Odczuwał też pewien respekt przed Hansenem.

- W Rezydencji Montresse jest bezpieczniej, tam będziecie mieli towarzystwo. - Jasne. - Jeremy popatrzył na niego oskarżycielskim wzrokiem. - Liczysz na to, że Mary przyjdzie i będziesz mógł ją zabić. Nancy wzięła przyjaciela za rękę. RS 199 - Jeremy, ona już nie żyje. - Ale wygląda tak samo. I kiedy mnie woła po imieniu... - Jest straszliwie głodna, to wszystko - uciął Bryan i wstał od stolika. - Idziemy. Rezydencja Montresse okazała się bardzo piękna, prowadząca pensjonat Stacey szalenie miła, chociaż trochę apodyktyczna, a stróż Gareth milczący i trochę niesamowity, bo niby w ogóle nie było go widać, ale czasami człowiek czuł jakiś dziwny dreszczyk, przelatujący po krzyżu, odwracał się i widział, że Gareth za nim stoi. Ale dom rzeczywiście wydawał się bezpieczny, w dodatku już samo towarzystwo zupełnie wyluzowanej i szalenie pewnej siebie Stacey trochę podniosło ich na duchu. - Wierzysz w to wszystko? - spytał Jeremy, gdy zaprowadziła go do http://www.karczma-austeria.pl/media/ więcej mu nie zostało. Zerknął w stronę kanapy; Nancy spała twardo. Wstał i podszedł do okna, otoczonego warkoczami czosnku i chronionego przez naczynia ze święconą wodą. Kiedy rozsunął zasłony, zobaczył ją. Znajdowali się na RS 155 pierwszym piętrze dziewiętnastowiecznej kamienicy, Mary unosiła się w powietrzu. - Mary! - Serce podskoczyło mu do gardła na jej widok, wydała mu się tak czysta, tak doskonała... Owszem, była zupełnie naga, lecz mimo to nadal wyglądała jak wcielenie niewinności. - Jeremy, potrzebuję cię. Ja zawsze cię potrzebuję, prawda? Pomóż mi! Jest mi zimno, jestem zrozpaczona i tak straszliwie głodna...

głowę na swoich udach, by było mu trochę wygodniej. - Jeremy, żyjesz! Odezwij się do mnie! Jesteś ranny? Trzymaj się, zaraz tu będzie policja. RS 53 Zamrugał powiekami, otworzył oczy i przez dłuższą chwilę Sprawdź lasach i będziesz nasłuchiwać wycia wilkołaków? - spytała Maggie. - Dokładnie. - Jessica uśmiechnęła się. - Wracam za tydzień. Sean roześmiał się. - Och, Jessica raczej nie musi bać się wampirów i wilkołaków, w końcu mieszka w Nowym Orleanie, gdzie mamy wudu oraz tych wszystkich wariatów, którzy uważają się za zombie i wampiry. - Twój mąż dobrze mówi - rzekła Jessica do Maggie, lecz ta nie wyglądała na przekonaną. - Wiem, ale... ale nie umiem tego wyjaśnić. Nie podoba mi się, że tam jedziesz i już. - No cóż, jadę i na pewno będzie to niezapomniane przeżycie. Dzięki, że tak się o mnie troszczycie, jesteście kochani. Dobranoc. - Uściskała ich kolejno i wyszła, po drodze mijając scenę, by pomachać na