Kiedy obeszli już wszystkie piętra i upewnili się, że wszystko jest w idealnym porządku, Philip wezwał windę - inspekcja dobiegła końca. - Najważniejsza jest frekwencja - powiedział, gdy wsiadali do pustej kabiny. - Hotel powinien być zawsze pełen gości. Puste pokoje to stracone pieniądze, tym bardziej że personel musi utrzymywać zawsze ten sam standard, czy mamy dwudziestu gości, czy dwustu, rozumiesz? Skinęła głową, a ojciec mówił dalej: - Musisz być dobrą właścicielką, przede wszystkim dbać o potrzeby gości, dopiero potem o własne interesy i własne przyjemności. Nigdy nie rozdawaj za darmo tego, co możesz sprzedać. Nie urządzaj kosztownych bankietów dla przyjaciół, nie faworyzuj łudzi, których lubisz. Napatrzyłem się na hotelarzy, którzy tak postępując, wpadali w tarapaty i bankrutowali. Pilnuj, żebyś nigdy nie znalazła się w sytuacji, w której przyjdzie ci sprzedać St. Charles. To miejsce należy do rodziny, zawsze o nie dbaliśmy, zawsze było dla nas najważniejsze. Zawsze. - Nie zniosłabym, gdybyśmy kiedyś musieli sprzedać St. Charles - powiedziała cicho, podnosząc główkę. - Bardzo kocham nasz hotel. - To dobrze. Pewnego dnia będzie należał do ciebie. - Drzwi windy otworzyły się, ale ojciec nie wychodził z kabiny. Wziął Glorię za rękę i mocno uścisnął małą łapkę. - St. Charles to twoje życie, skarbie. Twoja spuścizna. - Wiem, tatusiu. - Widzisz, hotel i rodzina to dwie najważniejsze rzeczy. One wyznaczają, kim jesteś, kim będziesz w przyszłości. Pamiętaj o tym, bo tego nikt ci nie zabierze. Gloria postanowiła zapamiętać słowa ojca na zawsze. ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY Gloria obudziła się nagle. Nie otworzyła oczu, ale wiedziała, że obok jej łóżka stoi matka i przygląda się jej w milczeniu. Czuła jej obecność, jej przenikliwe, palące niczym piętno spojrzenie. Mijały sekundy, minuty, Gloria nie podnosiła powiek, bo nie chciała, by matka zorientowała się, że nie śpi. Nie chciała też oglądać twarzy Hope. Znała tę minę, to spojrzenie, broniła się przed nimi. Poczuła, że oblewają zimny pot, serce tłukło się w jej piersi jak oszalałe. Czas jakby się zatrzymał i myślała teraz tylko o jednym: żeby matka wyszła jak najszybciej z pokoju i zostawiła ją samą. Ale matka wcale nie spieszyła się do wyjścia. Przeciwnie, podeszła jeszcze bliżej. Gloria słyszała ciche szuranie kapci, kolana matki dotknęły materaca. Hope nachyliła się nad jej głową. Śmiertelnie wystraszona, Gloria poczuła suchość w ustach. A jeśli to nie mama? Może to ktoś obcy, jakiś potwór? Może sam diabeł? Zdusiła narastający w gardle krzyk. Oczami wyobraźni widziała kosmatą bestię, która zakradła się do domu, żeby zabrać jej duszę. http://www.exspres-przewozosob.com.pl — Popatrz — odezwała się Jean. — Tam idzie Phyllis Gasworthy. Ona ma pomarańczową Nianię. Rodzeństwo przyglądało się dziewczynce z zaintereso- waniem. — Kto widział coś takiego — pomarańczowa Nia- nia! — oświadczył zdegustowany Bobby. Nadchodzące przecięły ścieżkę i dotarły nad brzeg je- ziora. Zatrzymały się i rozglądały dookoła, spoglądały na wodę, po której pływały białe żaglówki, a także wypatry- wały małych mechanicznych ryb. — Jej Niania jest większa od naszej — zauważyła Jean. — To prawda — przyznał Bobby. Poklepał lojalnie zie- lony bok swojego robota i dodał: — Ale nasza jest za to znacznie milsza, prawda Jean?
żeby dalej ją całował. - Nie będę niczyją kochanką - wyszeptała i niechętnie opuściła ramiona. - To tylko słowa, Alexandro. - Tak jak „jedzenie” i „ubranie”, których potrzebuję, żeby przeżyć. - Zadrżała z zimna, kiedy się odsunął. - Polegam tylko na sobie. Patrzył na nią przez dłuższą chwilę. Sprawdź skakać z radości. - Cóż, więc przystąpmy do dzieła. Nie chciałabym zajmować pani więcej czasu, niż to konieczne. Krawcowa obdarzyła ją uśmiechem. - Proszę się nie martwić. Dobrze opłacono mój czas. - Rozumiem - odparła Alexandra. - O czym wy tam paplacie? - wtrąciła Fiona, odrywając się od podziwiania jasnożółtej satyny. Alexandra dopiero teraz uświadomiła sobie, że rozmawia z madame Charbonne po francusku. - Przepraszam, pani Delacroix. Pani siostrzeniec życzy sobie, bym miała nową suknię. - Oczywiście, że tak. W tym stroju nie może się pani pokazywać z nami w towarzystwie.