tu, ponieważ wciąż mnie kochasz, a to jest

Oprzytomniała i przeraziła się. Nie rozumiała, jak mogła do tego dopuścić. Nigdy dotąd nie zdarzyło jej się stracić panowania nad sobą. Nie miała pojęcia, że można się tak zatracić w pożądaniu, że człowiek zapomina o bożym świecie, nawet o tym, co jest dla niego najważniejsze. - Co ty wyprawiasz? - szepnęła. - Coś, co ci się bardzo podobało - odparł. - Wcale mi się nie podobało. - Carrie chciała się cofnąć, ale nie miała dokąd, więc tylko oparła się o blat. - Nie kłam. Wiem, że ci było dobrze i że podobałoby R S ci się, gdybym to zrobił jeszcze raz. To, co nas do siebie ciągnie, jest bardzo silne... - Nic nas do siebie nie ciągnie - wpadła mu w słowo Carrie, bo zdążyła już oprzytomnieć. Niestety, to on miał rację. Nie chciała go, nie chciała, żeby ją coś łączyło z tym strasznym człowiekiem, który zamierzał jej zabrać Danny'ego, a mimo to http://www.e-domydrewniane.info.pl/media/ U kobiety, która odrzuciła się na oparcie tronu, były chłodne fioletowe oczy, władcze, nieprzyjemne i jednocześnie czarujące. Krótkie włosy, jasne do srebrzystej bieli, były ułożone w lekkim bałaganie. Zmysłowe usta nie skry¬wały pogardliwego uśmiechu, a ostra linia nosa dodawała osobie jeszcze więcej pychy. W roli jedynej ozdoby występowały złote kolczyki w formie trójlistnej koniczyny z długimi trzonka¬mi -łańcuszkami. Piękno Lereeny nie poddawało się krytyce, nawet błahej. Turkusowa sukienka z gładkiego, drogiego i chłodnego z wyglądu jedwabiu szczelnie otaczała idealną figurę. W głębokim, do połowy biodra, rozcięciu, widniała zgrabna nóżka, ledwie dotknięta opalenizną. “I czym Lenowi nie dogodziła?” - powoli pomyślałam. - Strażniczka - człowiek. Ciekawe -- Władczyni zarzuciła jedną nogę na drugą, i rozcięcie otworzyło się na oścież na całej długości. Mężczyzna na moim miejscu zaśliniłby się. Kobieta, zresztą, też - ale jadowicie, od zawiści. Ja patrzyłam na Lereenę doskonale obojętnie, jak na zwykłego partnera, z którym zamierzałam nawiązać nadzwyczaj ważną dla nas obojga transakcję. -- On był pewien, że odezwie się na twój zew. - w zamyśleniu i niezrozumiale kontynuowała Władczyni, szacująco ślizgając się po mnie spojrzeniem. -- Dlaczego, ciekawie? Co takiego ważnego nie mógł powiedzieć komukolwiek innemu? - Na przykład, wam? - nie wytrzymawszy uściśliłam. - Mi? - Wampirzyca skrzywiła się, jakbym złożyła jej złą ofertę. -- Nie. Myślałam, że Nadwornej Zielarce. Zresztą Kella jest już zbyt stara na Strażniczkę. Uczciwie mówiąc, ja nie pojmuję, dlaczego on już dawno nie usunął jej ze stanowiska, i jeszcze pozwala sobą dowodzić. Gdybym była na jego miejscu, Zielarka znałaby swoją rolę. - Tak, nami już nie będziesz dowodzić. - zawarczałam, krzywiąc się na niewzruszonych Strażników, ściskających moje nadgarstki, jak dwa stalowych pręty. Mnie, poniżająco rozpiętą między dwoma wampirami, zaciągnięto do samego miasta. Dobrze, że choć pozwolili naciągnąć ofiarowany przez Orsanę but, inaczej ja bym do krwi zdarła sobie skórę na bosej nodze. Jeszcze dwójka strażników prowadziła pod uzdę ogiery. Rolar i Orsana, jednakowo nasępiwszy się i zachowując dumne milczenie (to było nietrudne, Straże same przerywały każdą próbę rozmowy), trzęśli się w siodłach ze skrępowanymi za plecy rękoma. Wilk biegł obok, nie dając wampirom schwycić się lub chociażby odwiązać linki. Przy domie Narad (w arlijskim wykonaniu on bardziej przypominał kupieckie stragany z białego elfickiego granitu) rozłączyli nas – przyjaciołom nakazali iść dalej, a mnie, po godzinnym oczekiwaniu na ganku, powlekli na “audiencję”. Choć bardzo to dziwne, Lereenię pochlebiał ten niecodzienny komplement. Ona niedbale machnęła ręką, wampiry wypuściły mnie i zgodnie cofnęły się na krok. Jeszcze jeden ruch, i zostałyśmy w domu same. Potarłam poobijane nadgarstki. Ciekawie, może ona czytać moje myśli? Ja na wszelki wypadek postawiłam magiczną obronę od telepatii, lecz nie czułam się bezpieczna. To zaklęcie szybko rozpadało się, wypadało odnawiać je co pięć – dziesięć minut, a to drażniło, odczyniało i mieszało się z innymi zaklęciami. - Siadaj - kiwnęła Władczyni na jeden ze stołków, zwróconych w stronę długiego stołu w centrum sali. Sprzeciwianie się było głupotą. Lereena wstała, z głośnym stukaniem obcasów przeszła się po marmurowej podłodze i siadła naprzeciwko, sczepiwszy ręce pod brodą. Pojedynek spojrzeń przegrałam w pierwszej minucie. Patrzeć jej prosto w oczy było nieznośnie, szczera pogarda mieszała się w nich z litością - tak jak stary wilk patrzy na szczekającego szczeniaka, który przez głupotę zagrodził mu drogę do owczarni. - To jego sprawa i jego prawo. - nareszcie odezwała się Władczyni. -- Ważny rezultat. Sądzę, że pojawiłaś się w Arlissie, by przeprowadzić obrzęd na moim Kręgu? Czemu dogewski ci się nie podoba? “Nie czyta, - pomyślałam ucieszona. –Albo oszukuje, czeka, aż spróbuję ją zaczarować?”

- No owszem. 41 Podczas rozprawy przed sądem w Hendon Shipley usłyszała, że John Bolsover zostanie odesłany na drugi miesiąc do aresztu. Nie musiała tam być, ale czuła się w obowiązku zobaczyć go jeszcze raz. Sprawdź - Nie bądź naiwna - uśmiechnął się z politowaniem. - Po co miałbym się aż tak poświęcać? Od początku mogłem cię mieć. Pragniesz mnie od pierwszej chwili. Czyżbyś już zapomniała, co zaszło w gabinecie Darrena? - Nie! To nieprawda! Ty... - Przecież nie ma się czego wstydzić. Ja też pragnę cię od pierwszego spojrzenia. R S - Ale ja ciebie nie chcę! - Niepotrzebnie z tym walczysz. - Nikos przytulił Carrie. - Jesteś potworem - syknęła, usiłując się wyswobodzić