- Jesteś piękna - szepnął.

- Pomyślałem, że jeśli Cordina będzie ci się kojarzyła z domem, może zechcesz zostać dłużej. Spojrzała na niego, a potem szybko spuściła wzrok. - Dostałam rozkaz, żeby pod koniec tygodnia wracać do Anglii. - Rozkazy! - Wzruszył ramionami. Chciał ją objąć, ale rozmyślił się i cofnął dłoń. - Praca jest dla ciebie taka ważna? - zapytał, nie kryjąc rozczarowania. - Wiesz, że tak. - Słyszałem, że cię awansowali. - Owszem. - Cisza, która zapadła po tych słowach, wydała jej się niezręczna. - Na początku będę siedziała za biurkiem. I wydawała rozkazy - dodała ze sztuczną swobodą. - Czy kiedykolwiek myślałaś o tym, żeby się wycofać? - Wycofać się? Wyraz zdumienia w jej oczach sprawił mu przykrość. Nagle przestraszył się, że ona rzeczywiście nie wyobraża sobie innego życia. - A gdybyś mogła zastąpić pracę w ISS czymś innym? - badał ostrożnie. - Skusiłabyś się? Czy może za bardzo pociąga cię ryzyko? - Nie myślę o tym w ten sposób - odparła wymijająco. Nagle zebrała się w sobie i powiedziała to, co nie dawało jej spokoju. - Nie mieliśmy dotąd okazji porozmawiać o wydarzeniach na jachcie. Chcę ci podziękować za to, że uratowałeś mi życie. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że zabiłem tego wściekłego psa - rzekł dobitnie. - Nie mogę patrzeć na to, co ci zrobił. - Delikatnie dotknął sińca na jej policzku, widocznego mimo grubej warstwy makijażu. Cofnęła się, ale ją przytrzymał. - Nie odwracaj się ode mnie - poprosił. - Kiedy zobaczyłem, jak do ciebie mierzy, myślałem, że oszaleję. Nagle wyobraziłem sobie moje życie bez ciebie. To byłby koszmar. Więc się ode mnie nie odwracaj. - Dobrze - powiedziała, patrząc mu w oczy. - Najważniejsze, że już po wszystkim. Jesteśmy bezpieczni. - Bello, nigdy w życiu się nie zgodzę, żebyś znowu narażała się na śmierć! - Edwardzie, posłuchaj... - To ty słuchaj! Nie zgodzę się. Rozumiesz? - Puścił ją i cofnął się o krok. - A teraz spróbuj tych cholernych kasztanów! - Co? - zapytała, zbita z tropu. http://www.catering-dietetyczny.net.pl - A ja owszem. Wchodź. Ich kroki niosły się echem po obszernym holu. Alec zapalił woskową świecę. W blasku świeczników ujrzała pomieszczenie, które nazywał domem. I on śmiał narzekać, że nie ma pieniędzy? Na karmazynowych ścianach wisiały wspaniałe obrazy, a na gzymsie marmurowego kominka stały cenne bibeloty. Ale Becky, zamiast je podziwiać, wpatrywała się w dwie greckie urny we wnękach. - Czy są prawdziwe? - zapytała, nim zdołała ugryźć się w język. - Och, przepraszam... - Ateny, V wiek przed Chrystusem. - Uśmiechnął się dobrotliwie. - O rety... - ledwie zdołała wyjąkać. Rozejrzała się naokoło. Szezlong kryty prążkowanym atłasem niemal zapraszał, by na nim spocząć. Wciąż jednak miała na sobie brudną i przemoczoną odzież. - Czuj się tu jak u siebie. - Alec przeszedł przez pokój. - Bawialnia jest tam, a tutaj sypialnia. Do licha, nie traci czasu, pomyślała. Obiecał jednak, że nie będzie jej ponaglał!

zdziecinniały staruszek? - Tędy, panienko, tędy. Becky weszła za nim do wspaniale urządzonego westybulu. Dlaczego kamerdyner patrzy na nią, jakby była dzikim zwierzęciem w menażerii? Dwaj czujni, muskularni lokaje w liberiach czekali w pobliżu, a służąca w czepku i fartuszku wytrzeszczała na nią oczy. Kamerdyner dał jej jakiś znak i dziewczyna w pośpiechu wbiegła na schody. Działo się tu coś dziwnego. Sprawdź Pieniądze leżały na miejscu, co ostatecznie zbiło go z tropu. Jaka ladacznica ucieka bez zapłaty? Było w tym coś dziwnego. Czy odeszła z powodu dumy? Czy może uznała ostatnią noc za coś lepszego niż sprzedajną miłość? W takim razie, dlaczego z nim nie została? I dokąd poszła? Znów poczuł przypływ opiekuńczości, jak wtedy, kiedy wyobrażał sobie, jak żałośnie doprasza się o pracę w którymś z licznych londyńskich burdeli. Nie mógł znieść tej myśli. W niektórych zamtuzach traktowano dziewczęta dobrze, ale trafiały się też straszliwe miejsca, gdzie je bito i nędznie żywiono. Becky za krótko była w Londynie, żeby o tym wiedzieć. Skoro nie chce jego opieki, to trudno. Wolał się jednak upewnić, czy nic jej nie grozi. Do licha, zatroszczy się o nią, czy będzie tego chciała, czy nie! Zatrzasnął drzwi i ubrał się pospiesznie. A niech to licho, co za zuchwała smarkula! Może myśli, że uroczym uśmiechem i pięknymi oczami usidli kogoś bogatego jak jego bracia? Właściwie dlaczego dziewczyna jej pokroju miałaby się zadawać z młodszym synem?