krawacie opierał się niedbale o kamienną ścianę. Nie widziała go od dwóch tygodni. Po

ochota na zwierzenia, lepiej powinien poprosić o wizytę księdza, pastora lub rabina. Duchownych obowiązuje całkowita dyskrecja. Ale Danny nie chciał mówić. Był absolutnie przekonany, że nie może nikomu zaufać, nawet podczas cichych nocnych godzin, kiedy słowa pulsowały w nim i zbijały się w ognisty, twardy węzeł w piersi. Wtedy znowu stawały mu przed oczami tamte wydarzenia. Widział je wyraźnie, ale z pewnego dystansu, jakby to wszystko mu się przyśniło i tak naprawdę nie miało z nim nic wspólnego. Potem podnosił rękę. Ani razu nie zadrżała, więc chciał krzyczeć, krzyczeć, krzyczeć. Prawnik powiedział mu, że odwiedzi go dwóch specjalistów. A teraz uwaga: jednemu z nich nie wolno ufać. Danny musi być ostrożny. Drugi... pewnie Schaffer?... pracuje dla jego rodziców. Można mu powiedzieć wszystko. Danny powinien zastanowić się, czy nie chciałby się komuś zwierzyć. Poczułby się od razu lepiej, gdyby zrzucił ten ciężar. Prawnik uśmiechał się dobrotliwie. Nagle Danny przypomniał sobie pannę Avalon. Wyraz jej twarzy, kiedy odwróciła się do niego. Jej ostatnie słowa. Nic nie rozumiała. – Danny, uciekaj! Uciekaj! Pająk dotarł do okna. Chłopiec patrzył, jak mknie radośnie po ciepłej niełamliwej szybie. Tyle myśli w głowie. Tyle obrazów, ale tak odległych. Krew. Hałas. Zapachy, o istnieniu których nie miał pojęcia. Gorąca broń w dłoni. Ale jak przez mgłę. Może to tylko sen. Otwórz oczy i wszystko zniknie. A może to kiepski film. Wystarczy wyłączyć telewizor i pójść spać. http://www.einfekcjeintymne.edu.pl/media/ uśmiechał się, żeby to wszystko trochę jej ułatwić. - Przepraszam za spóźnienie - wreszcie się opanowała. 47 Gestem dał jej do zrozumienia, że nie ma za co przepraszać. Potem chwycił jej dłoń i wziął ją pod rękę. Poklepywał ją po palcach, które musiały być lodowate. - Lubię jazz - powiedział łagodnie, prowadząc ją w stronę wejścia. Pierwsze dźwięki dotarły do ich uszu. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu. - Kocham jazz - rzuciła. - Zawsze go lubiłam. - Naprawdę? Davisa czy Coltrane'a? - Davisa. - Około północy czy Trochę smutny"?

Wbiła w niego harde spojrzenie. Przycisnął ją jeszcze bliżej. Ich usta dzieliło tylko parę centymetrów. – Puść mnie – szepnęła. Jeśli stąd odejdziesz, będziesz całą noc chodziła po swoim domu. Boisz się snu. Boisz się koszmarów. Chcesz, się od nich uwolnić, ale nie robisz nic, żeby sobie pomóc. – Puść mnie albo już nigdy nie zaśpiewasz barytonem w kościelnym chórze. Sprawdź Spojrzał na chmury, które kompletnie przesłoniły księżyc. Zaczął wiać silny wiatr. Zapowiadała się porządna staromodna burza. Skręcił w stronę autostrady I-95 w chwili, w której pierwsza błyskawica rozświetliła niebo. Już niedługo - powtarzał sobie. Już niedługo. Szefowi Quincy'ego, Everettowi nie spodobał się pomysł wyjazdu z miasta. Zażądał, żeby Quincy powiedział mu, gdzie i z kim będzie przebywał. Quincy myślał o nieco innym poziomie bezpieczeństwa, ale w końcu nie mógł powiedzieć własnemu szefowi, że mu nie ufa. Zwłaszcza że Everett starał się pomóc Quincy'emu ratować rodzinę i karierę. Obaj zrezygnowali, kiedy musieli. Żaden z nich nie był zadowolony. Jak zwykle w przypadku kompromisu. Quincy spakował laptopa. Do bagażnika włożył też pudło z aktami dawnych spraw. Nadal miał swój służbowy pistolet kaliber 10 mm, który zamierzał