Kiedy po zapłaceniu rachunku ruszyli do wyjścia, Jackson wskazał głową toalety.

- Pani współpraca mnie również uczyniłaby szczęśliwym - odparł, przesuwając po niej wzrokiem. Alexandra oblała się rumieńcem i ruszyła do drzwi. - Nie sądzę zatem, żeby kiedykolwiek był pan szczęśliwy, milordzie. - Byłem przez chwilę zeszłego wieczoru. Zatrzymała się. - Szkoda więc, że nie chce pan osiągnąć szczęścia z własną żoną. Ktokolwiek nią zostanie. - Moje poglądy na temat małżeństwa wyraźnie panią oburzają. - Owszem. Jeśli wybierze pan kobietę posiadającą odrobinę inteligencji, lepiej niech pan jej nie oświeca w sprawie swoich uczuć czy też raczej ich braku. O dziwo, poczuł się w tym momencie jak kompletny osioł. - Czy nie powinna pani skupić się na przygotowaniu mojej kuzynki do małżeństwa? - Tak, milordzie. Opuszczając gabinet, posłała mu spojrzenie, które mówiło, że wykorzystuje swoją pozycję. Przy pannie Gallant najwyraźniej tracił rozum. Jedną z jego zasad było wykorzystywanie każdej przewagi, ale zanosiło się na to, że również od niej będzie musiał odstąpić. Wiedział, że guwernantka będzie go unikać do końca dnia, więc poszedł na obiad do Boodle'a. Pod oknem wypatrzył wicehrabiego Beltona. Podszedł do niego z uśmiechem. http://www.domy-drewniane.info.pl/media/ - Nie sądzę, żeby chodziło mu o stały pobyt w piwnicy - wtrąciła Emma. Alexandra spiorunowała ją wzrokiem. - „Panna Gallant lub ja będziemy panią dalej informować.” - Nie wydaje się, żeby zamierzał cię skrzywdzić. - Może, ale sama widzisz, jaki jest arogancki. - Hm. Przeczytaj do końca. - „Panno Grenville, Alexandra wspominała o pani jako o najbliższej osobie. Szczerze pani zazdroszczę i mam nadzieję, że niebawem się spotkamy. Przyjaciele Alexandry są wyjątkowi, natomiast wrogom brakuje inteligencji, poczucia humoru, wrażliwości i innych cech, które tak bardzo w niej podziwiam. Nie mogę się doczekać, żeby panią poznać. Lucien Balfour, lord Kilcairn.” Usiadła powoli. - Och! - wyszeptała. - Musiał go wysłać dawno temu.

- Zostanę, jak długo będę potrzebna - odparła ostrożnie. Miała nadzieję, że hrabia nie podsłuchuje. Rose westchnęła. - Dzięki Bogu. - Chciałabym poznać twoją matkę. - Przesunęła wzrokiem po falbaniastej sukni dziewczyny. - A po śniadaniu może weźmiemy się do pracy. Sprawdź kocham ich, omal jej się nie wyrwało. - Nie ufam im. - A mnie ufasz? - zapytał ochrypłym głosem, oderwawszy usta od jej ramion i szyi. Zamknęła oczy. - Tak, mimo że nie chcę. - Panna Gallant sama idzie przez życie, tak? Próbowała odczytać wyraz jego twarzy, ale dostrzegła jedynie ciekawość i pożądanie. - Panna Gallant doszła do wniosku, że to najlepszy sposób, żeby przez nie przebrnąć. Powoli zsunął z jej ramion wąskie tasiemki. - Ale nie dzisiaj - mruknął. Potrząsnęła głową. - Nie dzisiaj. Halka z. szelestem opadła na podłogę. Alexandra została w samych pończochach i