nie wróży niczego dobrego... i ten samochód na zewnątrz. Rozejrzę się

wrzosowiska. - Imo! - Głos Chloe wyraźnie wydobywał się z bolesnym wysiłkiem. Matthew odczekał jeszcze sekundę, a potem puścił się biegiem, zostawiając w tyle ambulans i Chloe. Wcześniej sądził, że jego siły uległy całkowitemu wyczerpaniu, ale teraz napędzał go strach. Był przekonany, że jeśli Imo zapędzi się w głąb wrzosowiska, wydarzy się coś strasznego, a on - choć to brzmi irracjonalnie - nigdy sobie tego nie wybaczy. Mimo wszystko to córka Karo, wnuczka Sylwii, siostra Chloe. Kaszel rozrywał mu płuca, serce pracowało na najwyższych obrotach, przez głowę przelatywały przeróżne myśli, ale wytrwale gonił udręczoną kandydatkę na samobójczynię. Jeśli to ona podłożyła ogień, musi ją złapać, zanim zrobi coś znacznie bardziej szalonego... - Imogen, stój! - Wciąż widział białe, migające w dół i w górę plamy, ale lada chwila czarna otchłań wrzosowiska mogła ją wessać. - Imo, proszę, zwolnij! Światła rozbłysły nagle, ukazując rozległy teren wrzosowisk. Zdezorientowany Matthew podniósł rękę do oczu, a kiedy się odwrócił, http://www.dentaltechnics.pl/media/ towarzyszyła im Sylwia, czasem Izabela, po czym wszyscy wracali do Aethiopii na lunch, podobnie jak w przeszłości. Był to rytuał, który Matthew wydawał się niepotrzebny; znacznie bardziej odczuwał bliskość Karo w domu niż przy jej grobie, ale skoro dziewczynkom na tym zależało, chodził z nimi bez protestu. Z góry ustalone czynności zdawały się przynosić im nieco pociechy i chociaż Matthew wolałby czasem wyrwać się spod tego jarzma, nigdy tego nie próbował. Ze statusu outsidera awansował na członka klanu. Bywał niekiedy przytłoczony tą nowo nabytą, niemal nienaturalną uprzejmością pasierbic, ale pozwalał się nią otaczać, szczęśliwy, że wreszcie ustąpiła dawna wrogość. Jego siły witalne i tak były ograniczone. Miesiące ciągłych utarczek, obaw o trwałość małżeństwa, potem koszmar śmierci i

dotąd nie tknął. - Panie Gardner...? - Przepraszam. To dlatego, że pan powiedział „wczoraj", a mnie się wydaje, że minął już dobry tydzień... Słyszał pan, co stało się z Izabelą, to znaczy z panią Bates? - Tak, wiemy. To wielka tragedia. Sprawdź stoliku obok sofy, gdy nagle usłyszała za plecami kroki. Odwróciła się, bezwiednie oczekując, że zobaczy księcia. Stał tam jednak inny mężczyzna, także przystojny, lecz w niczym nieprzypominający tego, kogo się spodziewała. 74 Spojrzał na Temperę i uśmiechnął się. Wydał jej się całkiem interesujący. — Kim pani jest? — zapytał. — Chyba nie widziałem tu pani wcześniej. Tempera skłoniła mu się z szacunkiem. — Jestem pokojówką lady Rothley, milordzie. W tym momencie zdała sobie sprawę, że to na pewno lord Eustace Yate.