– Kocham cię – szepnęła. – Zawsze będę cię kochać.

mocne muskularne ciało, dziewczyna niemal nieodparcie zapragnęła dotknąć go... i doświadczyć jego pieszczoty. Theo równie nagle ich puścił i ruszył do drzwi, by udać się do pracy w klinice. Lily z dziećmi poszła do kuchni, obejrzeć pokolorowane rysunki. – Wszystkie są wspaniałe! – zawołała z entuzjazmem. – Jeśli chcecie, po południu wyjmiemy i napełnimy wodą nadmuchiwany brodzik. Kładąc się tego wieczoru do łóżka, Lily myślała z niepokojem o perspektywie poznania nazajutrz drugiej kandydatki. Wiedziała, że trudno jej przyjdzie zdobyć się na obiektywną ocenę. Żadnej kobiety nie uzna za godną opiekowania się dziećmi Thea. One potrzebują matki, a nie bezdusznej pracownicy, która dzisiaj tu będzie, a jutro opuści dom. Potrzebują poczucia ciągłości i stałości – czyli tego, czego ona sama była w dzieciństwie pozbawiona. Wprawdzie sprawiała nieraz trudności wychowawcze, ale Freya, Alex i Tom-Tom zachowują się grzecznie i przykładnie i niczym nie zasłużyły na swój pożałowania godny los. Theodore Montague, siedząc późnym wieczorem w swym szpitalnym gabinecie,wpatrywał się w stertę wyników badań jego małych pacjentów. Wszyscy oni byli mniej lub bardziej chorzy, to też http://www.edomkidrewniane.net.pl – Świetnie – odrzekła Lily i podała Frei torbę słodyczy. – Chłopcy proszą, żebyś ich utulił do snu. Theo wstał. Mijając córkę, czule zmierzwił jej włosy i spytał: – Wygrałaś dzisiaj mecz? – Oczywiście – odpowiedziała. Wyjęła miętówkę i wsadziła do ust. – Ale przegrałyśmy debla. Obmyśliłyśmy potem z Gemmą strategię na następną partię. – To brzmi groźnie – stwierdził, wychodząc z pokoju. Minęła już siódma i Lily nie chciała przeciągać wizyty. Osiągnęła zamierzony cel – poznała dzieci i obejrzała dom. Wstała więc i oznajmiła Frei: – Wracam do domu. – Już? – spytała nieoczekiwanie dziewczynka. – Jeszcze wcześnie, a

- Idziesz na dwór bawić się z nami na śniegu. - Ale... - Nie ma żadnego ale. Bo inaczej ja cię przebiorę. Malinda zdawała sobie sprawę, że Jack gotów jest spełnić swoją groźbę. Wściekła zgarnęła ubranie. - To nie będzie konieczne - odparła. - Ale naprawdę Sprawdź Richard się cofnął, ale za późno. Widział jej wymowną minę. Powinieneś tu być, zdawała się mówić. Po chwili zniknęły w środku. Laura zaniosła dziecko na górę, szepcząc mu do ucha uspokajające słowa, podczas gdy małym ciałkiem wstrząsało szlochanie. Laurze kroiło się serce. Pomogła dziewczynce zdjąć mokre, brudne ubrania i zrobiła jej ciepłą kąpiel z bąbelkami. Pół godziny później Kelly była już czyściutka, roześmiana od ucha do ucha i gotowa do drzemki, choć, jak twierdziła, wcale jej nie potrzebowała. Zasnęła niemal, jedząc kanapki z masłem orzechowym i galaretką. Laura wzięła na ręce śpiące dziecko, które przez sen zarzuciło jej rączki na szyję, otoczyło nogami, a głowę oparło na ramieniu. Przytuliła ją, a potem położyła