rozpuku, że głupiutka ślicznotka, Sandy Surmon, niczego nie podejrzewa.

Zeszła z werandy. Wiedziała, że nie powinna. Tego właśnie chciał ten drań. Ale i tak musiała. Wsunęła się na czworakach pod deski, gdzie ziemia była żyzna i ciemna, i zaczęła rozkopywać ją gołymi rękami. Coraz głębiej i głębiej. Wciąż tam był. Wciąż straszny. Wszystko na swoim miejscu. Wciąż tam był. O Boże, nie miała pojęcia, że śmiech może tak bardzo boleć. O Boże, czy to jej twarz w lustrze? Te zapadnięte policzki i plamy błota w kształcie łez? Godzinę później, uzbrojona w pistolet i latarkę, ruszyła do lasu. Zaczęło się polowanie. Nie miała złudzeń, co zrobi, jeśli go znajdzie, i to ją przerażało, a jednocześnie uspokajało. Jakieś sześćdziesiąt metrów od domu natknęła się na kryjówkę. Za kilkoma niskimi krzewami zadeptana trawa i liście. Ziemia była teraz zimna, ale Rainie wiedziała, że on tam był. Obserwował. Wszystko wydawało jej się teraz jasne. Facet, który popychał dzieci do morderstwa. Opętany nienawiścią facet bez jaj, niezdolny samemu pociągnąć za spust. Kto by mu zaimponował, jeśli nie policjantka, która podobno zabiła własną matkę? I o to dzisiaj chodziło. Najpierw przedstawienie w barze, potem podrzucenie rekwizytów do jej salonu. Zapraszał ją do zabawy. – Wróć jeszcze – wymamrotała Rainie. – Pokażę ci, co potrafię, ty pokręcony sukinsynu. Pokażę ci wszystko. W drodze powrotnej do domu podniosła sponiewieraną strzelbę. Piętnaście minut później zaszumiały gałęzie. Ktoś zeskoczył z drzewa niedaleko miejsca, http://www.iapteki.pl/media/ osieroconym rodzicom. Wzięła się więc w garść i pochyliła nad pierwszymi zwłokami. Dziewczynką leżała na boku. Cały przód koszulki był nasiąknięty krwią. Pomimo słów Walta, Rainie sprawdziła tętno. Z trudem przełknęła ślinę i ruszyła dalej, starając się niczego nie dotykać. Druga dziewczynka nie miała więcej niż osiem lat. I ona również została wielokrotnie postrzelona w klatkę piersiową. Wyglądało, jakby wyciągała rękę do martwej koleżanki, palcami niemal dotykała jej dłoni. Czy małe biegły razem korytarzem? Najlepsze przyjaciółki wspólnie chichoczące podczas przerw? Rainie miała ochotę odgarnąć dziewczynce włosy z twarzy. Szepnąć jej do ucha, że wszystko będzie w porządku. Mącił jej się wzrok, czuła w oczach gorące łzy. Nie mogła sobie na to pozwolić. Jesteś profesjonalistką. Ruszaj dalej. Odnotowała położenie ciał dzieci i zbliżyła się do trzecich zwłok. Trzy ofiary śmiertelne płci żeńskiej – zbieg okoliczności?

Masza jest miła, jaka ładna, zwłaszcza w okresie ciąży, mimo że oczy jej wówczas robią się czerwone, na powiekach pojawiają się drobne żyłki, a nos spłaszcza się tak, że wypisz, wymaluj kaczka. Podprokurator uśmiechnął się, przypomniawszy sobie zamiłowanie Maszy do śpiewu przy całkowitym braku słuchu muzycznego, jej zabobonny strach przed szczerbatym księżycem i rudym karaluchem, nieposłuszny kosmyk na potylicy i jeszcze mnóstwo drobiazgów, które mają znaczenie tylko dla tych, co kochają. Sprawdź – Nie możesz mnie powstrzymać. – Kolorowych snów, Rainie. – Sukinsyn – syknęła z furią i ruszyła do drzwi. Szarpnęła je mocniej, niż było to konieczne. Nie zareagował. Trzasnęła z całych sił. Zapadła cisza. Quincy wciąż stał przy łóżku, myśląc o Rainie Conner i wszystkim, co mogło się wydarzyć przed czternastoma laty. Myślał o strzelbach, o Dannym O’Grady i o własnej córce, którą kochał całym sercem. Świat potrzebuje więcej dobroci, więcej wiary. – Izolacja nie jest ochroną – szepnął. Ale czy on sam nie zrozumiał tego za późno? Posesja Connerów pogrążona była w ciemnościach. Rainie zawsze zapominała zostawić światło na zewnątrz, więc teraz jej dom był prawie niewidoczny wśród drzew. Zaparkowała na piaszczystym podjeździe i na oślep trafiła kluczem w zamek. Weszła do środka. Nikt jej nie witał. Tak urządziła sobie życie, ale tym razem pustka