godnie reprezentował na arenie międzynarodowej. Nie wyobrażam

którego termin przypadał za dwa tygodnie. Prawie o tym nie rozmawiali, ale w całym domu panowała dziwnie gęsta atmosfera, 153 która dławiła wszelką możliwość normalnego, skierowanego ku przyszłości procesu myślowego, psuła apetyt, odbierała sen. W tym czasie przypadały dwie rodzinne uroczystości: pięćdziesiąte ósme urodziny Sylwii - zignorowane na jej wyraźne żądanie, oraz trzynaste Chloe, równie posępne mimo wysiłków domowników, którzy pragnęli je uczcić przynajmniej tortem i prezentami. W miarę jak zbliżał się termin rozprawy, Sylwia - zwykle opoka rodziny - robiła się coraz bardziej spięta i agresywna. Poza tym wyraźnie schudła, co wszystkich bardzo martwiło, ale kategorycznie odmawiała wizyty u lekarza: nie potrzebuje żadnych badań, zresztą wciąż ma tę samą buteleczkę z pigułkami nasennymi, które doktor Lucas przepisał jej po śmierci Karoliny. - Nie chcę takiego snu - mówiła. - Przecież potrzebujesz wypoczynku - przekonywał ją Matthew. - Ja potrzebuję mojej córki. Ale ponieważ nikt mi jej nie zwróci, muszę przeżyć ten horror do końca, żeby móc potem chociaż udawać, że żyję. http://www.estetyczna-med.info.pl do drzwi. - Sama wyjdę. Przez kilka sekund Sylwia stała nieruchomo, patrząc w przestrzeń. Zza drzwi dobiegały dźwięki: w łazience na górze lała się woda, Chloe rozmawiała przez telefon. Lekkie, dziewczęce kroki na piętrze, szczekanie psa w ogrodzie... Zycie toczyło się dalej. Miała przemożną chęć położyć się i zasnąć, najlepiej na długo, ale oczywiście nie mogła sobie na to pozwolić. Tego w żadnym wypadku jej nie wolno. Chociaż minutę. Podeszła do stojącego przy oknie fotela, usiadła i zamknęła oczy. W tym momencie zapukano do drzwi. Tylko Matthew w tym domu miał zwyczaj pukać.

To była nowość dla Matthew. Kat wspominała czasem o rodzinie w Edynburgu. Ciepło i z uczuciem mówiła o matce i bracie, ale nigdy nie wspominała, że ich życie wcale nie wygląda tak różowo. - Zwykła historia, rozumiesz. Tata zmył się wiele lat temu, zostawiając nas na lodzie. - Upiła łyk wina. - Tylko że Harry, mój brat, ma zespół Downa, więc mamie jest wyjątkowo ciężko. Sprawdź Mężczyzna uprzejmie skinął głową i wsunął skrzypce pod brodę. - Czego sobie życzycie? - Przyszedłem poprosić cię o prawdziwą randkę. Domyślałem się, że nie będziesz do tego skora, więc wziąłem Davida, by zapewnić sobie moralne wsparcie. - Nie - powiedziała stanowczo Shey. Chyba musiałaby zwariować, żeby umówić się z nim na randkę. Wystarczy przypomnieć sobie, czym skończyły się ich wcześniejsze niewinne spotkania. Te pocałunki... Na pewno nie podejmie takiego ryzyka. - Cóż, David - odezwał się Tanner. - Sama się o to prosiła. Skrzypek zaczął grać. Salę wypełniły powolne, smętne