stary Joe, którego pies wyciągnął na spacer tuż przed północą. Blake,

– Może tak, a może nie. A jeśli daty też są zaszyfrowane albo jakoś pozmieniane? A może to była jakaś zupełnie niewinna podróż? Musimy wszystko posprawdzać i wtedy będziemy wiedzieć. Trzeba przejrzeć stare wydania gazet i wynotować wszystkie informacje o tajemniczych zgonach dostojników z tych krajów. Luke spojrzał na Kate i Juliannę. – Wiem, że to może zająć sporo czasu, ale nie mamy innego wyjścia. Lepsze to niż czekać, aż Powers sam uderzy. Spojrzeli po sobie, a potem zaczęli działać. Wiedzieli, że mają mało czasu. Jeśli John ich ściga, to z pewnością jest szybki niczym błyskawica. Przemeldowali się do nowego hotelu. Była to straszna nora z wystrojem w średniowiecznym stylu, jakby można było uzyskać ten efekt, używając jedynie czarno-czerwono-srebrnych błyszczących tapet. Recepcjonistka nie miała pojęcia, gdzie jest najbliższa czytelnia, nie mówiąc już o bibliotece, ale podsunęła im książkę telefoniczną. Dowiedzieli się, że biblioteka imienia Martina Luthera Kinga Jr. znajduje się przy 901 G Street N. W., w dawnej biznesowej części centrum. Można tam było dostać mikrofilmy zarówno ,,Washington Post’’, jak i ,,New York Timesa’’. Czas im się dłużył, gdyż poszukiwania były żmudne. Kate jeszcze http://www.iapteki.pl jakoś dziwnie. Powiedz mu o Luke’u. Teraz jest okazja. – Naprawdę? – Mhm. – Otworzył puszkę i podniósł ją do ust. – Czego chciał stary Joe? Joe. Dziewczyna na huśtawce. Zdjęcie. Łóżko. Wieszak. Uczucie, że ktoś ją obserwuje. Nagle to wszystko powróciło do niej z nową siłą. Zaczęła więc chaotycznie opowiadać o tym mężowi. – Mnie też wydawało się, że słyszę kogoś w domu – zakończyła już prawie spokojnie. – Myślałam, że to przywidzenia, ale teraz... – Czy zginęło coś jeszcze oprócz fotografii? – spytał poważnie. – Sama nie wiem. – Objęła się rękami, jakby jej było zimno. – Bałam się rozglądać po domu. Apotem przyszedł Joe.

przyjechać z nią. Miło mi będzie znowu ją zobaczyć... Słuchaj, nie musisz zapraszać nas w niedzielę na lunch do restauracji – Lily przyrządzi coś smacznego dla nas wszystkich. Tak... Tak... Czekam z niecierpliwością. Do zobaczenia, Olly. – Theo schował komórkę i zerknął na dziewczynę. – To był Oliver – wyjaśnił. – Pamiętasz, już nas kiedyś odwiedził? Sprawdź kubek z kawą i wróciła do przygotowywania drugiego śniadania. Malinda co rano kręciła się po kuchni jak fryga, ale zazwyczaj - a przynajmniej od kilku dni - zwalniała nieco, kiedy się pojawiał. Urażony trochę takim lekceważeniem, Jack zastanawiał się, o co chodzi. - Darren jest chory. Jack uspokoił się. - Nic poważnego - dodała smarując kromki masłem orzechowym. - Po prostu boli go brzuch. Owinęła w papier kanapkę i zabrała się za następne. - Nie trzeba wzywać lekarza. Gorączki chyba nie... Jack wyjął jej z ręki nóż, obrócił do siebie i objął