samym jak to, które pięćset lat temu namalował Leonardo

- Doskonale - burknął, odwrócił się i skierował w stronę ferrari. Chyba nie zostawi jej tutaj? Nie zrobiłby tego! W milczeniu patrzyła, jak Lorenzo odchodzi. - Zaczekaj! - krzyknęła i potykając się, pobiegła za nim. - Lorenzo zatrzymał się nagle i odwrócił. - Muszę się skontaktować z firmą wynajmującą samochody i poinformować ich, co się stało. - Nie będą zachwyceni, że uszkodziłaś ich samochód. To może sporo kosztować - ostrzegł ją chłodno. - Jestem ubezpieczona - zaprotestowała, ale zimny strach ścisnął jej żołądek. Jej kuzyn ostrzegał ją przed przykrymi konsekwencjami ewentualnego wypadku. - Nie sądzę, żeby ci to pomogło, zwłaszcza jeżeli poinformuję odpowiednie władze, że jechałaś prywatną drogą i naraziłaś mnie na niebezpieczeństwo. Będziesz potrzebować dobrego adwokata, to kosztuje. - Ale to nieprawda - protestowała słabo Jodie. - Nawet cię tu nie było, kiedy... - głos zamarł jej w krtani. Wzruszył ramionami i ruszył do samochodu. Jodie patrzyła bezradnie, jak otwiera drzwi. To był najbardziej nienawistny, najbardziej wredny mężczyzna, jakiego spotkała. Arogancki egoista, z pewnością ostatni, z jakim chciałaby się związać. Ale rozsądek podpowiadał, że jest późna noc, a ona znajduje się na terenie prywatnym, zdana na łaskę i niełaskę tego antypatycznego typa, gotowego zostawić ją tutaj. Lorenzo uruchomił silnik i zamierzał ją minąć. Jodie ogarnęła panika. Rzuciła się biegiem, nie bacząc na ból w nodze, i zabębniła w drzwi kierowcy. Zachowując kamienną twarz, Lorenzo otworzył okno. - Zgadzam się - rzuciła. - Wyjdę za ciebie. Patrzył na nią beznamiętnie i pomyślała, że zmienił zdanie. - Zgadzasz się wyjść za mnie? Skinęła głową i odetchnęła z ulgą, kiedy otworzył drzwi od strony pasażera. - Daj mi kluczyki i poczekaj, aż przeniosę twoje rzeczy - rzucił szorstko. Noc była ciepła, ale lęk i zmęczenie zrobiły swoje. Ręka Jodie drżała. Dłoń Lorenza była długa i elegancka, palce smukłe, ale mocne, inaczej niż u Johna, który miał pulchne dłonie i krótkie, mięsiste palce. Ciekawe, co takie dłonie mogłyby zrobić z ciałem kobiety, pomyślała przelotnie i zaraz zawstydziła się tej myśli, instynktownie cofając dłoń i unikając jego dotyku. Lorenzo ze zmarszczonymi brwiami wysiadł z ferrari, podszedł do samochodu Jodie i otworzył bagażnik. Jej unik świadczył o kompletnym braku doświadczenia seksualnego. Sądził, że coś takiego już nie istnieje. Ostatnio widział kobietę unikającą w taki sposób kontaktu z mężczyzną na czarno - białym filmie w towarzystwie swojej świętej pamięci babki. Obracał się w świecie ludzi bogatych i eleganckich, w świecie, którym rządził cynizm, chciwość i zawiść. Władza nie idzie w parze z dobrocią, a on sam wiedział o tym najlepiej. Jodie O1iver nie przeżyłaby w tym świecie nawet jednego dnia. Wzruszył ramionami. W końcu to nie jego zmartwienie. On miał swoje problemy, a ona była tylko narzędziem do ich rozwiązania. http://www.dobrygeriatra.pl/media/ na małżeństwo rodziców. Przyznawał rację ojcu, który zaaranżował jego przyszłe małżeństwo. Skoro nie można mieć pewności, czy ewentualnej żonie nie chodzi przypadkiem wyłącznie o majątek i tytuł, to lepiej ożenić się z dziewczyną, która to wszystko już ma. Stephana, gdy tylko zrozumiała, na czym naprawdę będzie polegać rola książęcej małżonki, szybko się zniechęciła. Chciała się bawić, korzystać z życia. Niekończące się oficjalne obowiązki nużyły ją i męczyły. Dlatego odeszła. Tanner nie rozpaczał. I nie oszukiwał się. Wiedział, że skoro wcale mu jej nie brakuje, to nie łączyła ich prawdziwa miłość. Oboje tylko się oszukiwali. Układ z Parker od samego początku będzie przejrzysty

- Sama klasyka - wyjaśniła. - I to tylko spokojna. - A mężowie mają tu wstęp? - Oczywiście, każdy ma, pod warunkiem, że będzie się cicho zachowywał. - Dziewczynki też? - Raczej nie za często - uśmiechnęła się Karolina. Sprawdź - To tylko Izabela, ona jest jak rodzina... - Wcale nie - ucięła Flic. Izabela patrzyła na nią w osłupieniu. - Jak możesz tak mówić? - Przypomniała sobie zadrapania, siniaki, krew. - Jak...? Zrobiło jej się niedobrze. Zapragnęła natychmiast stąd wyjść. - Mogłabyś nas na chwilę zostawić? - spytała Flic z lodowatą uprzejmością. - Nie miej pretensji do Imo, że wyznała prawdę. - Izabeli trudno było zdobyć się na normalny ton. - I nie rań jej więcej. - Dlaczego mi to mówisz? Izabela musiała najpierw przełknąć ślinę. - Jej nogi... - wykrztusiła z trudem.