Znowu spotkała się z kochankiem. Zarówno z zemsty, jak i z pożądania. Pieprzyć to. Nikt

– Jeszcze nie teraz, moja droga. – Złapał ją za ramię i ścisnął, gotów siłą wydobyć z niej prawdę. – O co panu chodzi? – syknęła. – O ciebie. – O mnie? – Zmrużyła oczy i wyrwała się z jego uścisku. Przez ułamek sekundy zastanawiał się, czy nie popełnił poważnego błędu, czy to naprawdę ona jest sobowtórem Jennifer? Ale jeździ samochodem, który widział w San Juan Capistrano i na autostradzie. Tak, to ona. – Proszę mi oddać kluczyki – powtórzyła stanowczo. Niedaleko nich przechodził mężczyzna z marynarką na ramieniu. Patrzył na nich podejrzliwie. Świadom, że może sprawiać wrażenie napastnika, Bentz puścił ją, ale nie ustąpił. – Nigdzie nie jedziesz. – Wsadził kluczyk do tylnej kieszeni. – Mam wezwać policję? – zapytała. Mężczyzna w pobliżu zwolnił. – Świetny pomysł. – Bentz wyjął z kieszeni odznakę. – Policja to ja. Mężczyzna chyba się uspokoił, poprawił marynarkę na ramieniu i poszedł dalej. – Ale ty o tym wiesz, prawda? – naciskał Bentz. Lśniące usta wydęły się zalotnie. – Jeśli to ci nie wystarczy, pogadam z kimś z policji w Los Angeles. Nie ma sprawy. Wszyscy cię szukamy. – Wiedzą, kim jestem? – zapytała. Jedna brew uniosła się nad oprawki okularów. http://www.blatygranitowe.org.pl – To prawda! – Może to coś da, może warto było odwołać się do jej pokręconego systemu wartości. – Przecież nie chcesz zabić niewinnego dziecka. Morderczyni zmrużyła oczy i spojrzała na O1ivię. – Co za tandetne, żałosne kłamstwo. Nie jesteś w ciąży! Olivia podeszła bliżej. – Jestem! Będę miała dziecko! Porywaczka machnęła ręką, jakby chciała opędzić się od tej myśli, która wyraźnie wytrąciła ją z równowagi. W jej głosie znów zabrzmiał gniew. – To i tak bez znaczenia. Nawet jeśli jakimś cudem jesteś w ciąży, to jeszcze lepiej. Bentz będzie patrzył na waszą śmierć, twoją i dziecka, wszystko w kolorze. Słyszałeś, RJ? Śmierć jej i domniemanego dziecka będzie na taśmie i będziesz mógł w kółko oglądać jej rozpacz i cierpienie. Idealnie. Warto było tyle czekać. – Nie! Posłuchaj, nie wiem, kim jesteś ani dlaczego to robisz, ale proszę, przestań. – O1ivia, mimo wzburzenia, ciągle mówiła spokojnie. Przekonała się już, że błagania tylko

– Fernando zna wiele dziewcząt. Ale nie słyszałem, żeby którejś pożyczał samochód. Chyba jest dość mądry, żeby tego nie robić. To samochód mojej żony Hayes podniósł głowę: – Znasz kobietę nazwiskiem Jennifer Bentz? – Yolanda odpowiedziała wzruszeniem ramion. – Wróćmy do domu. Chciałbym pani pokazać kilka zdjęć. Yolanda posłała Bentzowi jeszcze jedno mordercze spojrzenie i niechętnie wróciła do domu. Sprawdź idealną opalenizną, nieskażoną białymi paskami. Przed pływaniem wylegiwała się na ulubionym leżaku. Gdyby nie tajemniczy gość, popracowałaby nad opalenizną pleców. – Później – obiecała sobie. Włożyła biały szlafrok kąpielowy i zacisnęła pasek na szczupłej talii. Dzwonek rozległ się po raz wtóry i Dirk znów oszalał. – Spokój! – burknęła na psa i głośniej zawołała: – Chwileczkę! Szybko wycisnęła wodę z włosów, wsunęła stopy w klapki na obcasie i weszła przez taras do ogrodu zimowego, minęła hol i foyer. Dirk biegł tuż za nią. Psisko kochało ją z niewiadomych powodów – chociaż ona za nim nie przepadała, za nim ani za żadnym innym psem. Denerwowała ją sierść, brud i kupy w ogrodzie. Kiedy kundel pił, zachlapywał całą podłogę. Jeśli o nią chodzi, nie potrzebowali zwierzaka, ale Leland nawet nie chciał słyszeć o pozbyciu się siedemdziesięciopięciokilogramowego warczącego pupila. – Siad – poleciła i pies znieruchomiał. Wyjrzała przez szybkę przy drzwiach. – A niech