczową kamizelkę ratunkową unosiła się na wodzie, siedząc w kolorowym gumowym kole. Katey przytrzymywała ją jedną ręką, więc dziewczynka bez obaw zażywała kąpieli z innymi dziećmi. Szwagier Bryce'a, Chris, rozprawiał o czymś ze Stanem, mężem Portii. Bryce znał Stana ze studiów, lecz nie widział się z nim od dwóch lat, odkąd ożenił się z Dianą. Drew, mąż Katey, zbliżył się do gospodarza posiadłości ze szklanką piwa i wskazując na Klarę, rzekł: - Świetna dziewczyna. Gratuluję! To coś poważnego? - spytał, zniżając głos. Bryce przez moment miał ochotę zaprzeczyć, lecz serce mu nie pozwoliło. - Tak - odrzekł. - To świetnie. Wszyscy będziemy radzi, jeśli przywróci cię światu. Bryce uśmiechnął się lekko zakłopotany, zdając sobie sprawę, iż Drew ma rację. Dotąd unikał ludzi, nie chcąc słyszeć wyrazów współczucia ani pytań na temat Diany, skoro nie czuł żalu po jej śmierci. Gdy pojawiła się Klara, wszystko się zmieniło. Poszukał jej wzrokiem i odnalazł przy nakrywaniu stołu. Zaprosiła dziś jego przyjaciół i sama przygotowała poczęstunek i małe niespodzianki dla dzieci. Sprawiła, że i on, i Karolina, i goście czuli się szczęśliwi.