- Oczywiście zwrócę ci ją, moja droga, ale jeszcze nie teraz. - Skinął na lokajów i

- W każdym razie bardzo wyraźnie to zasugerował. - Lex, to wspaniała nowina! Wolałabym jednak, żebyś usiadła. Od patrzenia na ciebie kręci mi się w głowie. - Nie mam ochoty siadać. Poza tym twoi rodzice mogą wrócić lada chwila. Nie chcę stawiać ich w kłopotliwej sytuacji. Vixen oparła się o poduszki. - Dobrze, więc sobie chodź. Ale czy przyszło ci do głowy, że małżeństwo z Kilcairnem może być korzystne również dla ciebie? To jeden z najbogatszych ludzi w Anglii i nikt nie śmie mu się narażać. - Szkoda, że nie słyszałaś, co mówi o kobietach, miłości i małżeństwie. Straszne rzeczy. Czasami aż mnie ręka świerzbiła, żeby go uderzyć. - Kiedy indziej marzyła, żeby go pocałować i znaleźć się w jego silnych ramionach, ale do tego nie zamierzała się przyznać. - Nie wygląda mi na głupiego, Lex. Z pewnością miał podstawy sądzić, że zgodzisz się na małżeństwo. - Owszem, nieograniczoną arogancję. Ale nie rozmawiajmy już o tym, proszę. Moi rodzice pobrali się z miłości i ja też tak zrobię albo wcale nie wyjdę za mąż. - A teraz postanowiłaś zostać starą panną. - Vixen, on na pewno nie chce brać sobie na głowę moich kłopotów. Jak długo, twoim zdaniem, będzie znosił docinki Virgila i gratulacje z okazji małżeństwa z córką biednego artysty? A kiedy zmieni swój stosunek do mnie, znajdę się w jeszcze gorszej sytuacji, niż http://www.e-okulista.com.pl/media/ ją w rękę i powiedział głośno: - Sam chętnie wybrałbym się z tobą na piknik. Do zobaczenia za parę godzin. - Odprowadził powóz wzrokiem, po czym odwrócił głowę. Zobaczył, że Alexandra obserwuje go z wyrazem podejrzliwości na twarzy. - Ty pierwsza - powiedział, wskazując na drzwi. - Jesteś jak świeca - stwierdziła, nie ruszając się z miejsca. - Rozjaśniam mrok? - Nie. Bywasz gorący albo zimny. - Ten opis bardziej pasuje do twojego temperamentu niż do mojego. Po prostu staram się być uprzejmy. Zmrużyła oczy. - Tak, ale dlaczego? - Ktoś mi powiedział, że tak należy postępować. - Ponownie wskazał na drzwi. - A

Wezwanie było krótkie i naglące: Proszę być w hotelu „Czarny Łabędź” w Winchester jutro w południe — brzmiał tekst. — Proszę przyjechać. Nie wiem, co począć. Hunter. — Pojedziesz ze mną? — zapytał Holmes podnosząc wzrok. — Bardzo chętnie. — Więc sprawdź pociągi. Sprawdź - Pchnęłam? Sprowadzasz tutaj diuka Monmoutha i mnie o to obwiniasz? - Taka rozmowa jest bez sensu, Alexandro. My... - Nie miałeś prawa wymuszać na nas pojednania dla własnych celów! - Zrobiłem to dla ciebie - rzucił gniewnym tonem. - Martwiłaś się o Rose. Zadbałem o to, żeby była szczęśliwa. Obawiałaś się, że plotki zaszkodzą bliskim ci osobom. Twoja reputacja jest uratowana. - Raczej zamieciona pod dywan. Chodzi ci wyłącznie o to, żeby postawić na swoim. Nadal potrzebujesz dziedzica, żeby nie dopuścić do spadku potomstwa Rose, i nadal jesteś tym samym Lucienem Balfourem, który twierdził, że miłość to tylko społecznie akceptowany synonim żądzy. - Jestem głupi - przyznał. - Jestem idiotą, który próbował uczynić cię szczęśliwą. Na litość boską, odkąd cię spotkałem, nie rozpoznaję się w lustrze! Rozwiązuję problemy innych ludzi... i coraz bardziej mi się to podoba!