nie ma guwernantki o ciętym języku, podszedł do dziewcząt.

- Jasne - wycedził przez zęby, zapinając pas. - Wiem, jak to jest. Możesz mi powiedzieć, dokąd jedziemy? - Nie - odparła ze śmiechem. - To będzie niespodzianka. Zajechała drogę białemu lincolnowi, kierowca zahamował gwałtownie, rozległ się klakson. Santos pokręcił głową i rozsiadł się wygodnie w fotelu. Czekała go zwariowana jazda. Dziewczyna prowadziła wyjątkowo pewnie. Po przejechaniu kilku przecznic skręciła na zachód, ku wylotowi na autostradę międzystanową. - Prezent urodzinowy? - Santos przerwał przeciągające się milczenie, przekrzykując ryk silnika i szum wiatru. - Co? - Wóz! Dostałaś go na szesnaste urodziny, tak? Spojrzała na niego i wykrzywiła się zabawnie. - To jakaś zbrodnia? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. - Czyja coś mówię? - Już chciał się usprawiedliwiać, zapewniać, że nie miał nic złego na myśli, ale ugryzł się w język. Skłamałby. - Po co przyszedłeś do hotelu? Nie widziałam cię tam wcześniej. - Przyjaciółka prosiła, żebym dostarczył przesyłkę. - Należy do mnie, wiesz? W każdym razie będzie należał. - Hotel? - W głosie Santosa zabrzmiało niedowierzanie. Kiedy skinęła potwierdzająco, pokręcił tylko głową. Dziewczyna zaczynała go bawić. - I kupili ci tylko fiata? Ja bym nie przyjął. Powinnaś dostać nowe porsche. Gloria wybuchnęła śmiechem. - Nie jesteśmy aż tak bogaci. - Ma się rozumieć. Nie jesteś aż tak bogata, po prostu należysz do klubu dobrej spermy. - Do klubu dobrej spermy? Masz poczucie humoru. - Do usług. http://www.juiceflow.pl - Określoną porę snu, karmienia, kąpania - wyjaśniła. - Nie. - A więc robi, co chce. - Coś w tym rodzaju. Masz zamiar narzucić jej jakiś reżim? - spytał Bryce, zastanawiając się, czemu krępuje go jej obecność. - Nie, ale wiem, że dobrze jest, gdy dziecko ma określone pory posiłków i snu. Inaczej matki nie dałyby sobie rady. - Muszą mieć jakiś szczególny talent, którego mnie wyraźnie brakuje - przyznał. - Jesteś matką? - spytał z niejakim trudem. - Nie. Nawet nie jestem mężatką. - To skąd wiesz, jak obchodzić się z dziećmi? - Wychowywałam młodszą siostrę, a w college'u podczas weekendów dorabiałam sobie jako opiekunka do dzieci. - Musiało być nudno. - Nie powiedziałabym - odrzekła, uświadamiając sobie, że minęło dużo czasu, odkąd miała takie maleństwo w ramionach. W pamięci odżyły wspomnienia z lat studiów. Dzieci obcych ludzi ratowały ją wówczas przed tęsknotą za własną rodziną. Lata spędzone w CIA oddaliły ją od tego typu zajęć, ale ten dom wyraźnie potrzebował kobiecej ręki. Tylko czy jeśli zostanie tu dłużej, zdoła wrócić do pracy agentki, kiedy wszystko się unormuje?

gzyms biegnący wzdłuż ścian pod samym sufitem. Po chwili obserwacji doszła do wniosku, że gustownie urządzona, elegancka rezydencja zupełnie nie wygląda na dom młodej kobiety. - Proszę tu zaczekać, panienko. Alexandra skinęła głową i podeszła do kominka, żeby ogrzać sobie ręce. Na półce stał rzeźbiony słoń. Ostrożnie dotknęła gładkiej hebanowej nogi. W tym momencie na schodach zadudniły kroki. Pospiesznie usiadła na krześle przed Sprawdź - Nawet mnie? Dlaczego? - Och, kochanie, chciałam ci powiedzieć, lecz obawiałam się, że właśnie tak zareagujesz. Prosiłeś, bym ci zaufała, a gdy to zrobiłam, krzyczysz. - Czy Katherine Davenport była w to zamieszana? - spytał. - Dała mi pracę. Nie wiedziała, dlaczego jej potrzebuję. - A wiedziała, kim jesteś? - Tak, lecz nawet moja rodzina nie była wtajemniczona. - A więc porzuciłaś rodzeństwo, by zostać szpiegiem. Manipulowałaś ludźmi, mną również - stwierdził z obrzydzeniem. - Dobrze wiesz, że ciebie to nie dotyczyło. Próbowałam ratować swoje życie. Mark Faraday miał większe doświadczenie niż ja, mógł mnie odszukać, gdyby wiedział, że mu zagrażam. Zabiłby mnie. - Skąd ta pewność? - Bo ja zrobiłabym to samo na jego miejscu - rzuciła. Bryce znieruchomiał. - Nie mogę uwierzyć, że tak ważną sprawę trzymałaś przede mną w tajemnicy. - Niczego nie podejrzewałeś.