– Owszem. Mamy tonę odcisków palców z jego mieszkania, ale przepuszczenie ich przez

– Ach. – Sytuacja stała się dla Quincy’ego dużo jaśniejsza. – Podzielił się wyrzutami sumienia? – Oczywiście. A od czego są przyjaciele? Powiedział też, że kontaktował się z kolegą z laboratorium zakładu kryminalistyki. Abe Sanders nie mówi nam wszystkiego. – Umieram z ciekawości. – Jest problem z jedną z łusek kaliber trzydzieści osiem. Nie ma na niej żadnych odcisków ani bruzd, jakby ktoś ją wytarł, a poza tym coś w niej znaleziono. Dziś rano dowiedziałam się, że to prawdopodobnie polimer. – Tworzywo sztuczne? Może włókna poliestrowe? – Może. Ale dziwne, że włókna znaleziono wewnątrz łuski. A poza tym, kiedy aresztowałam Danny’ego, miał na sobie wyłącznie bawełnę. Rzecz jasna, przeprowadzają kolejne testy, a my znowu mamy więcej pytań niż odpowiedzi. – Zabijesz Sandersa, prawda? – Owszem. Dzisiaj o trzeciej po południu. Możesz przyjść popatrzeć. – Rainie uśmiechnęła się zaciśniętymi ustami. – O siódmej, odbyłam interesującą rozmowę z panią patolog. Wczoraj późnym wieczorem przeprowadziła sekcję Avalon, więc dziś rano mogłyśmy od razu przejść do dziewczynek. Szczęściara ze mnie. A teraz posłuchaj: pocisk kaliber dwadzieścia dwa, który zabił Melissę Avalon, nie był zdeformowany. Co więcej, to paskudztwo w prostej linii przebiło się przez środek mózgu i zatrzymało u podstawy czaszki. Bez rykoszetu. Odzyskaliśmy więc śliczny pocisk w nienaruszonym stanie. Powinno http://www.identyfikacja-wizualna.net.pl A może wciąż był pomocnikiem Richarda? Pomyślała o tym, co wczoraj powiedział Quincy. Gdy dominujący partner skłoni drugiego do zabójstwa, ten słabszy nie potrafi odejść. A Danny zabił. Wyznał jej to dzisiaj cienkim, wysokim głosem, który brzmiał jak pisk. Nie wiedziała już. Starała się zebrać myśli, uporządkować je, stworzyć jakiś plan. Twarz paliła ją żywym ogniem. Ból wzmagał się i wzmagał. Mann chwiejnie stanął na nogi. Latarka zakołysała się gwałtownie. Oświetliła na piaszczystym szlaku dwie ciemne plamy, na widok których tylko zaklął. Krwawił coraz bardziej. Stopą próbował przygarnąć piasek. Gałązką pozacierał ślady i rzucił Rainie nienawistne spojrzenie. – Wstawać – warknął. – Chyba zaraz się porzygam – wymamrotała Rainie. – No już! – Dobrze – powiedziała. Pochyliła się i zwymiotowała mu na buty.

własnych czynów, popełniamy błąd. Poczucie winy rodzi nienawiść do świata, do samego siebie, żądzę niszczenia. To ciemny punkt, o którym nie potrafisz zapomnieć, a on rośnie i rośnie... Przerwała. Oddychała ciężko ze wzrokiem wbitym w niebieską kwiecistą narzutę na łóżku i dłońmi zaciśniętymi w pięści. – Coraz gorsze koszmary, co? – zapytał cicho Quincy. Sprawdź szlag - pomyślała. Zapowiadał się zabójczy dzień. Następny wypadek 65 9 Quantico, Wirginia Pierwszy telefon był o czternastej trzydzieści we wtorek. - Wróciwszy w podziemia, Quincy bardzo rzeczowym tonem składał raport przed swoim szefem Chadem Everettem. Ten słuchał uważnie i przytakiwał. Jarzeniówka brzęczała złowrogo nad ich głowami. - O dwudziestej drugiej osiemnaście odebrałem telefon od Miguela San¬ cheza. Potem było więcej telefonów, ale w tej sytuacji nie podnosiłem słuchawki. - Quincy rozdał kopie akt sprawy zgromadzonym agentom. Wszyscy przyglądali mu się uważnie. - Dołączyłem pełny spis telefonów i więzień, z których telefonowano -