wiązek kuchni. Towarzyszyła jednak dzieciom, nadzoru-

- Wspomniała. Czyj to był pomysł? - Rodzice uznali, że powinnam zostać twoją żoną. Odkąd pamiętam, takie snuli plany. Kiedy nas ostatnio odwiedziłeś, mama zabroniła mi nawet jeździć na Daisy, moim kucyku. Bała się, że ubrudzę suknię, i wtedy pomyślisz, że nie jestem damą. - Istotnie coś takiego pamiętam. Chcesz za mnie wyjść? Gestem, którego zapewne nauczyła się od guwernantki, złożyła dłonie na kolanach. - Mówiłeś, że powinniśmy być ze sobą całkiem szczerzy. - Tak. - Od kilku tygodni jesteś dla mnie miły i wiem, że mógłbyś się we mnie zakochać, ale powiem ci prawdę, Lucienie. Proszę, nie gniewaj się, ale w rzeczywistości nie chcę cię poślubić. Dzięki Bogu. - Dlaczego? - Hm, jesteś bardzo... gwałtowny. Uśmiechnął się. - Doprawdy? - Nie zrozum mnie źle - rzuciła pospiesznie. - Jeśli ty i mama się uprzecie, zostanę twoją żoną. - Przygarbiła się lekko. - Zresztą nie widzę innego wyjścia. Mama jest bardzo zdeterminowana. - A co czujesz do Roberta Ellisa? http://www.e-projektydomow.com.pl Chłopiec zacisnął zęby, syknął. - Mam przyjaciela, to emerytowany lekarz. - Nie - wycedził przez zęby. - Mieszka niedaleko - ciągnęła niewzruszenie. - Powiem mu, że jesteś moim krewnym, nie będzie o nic pytał. Mamy wiele wspólnych tajemnic. Ufam mu całkowicie, dam głowę, że nikomu nie powie słowa. - Chodzi o moją głowę, nie o pani. - Możesz mieć obrażenia wewnętrzne, wylew, być może trzeba będzie założyć szwy. - Nie będzie trzeba. - Skrzywił się. - Poza tym powiedziała pani, że nikogo nie wezwie. Dała pani obietnicę... - Wiem i bardzo mi przykro, że zamierzam ją złamać, ale wolę nie dotrzymać słowa, niż pozwolić ci umrzeć. - Lily podniosła wzrok. - Jesteś za młody, żeby umierać, młody człowieku. W oczach chłopca pojawiła się panika. - O czym pani mówi? - Uspokój się. Naprawdę nic ci tu nie grozi. Mieszkam sama. Nazywam się Lily Pierron, ale możesz mi mówić miss Lily, albo, jeśli wolisz, ciociu Lily. - Nie zamierzam tutaj zostać tak długo, żeby się zastanawiać, jak mam do pani mówić. - Spróbował wstać, ale ból w nodze okazał się zbyt dokuczliwy. Zaklął i opadł bezsilnie na krzesło. W tej samej chwili odezwał się dzwonek przy drzwiach frontowych, zwiastując przyjazd doktora. - Nie otwieraj! - Chwycił ją za rękę. - Proszę. Lily.

Wstała z łóżka i odsunęła zasuwkę. - Panna Delacroix - powiedziała zaskoczona. - Proszę wejść. - Czy mogłaby pani przyjść na chwilę do mojej sypialni? - Już pora przebierać się do kolacji. - Tak, wiem. Właśnie w tej sprawie chcę panią prosić o pomoc. Zaintrygowana Alexandra skinęła głową i wyszła na korytarz. Sprawdź Chłopiec zacisnął zęby, syknął. - Mam przyjaciela, to emerytowany lekarz. - Nie - wycedził przez zęby. - Mieszka niedaleko - ciągnęła niewzruszenie. - Powiem mu, że jesteś moim krewnym, nie będzie o nic pytał. Mamy wiele wspólnych tajemnic. Ufam mu całkowicie, dam głowę, że nikomu nie powie słowa. - Chodzi o moją głowę, nie o pani. - Możesz mieć obrażenia wewnętrzne, wylew, być może trzeba będzie założyć szwy. - Nie będzie trzeba. - Skrzywił się. - Poza tym powiedziała pani, że nikogo nie wezwie. Dała pani obietnicę... - Wiem i bardzo mi przykro, że zamierzam ją złamać, ale wolę nie dotrzymać słowa, niż pozwolić ci umrzeć. - Lily podniosła wzrok. - Jesteś za młody, żeby umierać, młody człowieku. W oczach chłopca pojawiła się panika. - O czym pani mówi? - Uspokój się. Naprawdę nic ci tu nie grozi. Mieszkam sama. Nazywam się Lily Pierron, ale możesz mi mówić miss Lily, albo, jeśli wolisz, ciociu Lily. - Nie zamierzam tutaj zostać tak długo, żeby się zastanawiać, jak mam do pani mówić. - Spróbował wstać, ale ból w nodze okazał się zbyt dokuczliwy. Zaklął i opadł bezsilnie na krzesło. W tej samej chwili odezwał się dzwonek przy drzwiach frontowych, zwiastując przyjazd doktora. - Nie otwieraj! - Chwycił ją za rękę. - Proszę. Lily.