zatrzymała sie na trzecim pietrze. - To znaczy... nie do domu,

- Z którym nie spisz, którego nigdy nie ma w domu, który wyje¿d¿a nie wiadomo dokad w srodku nocy - przypomniał jej. - Któremu nie ufasz. Marla przełkneła sline. Siegneła do klamki i zacisneła palce na chłodnym metalu. - Chcesz mi powiedziec, ¿e nigdzie nie jestem bezpieczna, nawet we własnym domu? Oczy Nicka były smiertelnie powa¿ne. - Tak, własnie to chce ci powiedziec. - Ale to tylko twoje przypuszczenia, które mo¿e nie maja wiele wspólnego z prawda. - Mam nadzieje. Na Boga, mam nadzieje - stwierdził z powaga. Marla czuła na twarzy jego ciepły oddech, patrzyła prosto w jego zagadkowe oczy i czuła, ¿e znowu ogarnia ja goraca fala po¿adania. O nie, nie mo¿e mu znowu ulec. Otworzyła drzwiczki. - Chodzmy zobaczyc sie z detektywem. 337 - Znowu wszystko spieprzyłes! Jezu, ale z ciebie kretyn! - http://www.badaniagier.pl/media/ To jakies szalenstwo. - Tak. - Chwileczke. - Marla podniosła obie rece w obronnym gescie. -Skad to wiesz? - Odrobiłem prace domowa. - Weszyłes. Nick właczył radio. Z głosników popłyneła reklama telefonów komórkowych. Nick znalazł inna stacje i samochód wypełniły dzwieki starej piosenki Billy'ego Joela. - Nazwij to, jak chcesz. Próbuje sie tylko dowiedziec, co sie tu własciwie dzieje. - Ja te¿ - powiedziała Marla, choc czuła sie troche zbita z tropu. Nie bardzo podobała jej sie mysl, ¿e Nick mo¿e

- Nie potrzebuje opieki. - Oczywiscie, ¿e potrzebujesz - rzucił Alex gniewnie. - Jestem dorosła, a w tym domu roi sie od słu¿by. Jest Carmen, Fiona, Lars i Bóg jeden wie kto jeszcze! - ¯adne z nich nie przeszło przeszkolenia medycznego! - Alex tracił panowanie. Gestem przypominajacym Nicka, Sprawdź - I jak? - Całkiem niezle. - Tylko niezle? - Zasmiała sie, najwyrazniej nie majac zamiaru zakrywac sie recznikiem. Stała ociekajac woda, wielkie krople spływały z jej twarzy i szyi na piersi, zbierajac sie we włosach. - Prawde mówiac - powiedział, stawiajac swoja fili¿anke na półce i czujac, ¿e powinien natychmiast stad wyjsc i zajac sie czyms innym -byłas tak dobra, ¿e nie miałbym nic przeciwko paru bisom. 408 - To znaczy? - spytała. Uniosła w góre jedna brew i usmiechneła sie szelmowsko, spogladajac w dół, na jego