Tak, może wtedy potrafi ją znienawidzić.

ROZDZIAŁ 6 Granicą Arlissa, w odróżnieniu od Dogewy, była nie droga, a rzeka, która zamknęła dolinę w okrągłą pętlę. Przyjechaliśmy nie po trakcie, a po prostej ścieżce z Kuriak, i straży granicznej, jak i samych wampirów, w pobliżu nie było. Na tej stronie brzegu rósł wiekowy las, przeważnie dębowy, lecz wiatr już donosił tutaj nasiona z Jasnego Gradu, i skraj lasu ożywiała parada białych jesionów, a u ich podnóża na całego kwitły Elfiell Viresta, czyli złote elfickie dzwonki. - Będziemy się przeprawiać? - chmurnie zainteresowała się Orsana, napinając cugle i zatrzymując się dwie sążnie od brzegu - już boleśnie elokwentnie kołysały się nad w wodzie bezkształtne skrawki, które niegdyś były odzieżą. Mostem, jak i mówił gnom, nawet nie pachniało. Pachniało szlamem, padliną i jeszcze jakimś świństwem, które zabarwiło wodę na nienaturalny czerwonawy kolor. Pociągnęłam nosem i stwierdziłam: - Woda jest zatruta. - To rzeka, Wolha - niepewnie sprzeciwił się wampir. - Jak można ją zatruć? - Spójrz, woda nie porusza się. Widocznie, ją zatamowali w najbliższym zakolu, a następnie wlali kilka beczek trucizny. Już dawno, inaczej pływałyby tu nadal zdechłe ryby. Rolar akurat złaził z konia, przytrzymując się za rzemyk, ale ręka, drgnąwszy, ześlizgnęła się, i jak worek spadł na ziemię. Zwrócił się do mnie swoją krzywiącą się fizjonomią. – A co z rusałkami? - Jeżeli one nie zwiały zanim wznieśli zapory, to im to na pewno nie wyszło na dobre. A krakeny mogłyby przeżyć – i przeżyli, sądząc po tym, że most został zniszczony. - O bogowie... - Wampir, nie wstając, objął głowę rękoma i wtulił twarz w kolana. -- Jak ona mogła?! Za co?! U nas były przepiękne stosunki, zawsze mogliśmy umówić się, zdecydować, zadawać pytania... My ze współczuciem milczałyśmy, doskonale rozumiejąc, że bez polecenia lub chociażby wiedzy Władczyni nie obeszło się. W wodzie brzęczała jakaś maszkara, z trzaskiem pędziły ważki, a w oddali, wśród rzadkich sitowi, buszowała kaczka. Nieprzyzwyczajony do jadu drób, pogodnie pływający na tle martwej rzeki, robił większe wrażenie, niż gdyby pływały tu trupy rusałek. Po około dziesięciu minutach Rolar opanował się, głęboko westchnął i podniósł się. Był nienaturalnie spokojny. - Iść w stronę głównego mostu jest bez sensu - najprawdopodobniej, on też jest zburzony. Brodu nigdzie nie ma, zostaje nam tylko przepłynąć rzekę wpław. -- Wampir zaczął się rozbierać, ale szybko złapałam go za rękę. - Poczekaj, nie róbmy nic pochopnie. Skąd wiemy, jakiego świństwa tam nalali?? - Ale przecież ambasada jakoś przedostała się na ten brzeg. - w zamyśleniu powiedziała najemniczka. – Tratwę opuścili lub zrobili tymczasowe przejście z drewienka. - Osobiście nie zaryzykowałabym przedostawać się przez rzekę po drewienku, jeżeli przedtem Kraken rozwalił kamienny most. Rolar, a w Arlissie jest “efekt brudnopisu”? - W dolinie, za rzekę nie rozpowszechnia się. http://www.eszambabetonowe.info.pl/media/ na czymś naprawdę zależy. Dlatego zresztą odnosił takie sukcesy -determinacja w połączeniu z pewną dozą bezwzględności, dobrze ukrytą pod płaszczykiem czarujących manier i galanterii, działała cuda. Teraz więc nie tylko Dalia, ale także Vicuna i ludzie z telewizji będą mieli dodatkowy powód do radości: zrzeczenie się części tantiem oznacza bowiem większą przychylność prasy i innych mediów. Wkrótce dzieci oraz Gilly ogarnie fala podniecenia. Może nawet Angela, która niedawno zaręczyła się z Williamem Archerem, emerytowanym maklerem giełdowym, zechce przyłączyć się do nich na

to, co jej robił, gardziła sobą i przysięgała, że już nigdy więcej się nie zgodzi. Ale wystarczyła jedna myśl o przyszłym losie Jacka, by podobnie jak ból, owa pogarda i nienawiść do siebie stały się czymś bez znaczenia. Ja się nie liczę, powtarzała sobie. W ogóle już się nie Sprawdź - Oczywiście, że wyrośnie - zapewniła go lekarka. - Już niedługo. - Uśmiechnęła się do Iriny i wstała. - Najwyraźniej wasza córeczka ma dobry, silny charakter. - To super - rzekł Tony. - Niech się pan rozchmurzy, panie Patston. Na pewno pan przywyknie. Podbudowana zapewnieniami lekarki, Joannę zaczęła lepiej sobie radzić z krzykami Iriny. W końcu na tym właśnie polega macierzyństwo, to jego integralna część, coś, za czym tak długo tęskniła. - Nie zniosę tego dłużej - powiedział Tony dwa tygodnie po wizycie u doktor Mellor, wchodząc do