Może zbyt teatralnym gestem, może cała ta

– O Boże, władyko! – zawołał podprokurator. – Czwarta w nocy! A Poliny Andriejewny, Pelagii, ciągle nie ma! Czy nie stało się... Przerwał, nie kończąc pytania – tak zmieniła się nagle twarz Mitrofaniusza, wykrzywiona grymasem lęku i winy. Odsunąwszy interesujący zeszycik, władyka całkiem niestatecznie podkasał sutannę i z tupotem pobiegł z piwnicy w górę po schodach. Pieczara W „Pannie Czystej”, dokąd Polina Andriejewna zajechała z kliniki, by wziąć niezbędne do wyprawy rzeczy, czekała ją nieprzyjemność. Środki ostrożności, które przedsięwzięła w celu ustrzeżenia niebezpiecznego Lagrange’owego dziedzictwa przed ciekawością służby, nie pomogły. Już w westybulu Lisicyna zauważyła, że dyżurna recepcjonistka patrzy na nią jakoś dziwnie – ni to podejrzliwie, ni to ze strachem. A kiedy zajrzała do sakwojażu, okazało się, że w nim grzebano: przestrzelona rękawiczka leżała nie tak jak przedtem, a rewolwer też był zawinięty w pantalonki nieco inaczej. Nic – powiedziała sobie Polina Andriejewna. Jeden kłopot mniej, jeden więcej... Jeśli nocna wyprawa ujdzie jej bezkarnie, to i z bronią jakoś się ułoży. Władyka załatwi. A można postąpić jeszcze prościej. Kiedy będzie się przebierać, wyciągnie rewolwer z sakwojażu i schowa w pawilonie, a jeśli przyjdą monasterscy „strażnicy spokoju”, to powie, że głuptasce pokojówce coś się pomyliło. Boże mój, jaka broń? U pątniczki? http://www.beton-architektoniczny.biz.pl/media/ Odwróciła się do Luke’a. Wciąż obserwował dom Shepa. Starannie utrzymany, trzy sypialnie i garaż na dwa samochody. Stonowany szary kolor. Białe framugi okien. Jedno skrzydło drzwi do garażu było jaśniejsze. Pewnie to, które Hayes w środę odmalował. Rainie zastanawiała się, czy Shepowi i Sandy ten widok nie przypomina znajdującego się pod farbą napisu. – Musimy pogadać. Luke kiwnął głową. Po wczorajszej długiej podróży wyglądał na zmęczonego. Nieogolone tak starannie jak zwykle policzki, pognieciony mundur. Mimo to spojrzenie miał bystre, a ręce pewne. Na policjanta Hayesa zawsze można było liczyć. – Jak ci poszło w Portland? Zmarszczył brwi. – Myślałem, że złożę raport po pogrzebie. – Daj spokój. Można chyba obserwować i mówić.

dosłownie na gorącym uczynku. Jeśli o mnie chodzi, niewiele to mogło zmienić. Po prostu zagroziłem, że zabiję Danny’ego, jeśli Becky coś wygada albo zabiję Becky, jeśli Danny piśnie choć słowo. Voilà. Gdyby ludzie wychowywali mniej przewrażliwione dzieci, miałbym trudniejsze zadanie. Bazując na poczuciu winy, rzecz jasna dużo łatwiej człowiekiem manipulować. – I po to stworzyłeś Dave’a Duncana, nieznajomego kręcącego się wokół Seaside? Żeby Sprawdź – A co z emailami? – naciskał Quincy. – Wiem, że można online odzyskać stare maile, nawet te, które się skasowało. – Ogólnie rzecz biorąc, tak. Ale ktoś ciężko się napracował nad ich zniknięciem, a potem trwale wykasował pliki tak, że są nie do odzyskania. Na koniec podłączył się do serwera Firewałl i zlikwidował wszystkie logi. Słowem cztery szkolne komputery są wymiecione do czysta. – Zabieram je – oświadczył po prostu Quincy. – Proszę bardzo – zgodziła się Rainie. – Chwileczkę – zaprotestował Sanders. – Mamy dobrych specjalistów... – FBI ma lepszych. – Do cholery, nasi technicy już zaczęli... – Więc tym szybciej eksperci FBI skończą, – To prawda Qumcy zwrócił się do detektywa, który wyglądał, jakby miał zaraz eksplodować. – Nawet jeśli jest tak, jak mówisz,