Mokre, śliskie palce gorączkowo próbowały znaleźć spust. Słyszała urywany oddech Manna. Oślepiona, ze skrępowanymi rękami, miała niewielkie szanse na celny strzał. Ale i tak próbowała znaleźć spust. Nacisnąć. Zrobić coś, nawet jeśli zrani go tylko w duży palec u nogi. Broń znowu jej się wyślizgnęła. To już koniec. Mann pochylił się, zamierzył, żeby kopnąć Rainie w twarz i... – Stać! Policja! Nagle całą okolicę zalały światła. Rainie starała się coś dojrzeć zapiaszczonymi oczami. Światła były zbyt jasne, głosy za daleko. Jej palce znowu trafiły na broń. Odwróciła głowę i zobaczyła, że Richard Mann rozgląda się jak zwierzę złapane w potrzask. Oddychał ciężko. Ona też. Jego twarz była brzydka, wykrzywiona wściekłością. A jej? – Pieprzyć ich – warknął nagle. Zamierzył się, żeby zdzielić ją w głowę... I wtedy Rainie pociągnęła za spust. Richard Mann padł na ziemię w chwili, gdy trzej inni policjanci otworzyli ogień. Rainie odtoczyła się na bok. Leżała metr od ciała swego oprawcy i patrzyła, jak nienawiść powoli zamiera w jego oczach. Chwilę potem nadbiegł Quincy. Poznała go po zapachu. Pochylił się i przytulił ją do siebie. – Przyjechałem jak najszybciej – wyszeptał. – Obiecałem ci. Teraz widziała też innych. Abego Sandersa. Luke’a Hayesa. Shepa O’Grady. I Danny’ego, który ze łzami na policzkach tulił się do ojca. http://www.dobra-medycyna.net.pl tonem listu i dokładnym wskazaniem godziny spotkania wyprowadzić nowoararackiego władcę z równowagi – z jednej strony przypomnieć mu, że jest inna władza, wyższa od przeorskiej, z drugiej zaś sprowokować ojca Witalisa do gwałtownych i niepowściągliwych wypowiedzi. A nuż się uda i dzięki temu szybciej będzie można się dobrać do istoty sprawy niż za pomocą reweransów i owijania w bawełnę. No cóż, gwałtowność Berdyczowski wywołał, i to nawet w nadmiarze. Czcigodny ojciec spacerował niecierpliwie pod gankiem komnat przeorskich, ubrany w stary, prastary nawet habit, nie wiadomo dlaczego podwinięty prawie do pasa, tak że widać było wysokie, brudne buty, i wymachiwał zegarkiem – ogromną cebulą. – A, prokurator! – zawołał, zobaczywszy Berdyczowskiego. – Trzy minuty po drugiej. Czekać na siebie pan daje? Nie za wiele zuchwałości? Zamiast odpowiedzi i także bez powitania Matwiej Bencjonowicz pokazał palcem wielki zegar zdobiący wspaniałą dzwonnicę i – jak wszystko wskazywało – niedawno
panowie, gramy na parol! – Zgarnia wygraną i zagina róg swojej karty. Ryzykuje niewiele. Jeśli teraz przegra, straci stawkę z pierwszej partii. Jeśli zwycięży, bankier podwoi jego zysk. 31/86 Sprawdź Starzec wyjaśnił: – To szczególna łaska Boża, tak samo jak wybawienie od lubieżności. Przez pierwsze tygodnie starców mocno wszy i pchły dręczą – myć się reguła nam nie pozwala. A bez włosów o wiele lżej i ręce, od wstydliwego czochrania się oswobodzone, nabożnie do modlitwy się składają. – Złożył bogobojnie dłonie. – A mnie insekty ponad rok dręczyły. I nie było moim mękom końca, powtarzałem za Hiobem: „Ducha rozpadu noszę, proszę trumny i jej nie dostaję”. Nie było dla mnie trumny ani wybaczenia. Dopiero niedawno zrobiło się lepiej. Czuję, że na ciele osłabłem. Chodzę z trudem, trzewia pożywienia nie trzymają, a rano, kiedy wstaję, w głowie wciąż mi się kręci. – Izrael uśmiechnął się z zachwytem. – To znaczy, że już blisko. Niedługo już mi zbawienia czekać. A do tego wreszcie i w głównej mojej męce ulgi zaznałem. Cielesnego biesa Pan odwołał. I sny teraz mam jasne, radosne. Kiedy ciebie zobaczyłem, młodą, piękną, wsłuchałem się w siebie – nic się nie poruszyło. Znaczy się, oczyścił mnie Pan Bóg. Oczyścił i przebaczył.