samym sobą za to, że poszedł w jego ślady. No właśnie. Albert żyje w konflikcie

To dziwne, ale o niektórych rzeczach w ogóle ostatnio nie myślała. Teraz wspomnienia sprawiły, że zabrakło jej tchu, jakby ktoś walnął ją w żołądek, jakby ktoś zgniatał jej pierś. Niech to szlag, Mandy! Nie mogłaś trzymać się z dala od kierownicy? Wiadomo, trudno jest przestać pić, ale mogłaś przynajmniej nie jeździć samochodem! Nigdy więcej pieprzonego baletu. Nigdy więcej pieprzonego wszystkiego. Tylko biały krzyż na pięknym prestiżowym cmentarzu Arlington, ponieważ rodzina matki miała liczne koneksje z wojskiem i w jakiś sposób zasłużyła na to, by pochowano na nim Bethie i jej dzieci. Mandy i bohaterowie wojen. Kto by pomyślał? Kimberly ledwo wytrzymała do końca pogrzebu. Bała się, że nie zapa¬ nuje nad sobą i że matka może nie wytrzymać jej histerycznego śmiechu. Dlatego przez cały pogrzeb milczała z ustami zaciśniętymi w cienką linię. A ojciec? Znowu trudno było zgadnąć, o czym myślał. W ostatnich dniach telefonował do niej. Zostawiał uprzejme wiadomoś¬ ci, kiedy nie podnosiła słuchawki. Nie oddzwaniała. Nie odpowiadała ani n jego telefony, ani na telefony matki. Właściwie na niczyje telefony. Nie te¬ raz. Jeszcze nie teraz. Nie wiedziała kiedy. Może wkrótce? Nie cierpiała swoich napadów niepokoju. Wstydziła się ich i nie chciała rozmawiać z ojcem, żeby przypadkiem nie wyczuł strachu w jej głosie. http://www.betondekoracyjny.com.pl/media/ Dziewczynka nie przestawała wpatrywać się w nią z przejęciem. – A inne dzieci idą do szkoły? – Twoi koledzy? Nie. – Sandy starała się ostrożnie dobierać słowa. – Oni też mają teraz wolne. – Jeszcze nie ma wakacji. – Ale już niedługo będą. – Mamo, jeszcze nie ma wakacji. – Becky... wiesz, że coś złego stało się w szkole, tak? Rozumiesz to? Becky kiwnęła głową. – To, co się stało, wszystkich w Bakersville zasmuciło. Ty też jesteś smutna, prawda? Becky znowu przytaknęła. – I ja jestem smutna – powiedziała cicho Sandy. – Tata jest smutny. Inne dzieci też są smutne. Więc ponieważ wszyscy są smutni, przez jakiś czas nie będzie szkoły.

trzęsły. Usiłowałem ją uspokoić, powiedziałem, że to tylko ćwiczenia. Wtedy tak dziwnie spojrzała na mnie. Spojrzała i wyszeptała: „Kilku uczniów chyba nie żyje. Ktoś do nas strzelał. I cały czas tam jest”. Ale dopiero na widok zakrwawionej nogi Willa, zdałem sobie sprawę, że miała rację: w naszej szkole ktoś strzelał! – Czy słyszał pan, by już wówczas oskarżano o to Danny’ego? – zapytał Quincy. Vander Zanden pokręcił głową. Sprawdź przestępca myślał o kimkolwiek innym poza osobą bezpośrednio prowadzącą jego sprawę. - Więc poza tymi sprawami... - podjęła wątek Rodman. Quincy policzył w myślach. - Może pięćdziesięciu skazanych na więzienie. - Co z bieżącymi sprawami? Quincy pokręcił głową. - Od sześciu lat nie prowadziłem żadnej sprawy. - W zeszłym roku... - zaczęła. - Henry Hawkins nie żyje - powiedział cicho. Montgomery pochylił się, opierając łokcie na kolanach. Jarzeniówka znów zaczęła migotać, nadając jego policzkom żółtawy odcień. Agent Montgomery miał ponury wygląd, jakby znajdował się tu wbrew swojej woli, ale