nie domyślił.

tylko jej wygląd. Nawet tego, którego kochała. To dlatego rzuciła pracę w ambasadzie. Z powodu mężczyzny, który ją oszukał. Okłamał. Zdaniem Richarda, ten gość był kompletnym idiotą, niewartym kobiety takiej jak Laura Cambridge. Była ciepła i szczodra. Zasługiwała na mężczyznę, który ją doceni. Richard dostrzegł w jej pięknych, zielonych oczach złość, która nie zniknęła do dziś. Ile czasu minęło? Kim on był? Richard chciałby teraz dać mu w zęby. Wyjrzał do ogrodu i zobaczył Laurę przy ogrodowym stole. Rysowała coś w dziecięcym bloku, pilnując jednocześnie jego córki, która bawiła się na drewnianej huśtawce. Gdy podszedł do niej dostawca, odłożyła rysunek, podpisała odbiór paczki, a potem poprosiła go, żeby zostawił ją na schodkach tylnej werandy. Lecz facet nie odchodził. Miał nawet czelność usiąść koło niej. Zbyt blisko. Richard zazgrzytał zębami. Laura zaśmiała się z czegoś, co powiedział dostarczyciel i poczęstowała przybysza kawą z termosu. Pojawił się Dewey. Richard miał nadzieję, że nachmurzona mina przyjaciela wystarczy, by młody mężczyzna wziął nogi za pas. Ale nic z tego. Laura nalała Deweyowi kawy. Staruszek http://www.bhp-nabudowie.com.pl/media/ musiała się nigdzie spieszyć. – Jedzie pan do Waszyngtonu w interesach czy dla przyjemności? – Jedno i drugie. – Uśmiechnął się jeszcze raz i wypił trochę soku. – O której lądujemy? Chciałbym jeszcze dzisiaj złapać parę osób. – O dziesiątej czterdzieści. Proszę zadzwonić, gdyby pan czegoś potrzebował. – Nie omieszkam. Dziękuję pani. Uśmiechnęła się do niego i wyszła. John patrzył za nią przez chwilę, a potem oparł głowę o fotel. Ta godzina bardzo mu odpowiadała, chociaż tak naprawdę wcale nie musiał się spieszyć. Namierzenie celu powinno być przede wszystkim dokładne. Musi wszystkiego się dowiedzieć, zanim uderzy. Mocno i pewnie. I tak traktuje ich lepiej, niż na to zasługują. Niż ona zasługuje... Uniósł dłoń i wymacał miejsce z tyłu głowy. Szesnaście szwów.

John zrobił jeszcze krok w jej stronę, a ona cofnęła się, czując za sobą gładkie kafelki. Poczuła się jak przerażone dziecko, którym nie chciała już być. – John – wydusiła z siebie – proszę, nie gniewaj się... John... Wyciągnął rękę i chwycił ją za gardło. Jej głowa uderzyła o gładką ścianę, a Julianna zobaczyła gwiazdy. Sprawdź Laura posprzątała po śniadaniu, przygotowała coś na obiad i wezwała taksówkę. Stała w porcie i zbierało się jej na płacz. Czuła się tak, jakby ktoś ćwiartował ją żywcem. Nie mogła znieść myśli o opuszczeniu dwójki najważniejszych dla niej ludzi, ale nie miała wyboru. - Dokąd ty się, do diabła, wybierasz? - usłyszała nagle zza pleców głos Richarda. Zesztywniała, ale się nie odwróciła. - Do domu. - Myślałem, że tu jest twój dom. W jego głosie wyraźnie słychać było gniew. -Nie, Richardzie. Przyjechałam pomóc ci przy Kelly, wprowadzić