o siódmej albo ósmej, w porządku?

go. - Izzy. „Lady Havana". - Stała tutaj? - zdziwił się Larry. Dane skinął głową. Patrzył na pozostałe łodzie. - Nie ma też już łodzi Jorge'a. - Jorge jest z nami. - Wiem, ale jego łódź stała tu na kotwicy, kiedy przypłynąłem. - A więc? - Powinniśmy wiedzieć, kto tu był. - Te łodzie często tu przypływają. - Wiem. Na drabince pokazał się Jorge. Miał pusty harpun. - Cześć, Dane - rzucił na powitanie. - Gdzie byłeś? Jorge spojrzał wymownie na swe ociekające wodą ciało. - Jak to gdzie? W wodzie. - Gdzie strzelałeś z kuszy? - Przy tamtych łodziach. Dlaczego pytasz? http://www.emedycyna-estetyczna.com.pl - Dobrze, skoro tak wolisz. Ja pójdę i troszkę posiedzę z Mary. - Jessico... - Jeremy zaczął spontanicznie, lecz zawahał się i urwał. - Tak? - Zostań z nią, proszę. Nie zostawiaj jej samej ani na chwilę. Zostań z nią przez całą noc. Możesz to zrobić? Bardzo cię proszę. - Nie zostawię jej, obiecuję. Jej pokój jest przy tym samym korytarzu, tylko trochę dalej, dlatego możesz mnie zawołać, gdybyś czegoś potrzebował, gdybyś czuł się nieswojo albo po prostu chciał chwilę pogadać. Przed północą Nancy zasnęła na krześle przy jego łóżku, lecz chociaż spała, przynajmniej nie był sam. Mary również nie była sama, czuwała nad nią Jessica, co z jakiegoś powodu było ważne, przynajmniej Jeremy tak to odczuwał. On też wreszcie zasnął, lecz spał niespokojnie, gdyż wciąż

odpowiedzieć, coś oderwało go od niej i rzuciło nim przez parking. Uderzył o jeden z samochodów i bezwładnie osunął się po karoserii na beton, na co Jessica i drugi chłopak patrzyli z otwartymi ustami. Ku zdumieniu Jessiki jej wybawcą okazał się... Bryan McAllistair, który właśnie poprawiał sobie rękawy tweedowej marynarki. RS Sprawdź Instynktownie wyciągnął po nią ręce. Rany, co za ciało! I te usta na jego wargach, a zaraz potem na jego szyi... Bryan stał w absolutnym bezruchu, nasłuchując. Drzwi za nim zamknęły się automatycznie, potem przez chwilę zdawało się, że cały świat zastygł w nieprzeniknionych ciemnościach. A jeszcze później rozległ się leciuteńki szelest, informujący Bryana o czyjejś obecności. Bezgłośnie zbliżył się do pierwszego z metalowych stołów, dotknął, go, wyczuł nagie, zimne ciało. Pomacał je bardzo ostrożnie, wiedząc, że w każdej chwili sytuacja może ulec gwałtownej zmianie, na szczęście dla niego nic się nie stało. Cichutko przesunął się do następnego stołu i znowu sprawdził, kto na nim leży. Kobieta, lecz z pewnością martwa. Trzeci stół. Tym razem postawny mężczyzna. RS