i schodzi na dół.

facet wcześniej sporo wypił. Młode lata miał już dawno za sobą, a przy tym nie dbał o kondycję, nie był więc najpewniej w stanie sprostać seksualnym potrzebom tak bardzo wymagającej i nieustannie spragnionej erotycznych doznań Sylwii. Jego strata. Powinien był wrócić przed nocą do grubej, oddanej żony i niewdzięcznych bachorów. A tak pożegna się z tym światem tylko dlatego, że znalazł się tu w nie odpowiedniej chwili. Zbliżając się do pierwszej sypialni, John wyciągnął pistolet. Ta mała półautomatyczna broń kalibru 5,6 mm nie wyróżniała się ani siłą rażenia, ani nie dodawała groźnego splendoru dzierżącemu ją w dłoni mężczyźnie, jednak była łatwa do ukrycia, a przede wszystkim – zabijała. Co za różnica, czy człowieka zamienia się w trupa za pomocą opromienionego złowrogą sławą magnum, czy też niepozornej pukawki? Powers kupił ją, jak cały swój bogaty arsenał, na czarnym rynku, i dziś jeszcze miał zamiar sprawić jej kąpiel w nurtach Potomacu. Wszedł do sypialni byłej kochanki. Półnaga Sylwia leżała obok mężczyzny. Nawet się nie pofatygowali, żeby przykryć się wymiętą i poskręcaną pościelą. Wpadające przez szparę światło księżyca słało się na śnieżnobiałej, http://www.eurokor.pl – Co stało się potem? – Zrobiliśmy, co kazał. Kto by się przejmował nieświeżym nieboszczykiem, nawet tak ważnym? Ciągle mamy mnóstwo nowych. Luke skinął głową. Doskonale wiedział, co porucznik ma myśli. – A czy słyszał pan kiedyś nazwisko Sylwia Starr? Sims zastanawiał się przez moment, a następnie pokręcił głową. – Nie, kto to taki? – Zamordowana kobieta. Mógłby pan sprawdzić w dokumentach? – Jasne. Co chciałby pan wiedzieć? – Datę, czas i okoliczności śmierci. Sims skorzystał ze stojącego na biurku komputera. Wpisał nazwisko i imię, i chwilę czekał na informacje. – Zamordowana szesnastego listopada zeszłego roku, prawdopodobnie

- No, a jak tam występ? - Znakomicie. Mały Jack był cudowny. - Wiedziałem. Ten dzieciak to urodzony zwycięzca. Malinda przypomniała sobie rozczarowanie na twarzy chłopca, kiedy zobaczył puste krzesło. - Owszem. Był także bardzo zawiedziony, że nie Sprawdź -Aha, nie wyjdzie pan z cienia, żeby je dostać. - Sama sobie odpowiedziała. Cisza. - Czego jeszcze się pan pozbawia, pozostając w ciemności, panie Blackthorne? Wypowiadając ostatnie słowo, rzuciła ciasteczko w jego kierunku. Złapał je. Zalśnił sygnet, po czym jego ręka cofnęła się w ciemność. -A czego pozbawi pan Kelly? - dodała drugie pytanie. -Koszmarów, panno Cambridge. -Proszę nazywać mnie Laurą. Myślę, że po prostu się pan oszukuje. Zaśmiał się z ironią.