reaguje tak dziwnie, ¿e postanowiłem podjac decyzje.

Mój ma¿? Ja nie mam... Bo¿e, co sie ze mna dzieje? Trace rozum? Kobieta z cie¿kim westchnieniem cofneła dłon. - Przykro mi. Ciagle nie reaguje. - Jest w szpitalu od szesciu tygodni - odezwał sie meski głos. Ostry. Stanowczy. - Od szesciu tygodni, na miłosc boska, i nie ma sladu poprawy! - Ale¿ oczywiscie, nastapiła poprawa. Oddycha teraz sama, zauwa¿yłam ruchy gałek ocznych pod powiekami, kaszlała i próbowała ziewac - a to oznacza, ¿e mózg nie został uszkodzony... O Bo¿e, mówia o uszkodzeniu mózgu! - Wiec dlaczego jeszcze sienie obudziła? - Nie wiem. - Cholera. - Me¿czyzna zni¿ył głos. - Prosze dac jej czas - rzekła łagodnie kobieta. - Oczywiscie nie mamy pewnosci, ale niewykluczone, ¿e ona nas teraz słyszy. Tak, tak, słysze was, ale nie nazywam sie Cahill, nie jestem me¿atka i umieram z bólu. Na litosc boska, niech mi ktos pomo¿e! Jesli to jest szpital, to na pewno macie tu kodeine http://www.betondekoracyjny.info.pl/media/ że nie zdążę na kolację. Nie wiem, o której zjawię się w domu, ale pewnie dość późno. - Wyszedł i wtedy Shelby zrozumiała, że ojciec nigdy jej nie pomoże. Jeśli chciała ustalić miejsce pobytu swojej córki, mogła liczyć tylko na siebie. Nie jesteś całkiem sama. Masz przecież Nevadę. On jest po twojej stronie. Czy aby na pewno? Czy naprawdę może mu ufać? Gdzieś w tylnej części jej głowy powoli narastał ból. Zmęczenie wywołane niewyspaniem i nadmiar trosk sprawiały, że przez większość nocy nie mogła zmrużyć oka. Dlaczego flirtowała z Nevadą? Co ją napadło, żeby go całować? I Boże drogi, dlaczego się z nim kochała? To, co ich kiedyś łączyło, już nie istniało. Oboje byli tego świadomi, a mimo to nie umiała się powstrzymać. Weszła do kuchni i nalała sobie szklankę soku pomarańczowego. Tak, wydawało się, że on próbuje jej pomóc odszukać ich córkę, ale co potem? Co będzie, jeśli ją odnajdą? Czy on sam nie sugerował, że byłoby lepiej zostawić ją z jej przybranymi rodzicami? Nagle sok wydał jej się kwaśny. W gruncie rzeczy nie wybiegała myślami aż tak daleko w przyszłość. Najpierw

przeswietlenie ¿eby sprawdzic, czy kosci zrosły sie prawidłowo, choc moim zdaniem wszystko jest w porzadku. - Dziekuje - powiedziała, zadowolona, ¿e ju¿ po wszystkim - A jak tam ¿oładek? - Robertson wrzucił rekawiczki do małego chromowanego kosza na smieci. Sprawdź pieniedzy za swój udział w tej farsie. 444 - Oczywiscie. - Twarz Nicka wygladała teraz jak granitowa maska. - Wiec spałas z jej me¿em i przehandlowałas swoje dziecko. - Niestety, tak to wygladało - przyznała i głos jej sie załamał. Łzy znowu napłyneły jej do oczu. Czuła sie okropnie winna, tak bardzo soba teraz gardziła. Jak mogła byc tak chciwa? Tak zimna? Tak zupełnie bez serca? Pocałowała pokryty puchem włosów czubek głowy syna. - Czułam, ¿e rzeczywiscie dopiekłam Marli. - Bo sypiałas z jej me¿em. - I zrobiłam cos, czego ona nie mogła ju¿ dokonac.