niebieskie oczy i gęste szpakowate włosy. Był starszy, jak oceniła — miał

już za róg i zniknął między domami. Z westchnieniem Luke wrócił do wozu, żeby uwolnić Quincy’ego i Rainie. Zebrali się wokół leżącego na chodniku plecaka. Nadbiegł Cunningham, dysząc ciężko. – Co on zrobił? – zapytał i nerwowo potarł policzek. – Co jest w środku? Co się stało? Próbował czegoś? – Po kolei – burknęła Rainie. Spojrzała na Luke’a. Wzruszył ramionami, przyklęknął i przytknął ucho do zielonego płótna. – Nie słyszę tykania. – Podniósł plecak i zmarszczył brwi. – Nic nie brzęczy. Do diabła, to chyba jakieś książki. Ostrożnie rozpiął suwak. Na chodnik wypadły dwa ciężkie tomy w pięknej skórzanej oprawie z bogatymi złoceniami. Biblia: Stary i Nowy Testament. Na załączonej kartce widniał napis: „Dla O’Gradych. Jezus wybacza”. – O mój Boże – z trudem wydusił Chuckie. – O mało nie zastrzeliłem tego chłopaka. – Czas chyba, żebyśmy wszyscy dali sobie na wstrzymanie – powiedział łagodnie Quincy. Luke zaniósł książki na ganek i położył przed drzwiami. Bez słowa wrócił za kierownicę wozu patrolowego, usadowił się tak, by nadmiernie nie rzucać się w oczy przechodniom i wlepił czujne spojrzenie w wylot ulicy. 24 Piątek, 18 maja, 11.27 http://www.gabryjaczyk.com.pl/media/ się na głos nie rozpłakać. Prawnik próbował z nim rozmawiać. Opowiedział Danny’emu, czym zajmuje się adwokat i na czym polega proces. Jaką rolę odegra on, a jaką Danny. Gadał tak i gadał, tłumacząc wszystko jak małemu dziecku, a jego klient bez słowa wpatrywał się w przestrzeń. Danny nie powinien rozmawiać z psychologami. Pracują dla zakładu poprawczego, więc cokolwiek im powie, może to być użyte podczas procesu przeciwko niemu. Jeśli przyjdzie mu ochota na zwierzenia, lepiej powinien poprosić o wizytę księdza, pastora lub rabina. Duchownych obowiązuje całkowita dyskrecja. Ale Danny nie chciał mówić. Był absolutnie przekonany, że nie może nikomu zaufać, nawet podczas cichych nocnych godzin, kiedy słowa pulsowały w nim i zbijały się w ognisty, twardy węzeł w piersi. Wtedy znowu stawały mu przed oczami tamte wydarzenia. Widział je wyraźnie, ale z pewnego dystansu, jakby to wszystko mu się przyśniło i tak naprawdę nie miało z nim nic wspólnego. Potem podnosił rękę. Ani razu nie zadrżała, więc chciał krzyczeć,

- Obwiniałam ojca - szepnęła Kimberly, może sama do siebie, a może do doktora Andrewsa. - Przez cały czas obwiniałam ojca, a w rzeczywistości to ja zdradziłam moją rodzinę. - Nagle inna myśl wpadła jej do głowy. - O Boże! Sprawa Sancheza! Czytałam akta wiele razy, szukając jakiegoś wątku. Oczywiście! Praca badawcza doktora Andrewsa w San Quentin. - Spróbowała odwrócić się do profesora i spojrzeć mu prosto w twarz. - Pan znał Sprawdź sprawę śmierci kilku jego kolegów, których szanował i poważał, wiedział już, że musi zmienić swoje życie. Przeniósł się do SBB, gdzie mógł planować swoje podróże i dzięki temu więcej czasu poświęcać córkom. Ich dzieciństwo jakoś przeleciało mu między palcami. Teraz, kiedy już chodziły do liceum, starał się wszystko nadrobić. Trochę za późno... W Quantico opracowywał i prowadził zajęcia, jednocześnie obserwując szkolne mecze piłki nożnej. Zaczął badać minione przypadki, w tej liczbie sprawę notorycznego zabójcy dzieci - Russella Lee Holmesa. Był na szkolnej uroczystości, kiedy Mandy ukończyła liceum. Przeglądał akta spraw, przyglądając się wielokrotnym zabójcom, których nigdy nie złapano. Pomógł Kimberly wybrać właściwy college. Stworzył spis kontrolny, który mógł pomagać w identyfikacji potencjalnych wielokrotnych zabójców. Odebrał