suknię, przesunął dłońmi po ciepłej, delikatnej skórze. Uśmiechnął się do siebie. Powóz zakołysał się i stanął, wyrywając go z zadumy. Lucien pomógł wysiąść ciotce i kuzynce. Panna Gallant zawahała się, nim podała mu rękę i zeszła po stopniach na ziemię. Nachylił się ku niej. - Pani mnie hipnotyzuje - szepnął. - A pan lubi sprawiać kłopoty - odparła i cofnęła drżącą dłoń. Dogoniła Rose przy wejściu i otoczyła ją ramieniem. Nie zdążył nic odpowiedzieć. Na Lucyfera, jakże jej pragnął! Nie odrywając wzroku od zaokrąglonych bioder Alexandry, pospieszył za damami do środka. Kamerdyner powitał ich w drzwiach i zaprowadził na piętro do salonu. Gdy stanęli w progu, Lucien zmełł w ustach przekleństwo. - Mówił pan, że to będzie kameralne przyjęcie - szepnęła panna Gallant. - I jest, jak na londyńskie zwyczaje - skłamał. Nie lubił niespodzianek. Choć był to dopiero początek sezonu, po salonie Howardów kręciło się pół setki gości, prawie dwa razy więcej, niż się spodziewał. Część przeszła do sąsiedniego pokoju muzycznego i biblioteki. Po wejściu ich czwórki nagle zapadła cisza, a po chwili rozległ się szmer podnieconych głosów. - Lordzie Howard, lady Howard - przywitał gospodarzy, choć miał ochotę udusić oboje. - Chciałbym przedstawić panią Delacroix, pannę Delacroix i jej damę do towarzystwa, pannę Gallant. http://www.e-fizjoterapia.edu.pl - Sądziłam, że chcesz poznać prawdę. - Oczywiście. - A więc pracuję dla rządu. - To dlaczego nie ma twoich danych w żadnej bazie? Słysząc to, zbladła jak ściana. - Żadna Klara Stuart nie istnieje. Nic nie ma na temat jej ubezpieczenia, podatków, zatrudnienia. Nic! - Boże! Kazałeś mnie sprawdzać? - Tak. - Jak drobiazgowe było to śledztwo? - spytała drżącym głosem. - Jak wnikliwe? - krzyknęła, kiedy nie odpowiedział od razu. - Gdy się pojawiłaś, poprosiłem przyjaciela, żeby cię sprawdził, a potem zapomniałem o całej sprawie. Operacja została przeprowadzona na tyle rzetelnie, by stwierdzić, że, według tego, co zapisano w różnych bazach danych, nie istniejesz. Klara zaklęła pod nosem i pobiegła do swojej sypialni. Wyciągnęła z szafy torbę i rzuciła ją na łóżko. - Wyjeżdżasz bez słowa wyjaśnienia? - usłyszała głos Bryce'a. - Nie wyjeżdżam, a ty nie zdajesz sobie sprawy, co zrobiłeś - odpowiedziała, wydobywając z torby komputer oraz telefon.
- Dzisiejszej nocy nic takiego nie mówiłaś - zauważył z uśmiechem. - To było w nocy - stwierdziła sucho, a on tylko czekał, aż trzaśnie drzwiami i wyjdzie z kuchni, lecz tego nie zrobiła. Za to podeszła bliżej, rozwiązała mu szlafrok i wsunęła rękę pod materiał. Bryce objął ją szybko i pocałował. - Dzień dobry, kochanie - powiedział. - Uhm... - mruknęła, wyczuwając, że Bryce'a ogarnęło podniecenie. Zrobiło się jej gorąco. Nim zdążyła się opanować, Bryce pocałował ją jeszcze dwa razy. Sprawdź Alexandra wydała dźwięk, który równie dobrze mógł być cmoknięciem dezaprobaty, jak zduszonym śmiechem. - Pański język, milordzie. Rose pociągnęła nosem. - Nie będę miała przyjęcia. Już otwierał usta, żeby rzucić złośliwą uwagę, ale powstrzymał go wyraz twarzy Alexandry. - Oczywiście, że będziesz miała - powiedział burkliwie. - Panna Gallant jest odpowiedzialna za twoje wprowadzenie do towarzystwa, więc ona również zajmie się sprawą kolorów i dekoracji. - Zerknął na ciotkę. - I zaaprobuje listę gości. Pani Delacroix poczerwieniała na twarzy. - Nie pozwolę, żeby guwernantka dyktowała, kto zostanie zaproszony. - Owszem, chyba że chcesz, żebym ja o tym zadecydował.