celowo.

O dziwo, poczuł się w tym momencie jak kompletny osioł. - Czy nie powinna pani skupić się na przygotowaniu mojej kuzynki do małżeństwa? - Tak, milordzie. Opuszczając gabinet, posłała mu spojrzenie, które mówiło, że wykorzystuje swoją pozycję. Przy pannie Gallant najwyraźniej tracił rozum. Jedną z jego zasad było wykorzystywanie każdej przewagi, ale zanosiło się na to, że również od niej będzie musiał odstąpić. Wiedział, że guwernantka będzie go unikać do końca dnia, więc poszedł na obiad do Boodle'a. Pod oknem wypatrzył wicehrabiego Beltona. Podszedł do niego z uśmiechem. - Od paru dni jesteś nieuchwytny - stwierdził Robert, sięgając po butelkę madery. - Ciebie też ostatnio nigdzie nie widać. - To prawda. - Zerknął na kelnera. - Może być. Dziękuję. - Słucham, milordzie. - Mężczyzna pospieszył ku innemu gościowi. - Moja matka przyjechała trochę wcześniej - wyjaśnił Belton. - Przez cztery dni byłem praktycznie uwiązany w domu. Musiałem wysłuchać wszystkich plotek z Lincolnshire. - Coś ciekawego? - Nic. - Nalał wina do kieliszków. - Tutaj dzieją się dużo ciekawsze rzeczy. - Jakie? - spytał Lucien, zadowolony, że może czymś zająć uwagę. - Podobno pewien kawaler zatrudnił u siebie znaną cudzołożnicę i morderczynię. Kilcairn odchylił się na oparcie krzesła. http://www.deska-elewacyjna.net.pl/media/ - Mogę teraz ją zobaczyć? - Najpierw powinniśmy pójść do twojej matki. Nabierze podejrzeń, jeśli będziemy zwlekać z podzieleniem się z nią wielką nowiną. - Tak. Przykazała, że natychmiast mam ją powiadomić. Wiedźma! - Więc jej nie rozczarujmy. - Powiedzieć Lex, że nie wyjdę za ciebie? - Naturalnie. Opowiedz jej, jaka będziesz szczęśliwa z Robertem. Oczywiście po tym, jak zwierzymy się twojej matce z naszego szczęścia. Rose zmrużyła oczy, a na jej twarzy odmalował się wyraz powątpiewania. - Na pewno mnie nie zwodzisz? Życie bez poczucia humoru, którego nie brakowało Alexandrze i jemu, musiało być piekielnie nudne.

- Tak, znam kobietę, która kocha moje dziecko jak własne. Potrafi doprowadzić mnie do szaleństwa jednym dotknięciem. Kocha się ze mną tak, jakby nie było jutra. Nie pojmuję jednak, w jaki sposób potrafi zapanować nad emocjami i usuwać je na margines, kiedy chce, a potem znowu do nich wracać - mówił wzburzonym tonem. Klara pomyślała, że nikt dotąd tak dobrze jej nie rozumiał. W pracy była opanowana jak mężczyzna, w końcu często przestawała ze snajperami, których angażowano do określonych zadań. Teraz pewnie miałaby trudności z odzyskaniem dawnej formy, która pozwalała na utrzymanie emocjonalnej rezerwy. Czuła, że słabnie, gdy patrzy w oczy Bryce'a. - Zrobiłam coś, co ich zraniło - wyznała. - Co takiego? - spytał miękko. Zaczęłam pracę w CIA, powiedziała w duchu. - Porzuciłam ich. Sprawdź - To całkiem inna historia, która nie ma nic wspólnego z moimi uczuciami dla krewniaków. - Nikt nie usłyszy tej opowieści. Nigdy. - Więc nic mi pani nie powie? - Nie. Podniósł się z ławki. - Owszem. Kiedyś pani mi zaufa. - Nigdy panu nie zaufam. Sam pan powiedział, że gdyby nie testament ojca, nigdy nie wziąłby pan ciotki Fiony i Rose pod opiekę, co moim zdaniem upodabnia pana do mojego wuja. Zmrużył oczy. - Pani również nie jest święta, panno Gallant. Proszę nie dokonywać porównań i nie przenosić na mnie nienawiści do swojej rodziny. Okoliczności są zupełnie inne. - Odwrócił się i ruszył w stronę domu. - Dobranoc.