kurtke.

zobaczyc kolejna obca twarz, ale spojrzawszy na swojego me¿a, odniosła mgliste wra¿enie, ¿e ju¿ go kiedys widziała - w ułamku sekundy przed jej oczami ukazał sie niewyrazny obraz, który jednak natychmiast zapadł z powrotem w czarna otchłan niepamieci. - Och, kochanie, tak dobrze jest znowu cie 68 zobaczyc! - Pod rozpietym płaszczem Alex miał na sobie granatowy garnitur. Konce paska wetknał do kieszeni. Był wysoki i dobrze zbudowany. Usmiechał sie szeroko, a jego szare oczy błyszczały radoscia. Przechylił sie przez porecz łó¿ka i gwałtownie chwycił ja w ramiona. - Ja strasznie... to znaczy my wszyscy strasznie sie za toba stesknilismy. - Miał niski, głeboki głos, pachniał dymem papierosowym i jakas pi¿mowa woda po goleniu. Zło¿ył na policzku Marli serdeczny pocałunek. Na Marli nie zrobiło to ¿adnego wra¿enia. O Bo¿e, przecie¿ nie mo¿e byc a¿ tak płytka. Tak nieczuła. Piekace łzy napłyneły jej do oczu, zamazujac wszystko wokół. Uniosła sie troche i przytuliła do niego, rozpaczliwie szukajac w sobie choc cienia czułosci, miłosci czy poczucia http://www.e-medycynaizdrowie.com.pl/media/ Cissy, gdzie panował straszny rozgardiasz. Ksia¿ki, dyskietki, płyty kompaktowe i kolorowe pisma le¿ały porozrzucane po całej podłodze. Na toaletce stało mnóstwo słoiczków i tubek z kosmetykami, na scianach wisiały plakaty młodzie¿owych idoli... niektóre z ich twarzy wydały jej sie znajome, ale nie mogła sobie przypomniec ¿adnego nazwiska. Kolejnym pomieszczeniem na pietrze był pokój goscinny. Marla szukała jakiegos sladu obecnosci Nicka, ale oczywiscie niczego nie znalazła. Pokój był urzadzony dokładnie tak samo, jak jej sypialnia. Obrazy o kolorystyce pasujacej do dywanu, idealnie dobrane zasłony i tapety, dyskretna elegancja i tchnienie luksusu - wszystko to wydawało sie zbyt perfekcyjne. Sztuczne. Fałszywe. Marla nie wiedziała, dlaczego tak to

wydawały się srebrzyste w księżycowej poświacie. - Pani jest największą kłamczuchą, jaką w życiu spotkałem, a to dużo powiedziane, bo poznałem ich wiele, i to całkiem sprytnych. - To na pewno. - Uniosła podbródek, nie mając zamiaru się cofać. Nie mogła nie czuć ciepła jego ciała i tego, że jego mocne, stwardniałe palce spoczęły na dolnej części jej pleców. - I co zamierzasz z tym zrobić, Smith? - szydziła. Białe zęby znowu błysnęły w szelmowskim uśmiechu. Sprawdź - Nie spisz? - Cholera, nie zamierzał dac za wygrana. Marla przewróciła sie na wznak, z rozmachem odrzucajac w 398 bok jedno ramie, jakby cos zaczynało docierac do jej swiadomosci. - Marla? - powiedział całkiem głosno, ze złoscia. Teraz musiała ju¿ zareagowac. - C-co? - Zamrugała powiekami i spojrzała na niego zmru¿onymi oczami. - O Bo¿e, ale mnie przestraszyłes. Alex? - Udajac bardzo zaspana, ziewneła i popatrzyła na zegar. - Która godzina? - Pózna. Wiem o tym. Własnie wróciłem. Wydaje mi sie, ¿e ktos był w moim biurze... to znaczy w gabinecie, tutaj, w domu.