razem z nim, ale nie chciała wracać do sypialni i gapić się na cztery

organów, to jeszcze w dodatku żył i miał się świetnie? Wtedy trzeba było wysłać dawcę na tamten świat. Zadaniem Diaza było odnaleźć ludzi, którzy za tym stali. Nie pionków, szeregowych bandziorów w rodzaju Pavona i jego licznych kumpli, którzy porywali ofiary Musiało istnieć jakieś miejsce, w którym pobierano i zamrażano organy, aby natychmiast dostarczyć je czekającemu biorcy. Jak dotąd Diaz nie zdołał takiego miejsca zlokalizować. Mógł się też mylić: teoretycznie, bandyci mogli wycinać organy gdziekolwiek, praktycznie w dowolnym miejscu. Ostatecznie nie potrzebowali niczego oprócz skalpela i sporej ilości lodu. Ktokolwiek zajmował się pobieraniem organów, musiał jednak znać się na rzeczy, chociażby po to, by nie uszkodzić cennego towaru. Niekoniecznie musiał to być lekarz, wystarczyłby ktoś z pewnym przeszkoleniem medycznym. Diaz myślał o nim jednak jako o „Doktorze". To pomagało uporządkować myśli. Doktor mógł być szefem całego gangu - któż inny miałby dojścia do listy oczekujących na przeszczep, do nazwisk na niej umieszczonych, do ludzi, którzy mieli wystarczająco dużo pieniędzy, by załatwić sobie prywatną transplantację? http://www.ciosmy.pl - Bez szans, za dobrze się trzymają. Nigdy mi żaden nie odpadł, chyba że sama oderwałam. Ale zawsze pod prysznicem sprawdzam, tak dla pewności. an43 305 Musnął palcami krzywiznę jej piersi, robiąc kółka wokół obu sutków. Jego twarz była poważna. - Nigdy nie kochałem się bez prezerwatywy - Nigdy? Pokręcił głową. Milla patrzyła na jego ciekawskie palce wędrujące w dół, po brzuchu, aby wreszcie zginąć w zagłębieniu pomiędzy nogami. Dwa środkowe palce wśliznęły się do środka, do

zabolało to ją bardziej niż cokolwiek innego. Własny mąż zupełnie nie zwracał na nią uwagi. - Jeśli nie to, to co? Milczał przez dłuższą chwilę. Potem wzruszył ramionami. - Jesteśmy innymi ludźmi. To wszystko. - To wszystko?! - krzyknęła. Czuła, że za chwilę wybuchnie: Sprawdź wiedząc, ile czasu i energii poświęciła na szukanie Justina? Równie dobrze mógł pchnąć ją nożem w plecy. Rozpamiętywała każdą wspólnie spędzoną chwilę, szukając jakiegoś wytłumaczenia, wskazówki. Nie znalazła. Albo Diaz zwariował tamtej ostatniej nocy, albo od samego początku miał swoje plany Przekraczając rogatki El Paso, czuli już wielkie zmęczenie. Minęła północ, a oni byli na nogach od wczesnego ranka, co najmniej osiemnaście godzin. Od Carlsbadu prowadziła już Milla. W El Paso wysadziła Ripa przed hotelem i pojechała do domu. Powoli i ostrożnie, wiedziała, jak bardzo jest skonana. Otworzywszy drzwi garażowe i wjechawszy toyotą do środka, Milla prawie przeoczyła półciężarówkę już zaparkowaną w swoim podwójnym garażu. Wysiadła powoli, patrząc na drugi samochód: