- Powiedz mi po prostu, ¿e nie kłamiesz. - Alex patrzył na

czterdziestodwulatek, odnoszacy sukcesy prawnik i biznesmen naprawde mógł sie podobac. Ale było w nim cos fałszywego, pod warstwa dobrych manier i wystudiowanego wdzieku wyczuwało sie jakis chłód - mo¿e nawet okrucienstwo, którego nie było w stanie ukryc doskonałe wykształcenie, dobre wychowanie ani kosztowne stroje. A mo¿e to wszystko jest tylko w twojej głowie. Tak czy inaczej, Marla, musisz sie tego dowiedziec. A Alex na pewno ci w tym nie pomo¿e. Nikt ci w tym nie pomo¿e. Wje¿d¿ali na wzgórze. Kierunkowskazy migały w oknach samochodu. Stanyan, Parnassus, Willard... słowa te wydawały jej sie znajome, ale nie były. Nazwy ulic, które bedzie musiała poznac. Mimo ¿e Lars był zawsze do jej dyspozycji, Marla nie 251 ujeła go w swoich planach. Musi byc niezale¿na. Wolna. Musi polegac na sobie. Jej oddech osiadł na szybie biała mgiełka. Zbli¿yła twarz do okna, przypatrujac sie mijanym sklepom. Małe warzywniaki, kwiaciarnie, restauracje i budynki mieszkalne ciagneły sie wzdłu¿ ulic. Dotarli do domu. http://www.bolglowy.com.pl ostatnich dziesieciu minut. Został zaprogramowany w ten sposób, ¿e przez dziesiec minut na ekranie pokazuje sie wygaszacz, a pózniej monitor zostaje automatycznie wyłaczony. - Có¿, nie potrafie tego wyjasnic. - Spojrzała na niego z bólem, po czym nagle wyciagneła reke i dotkneła jego twarzy. - Za du¿o pracujesz. Idz ju¿ spac, Alex. Jutro rano na pewno przyjdzie nam do głowy jakies proste wytłumaczenie. - Powiedz mi po prostu, ¿e nie kłamiesz. - Alex patrzył na nia twardo, nieufnie. - Dobrze, nie kłamie. A ty zachowujesz sie jak wariat! - Odwróciła sie na piecie i ju¿ miała ruszyc do swojego pokoju, kiedy Alex nagle chwycił ja za ramie i odwrócił do siebie.

Mo¿e ró¿nica została spowodowana wypadkiem. Tego nie mo¿na wykluczyc, ale ciagle czuła sie jakos dziwnie... niesamowicie... Pióro wypadło jej z dłoni. Musi sie pozbyc wra¿enia, ¿e cos tu nie gra. Czepia sie nieistotnych szczegółów, bez ¿adnej przyczyny. A co z podró¿a do Santa Cruz? Dlaczego w kalendarzu nie Sprawdź skoro nosza nazwisko Cahill, to zawsze nale¿y im sie kawałek tortu. - Cherise i Monty. Swietnie. - Od poczatku było zle, a teraz wszystko szło w jeszcze gorszym kierunku. To dosc naturalne, jesli sie nale¿y do tej rodziny. Nick oparł sie o furgonetke. Twardziel usiadł u jego stóp i podniósł do góry łeb, domagajac sie głaskania. Nick pogłaskał kundla. - Tak, cała ta sprawa z wujem Fentonem i jego dziecmi powinna była zostac rozwiazana, zanim wszedłem do zarzadu - stwierdził Alex. - Ojciec poradził sobie z bratem, ale zdaje sie, ¿e dzieci Fentona ju¿ o tym zapomniały. W ka¿dym razie Cherise zapomniała. Ona sie najbardziej rzuca. Prawdopodobnie z powodu swojego cholernego me¿a.