papierosem i zgasił niedopałek w kryształowej popielnicy. - Zrobie wszystko, ¿eby zapewnic mojej rodzinie bezpieczenstwo. Jutro zadzwonie do firmy ochroniarskiej, zamówie kamery i zało¿e lepszy system alarmowy. Porozmawiam z Paterno i postaram sie, ¿eby w naszej dzielnicy czesciej pojawiały sie patrole. Cissy nigdzie nie bedzie wychodziła sama. Lars mo¿e ja zawozic do szkoły i na lekcje jazdy konnej i przywozic z powrotem. Przez cały czas ktos powinien pilnowac Jamesa. Cały czas, dwadziescia cztery godziny na dobe. - Jego twarz była blada jak sciana, wydawał sie naprawde zaniepokojony. - Nikt nie skrzywdzi moich bliskich. - Amen - potwierdziła Eugenia. - Musze sie napic. - Alex wstał od stołu. - Mamo? - Mo¿e rzeczywiscie... kieliszeczek brandy. To wszystko jest takie... takie okropne... o Bo¿e, moje klucze! - Eugenia pobladła. - Moje klucze gdzies zgineły. Myslicie, ¿e mógł je zabrac ten ktos, kto dostał sie do domu? - Nie - powiedziała Marla szybko, jej serce zaczeło bic mocniej. Widziałam je tamtej nocy. Otwierałas gabinet Aleksa. http://www.dietaizdrowie.net.pl Ktoś po drugiej stronie się zawahał. Tymczasem Robby wydał triumfalny okrzyk. Kolejny czarny charakter w grze wideo został unieszkodliwiony. - Kto tam? - zapytał Shep. Czyjś stłumiony głos odpowiedział: - Gość, który zabił Ramóna Estevana, jest w kamieniołomie w gospodarstwie starego Adamsa. W jaskini. Krew zastygła Shepowi w żyłach. - Co? - zapytał. Tętno mu podskoczyło. - Kto mówi? Szczęknięcie. - Halo? Ktoś odłożył słuchawkę. - Halo? Niech to cholera! - Przez chwilę gapił się na słuchawkę, potem ją odłożył. Ręce miał spocone, a serce waliło jak tam-tam. Przeszedł przez korytarz i wyjął ze spiżami swoją ulubioną, dużą latarkę. - Wychodzę - powiedział akurat w momencie, gdy Peggy zdjęła garnek z ognia i zaczęła odsączać tłuszcz.
Dlatego ¿e lustro tak silnie odbija swiatło. W przeciwnym wypadku musiałby czekac, a¿ kierowca oswietli go swoimi reflektorami. To dało mu kilka sekund wiecej, a liczyła sie ka¿da sekunda. Wiedział, ¿e kierowca zacznie hamowac i skreci, ¿eby go wyminac. Droga była mokra, Marla Cahill 315 Sprawdź W drugim pokoju rozległ sie niski, gardłowy smiech... Kuchnia pachniała tłuszczem i dymem papierosowym. - Ma ich tyle, ¿e nie bedzie jej brakowac tej jednej. - Mama - szepneła teraz Marla, czujac jak oblewa ja zimny pot. Rozmawiała ze swoja matka. W górze leniwie obracał sie wentylator, a na szybie przymknietego okna brzeczała mucha. Ale co robiłaby Victoria Amhurst w tej obskurnej sypialni z po¿ółkłymi firanami, wystrzepionym dywanem i zakurzonymi ¿aluzjami? Gdzie wtedy były? Dlaczego ma wra¿enie, ¿e w domu? Marla wstrzymała oddech, zaciskajac palce na kołdrze i le¿ac na łó¿ku - na tym kuriozalnie wielkim ło¿u z palisandru - i starała sie przywołac twarz matki. Widziała zdjecia w