wskazywały jej różne zachowania — wyjątkowo niemądra.

- Od czego? - Od tego i owego. Czy upadła sama, czy ktoś ją popchnął? Policjanci wysłuchali Flic, stwierdzili, że dziewczyna jest w szoku, a potem zorientowali się, że towarzyszący jej staruszek źle się czuje. Zaproponowali, że zabiorą ich razem do szpitala Royal Free, ale stary John tylko się zdenerwował, a Flic zapewniła, że się już dostatecznie pozbierała, by odwieźć go tam taksówką. - Pomagając Johnowi, pomogę samej sobie. - Czy tak będzie lepiej? - spytał go oficer. - Niepotrzebny mi szpital - upierał się John. - Po prostu chcę wrócić do domu. - Nie zaszkodzi dać się przebadać - perswadowała Flic, biorąc go delikatnie pod ramię. - Mnie też przyda się towarzystwo. Stary John już się nie odezwał. Sanitariusze zakryli i zabrali ciało biednej Izabeli, Flic przypuszczała, że do kostnicy St Pankras, tej samej, do której przewieziono jej matkę. Nie myśl o tym. - Zdawało mi się, że nie cierpisz metra? - zagadnęła starego Johna w taksówce. - Owszem - odrzekł nieco drżącym głosem - ale wszyscy czasem http://www.citroen-wdroge.net.pl/media/ Spojrzała w lewo, potem w prawo. Pielęgniarka, paru odwiedzających, kobieta w fioletowym szlafroku, szurająca kapciami. Chloe nigdzie nie widać... Wolno, z namysłem, Flic postawiła puszkę coli na podłodze. Ktoś się ucieszy z darmochy. Ruszyła w stronę wyjścia. 55. Dom w West Finchley był małym segmentem z cegły w burym kolorze, z nieznośnie skrzypiącą furtką. Tylko mikroskopijny frontowy ogródek z perfekcyjnie przystrzyżoną trawą, spulchnionymi i wyplewionymi rabatkami wzdłuż ogrodzenia i przyciętymi krzewami róż świadczył o tym, że należy do Johna. Serce Flic waliło jak młotem, kiedy prosiła taksówkarza, by zaczekał,

- Może nie od ciebie, ale nie sądzisz, że dziewczynki już z nią rozmawiały? - Uśmiechnął się kwaśno. - Zresztą, co ja mówię? Założę się, że jedna z nich już siedzi przy telefonie i przeciera ścieżkę. - Nie musisz być taki cyniczny! - Nigdy dotąd nie byłem... - Znów się uśmiechnął, tym razem Sprawdź - Jak się dziś czujesz? - Nieźle. Ale też nie za dobrze. - Pewnie to ciągle skutek wstrząsu. - Postawiła talerz na stole warsztatowym. - Groosi mówiła, że powinieneś pracować na dole. - Lepiej mi tu, na powietrzu. Flic odeszła kilka kroków i przesunęła ręką po gałęzi wierzby. - Może napijemy się razem herbaty? - W taką pogodę? - Nigdy nie przeszkadzała mi odrobina deszczu. I przyda się mała pogawędka. Oczywiście, jeśli masz czas? Przestał grzebać w ziemi. - Jasne, skoro sobie życzysz... - Po prostu nie mogę wytrzymać sama w domu, zaraz wpadam w dołek.