frontem pieniły się krzewy i chwasty.

uczestnicy zaczęli świrować, jakichś dziwacznych obrzędów na którymś z cmentarzy lub jakiegoś pijaka, który na ulicy ugryzł innego pijaka. - Wiem. - Bryan McAllistair uśmiechnął się niewesoło i pokiwał głową. - Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Sean popatrzył na leżące przed nim notatki, potem znów podniósł wzrok na swojego gościa. - Pan brał udział w tamtej nieprzyjemnej historii w Rumunii, prawda? - zagadnął, starannie dobierając słowa, zaś owa ostrożność wynikała z tego, że wiedział bardzo dużo o istotach nie do końca ludzkich, lecz dla dobra swojej rodziny wolał tego nie ujawniać, dlatego też na zewnątrz zazwyczaj udawał sceptyka. - Znalazłem się w Rumunii w celu wygłoszenia serii wykładów - skorygował Bryan. - Zupełnym przypadkiem usłyszałem plotki o szykującej się imprezie i powiadomiłem policję. Gdyby na czas potraktowała moje ostrzeżenia poważnie... - Wzruszył ramionami. - Kto RS 93 wie, czy nie złapaliby wówczas tego, kto za tym stał? Niestety, główny prowodyr zdołał zbiec. - Przynajmniej nikt nie zginął - zauważył Sean, lecz potem http://www.dobryproktolog.pl/media/ Dane zatrzymał się. Zapalił papierosa i spojrzał nad płomieniem zapałki. Izzy nadal patrzył. I wiedział, że Dane patrzy na niego. Uniósł dłoń, udał, że celuje i strzela. Potem się uśmiechnął. Dane go zignorował. Kiedy szedł w kierunku samochodu, nadal czuł na sobie spojrzenie Izzy'ego. Wsiadł do jeepa i odjechał. - Co? - krzyknęła Kelsey, która podskoczyła na dźwięk pukania. Nie przestraszyła się, była tylko zaskoczona. Siedziała na podłodze przed komodą Sheili, po

pan. - Opowiedziałem już panom, co widziałem. - Niech pan postara się przypomnieć sobie wszystko, każdy szczegół. Jutro przejrzy pan naszą kartotekę ze zdjęciami, może pan kogoś rozpozna. RS 55 Sprawdź w Nowym Orleanie najprawdopodobniej zostanie wyznaczony cmentarz - ale który? Ponownie zerknęła na niebo. Księżyc wyglądał groźnie, lecz wciąż jeszcze nie była to Czarcia Pełnia, zalewająca wszystko krwistą poświatą. Kiedy wysiadła z samochodu, poczuła, że coś jest nie tak, więc pędem wpadła do środka, gdzie czekała w pełni gotowa do akcji Stacey, która oblała się wodą święconą, a w dłoni trzymała pistolet nabity specjalnie przygotowanymi kulami ze srebra i osikowego drewna. - Mogłam cię zabić! - krzyknęła na widok Jessiki. - Ale nie zabiłaś. Dobrze cię wyszkoliłam i mam do ciebie zaufanie. - Dobrze, że wróciłaś. Przyznam się szczerze, że nigdy w życiu się tak nie bałam. Cały czas mam wrażenie, że jeszcze ktoś tu jest. - Bo jest! - rzekła z przekonaniem Jessica. - Gdzie Jeremy?