dzieje? Na wspomnienie jego goracego oddechu na jej szyi

zrobiła. To koniec. Poznała to po jego oczach. Przeszła przez pokój i otworzyła drzwi. Za drzwiami czekał na nia wysoki, ciemnowłosy me¿czyzna, w okularach przeciwsłonecznych, z mała spiczasta bródka i rewolwerem wymierzonym prosto w jej serce. Kylie staneła jak wryta. - Kim pan... - Marla - powiedział, tym samym strasznym głosem, który słyszała ju¿ w szpitalu, a potem w domu Aleksa. „Zdychaj, dziwko!” To on wypowiedział te słowa. - Co u diabła, robisz w tej dzielnicy? - spytał z zimnym, okrutnym usmiechem. - Kim pan jest? - spytał Nick, ale w tej samej chwili rozpoznał te twarz. Zmieniła sie od czasu, kiedy obaj byli dziecmi, ale teraz Nick ze zdumieniem zdał sobie sprawe, ¿e stoi twarza w twarz z Montgomerym Cahillem. Zrozumiał te¿ w ułamku sekundy, ¿e to on jest morderca. - O co chodzi, kuzynie? Zobaczyłes ducha? Nick skoczył do przodu. - Nie! - krzykneła Kylie, tulac do siebie Jamesa. http://www.gimgryf1.pl - Nick wie ju¿ o tym wszystkim? - spytał Alex i Marla nagle poczuła sie winna, jakby zdradziła me¿a. - Tak. - Tak myslałem. - Chyba nie ma powodu, ¿eby to ukrywac. - Nie, oczywiscie, ¿e nie - odparł szybko Alex z wymuszonym usmiechem. Nerwowo bawił sie kluczykami w kieszeni. Marli znowu zaczeło sie krecic w głowie. To na pewno efekt uboczny tego srodka przeciwbólowego... Bo¿e. jest taka zmeczona... taka zmeczona. - Mo¿emy ju¿ jechac do domu? - Tylko wypisze recepte - powiedział lekarz, wyciagajac

zniszczy jej mózg, czy cos w tym rodzaju? Czy nie odzyska pamieci? Bedzie sie czuła jeszcze bardziej zdezorientowana? Co z tego? W nadziei, ¿e mo¿e któres z nazwisk członków klubu z kims lub czyms jej sie skojarzy, jeszcze raz przejrzała ksia¿eczke adresowa. Niektóre z nazwisk wydały jej sie znajome, ale ¿adne nie kojarzyło sie jej z konkretna twarza. Sprawdź rytmicznie na spotkanie z jego ciałem, za ka¿dym razem oddajac mu cała siebie. Szybciej. Mocniej. Jeszcze mocniej. Zamkneła oczy i poddała sie wszechogarniajacemu, spazmatycznemu odczuciu rozkoszy. Nick jeknał chrapliwie na ułamek sekundy przed nia. - Marla... och, kochanie... tak... Swiat zawirował jej przed oczami. Nick odrzucił głowe do tyłu, obejmujac Marle z taka siła, jakby nigdy nie miał zamiaru wypuscic jej z ramion, napre¿ony jak struna, wibrujac ta sama nuta. Ukrył twarz w zagłebieniu jej szyi. - Wiedziałem - powiedział, dyszac cie¿ko, wsuwajac dłonie w jej włosy i unoszac głowe, ¿eby spojrzec jej w twarz. - Wiedziałem, ¿e z toba własnie tak bedzie.