jest bezdenna i ostateczna. A potem Diaz niespodziewanie poradził

- Bracia? - spytała Milla. - Nie moi. - Chodziło mi o to, czy ci dwaj od samochodu są braćmi? - Możliwe. Mieszkają w jednym domu. Ale mogą być tylko kuzynami. Milla i Diaz przeszli przez most graniczny do El Paso i wsiedli do samochodu Diaza. - Dokąd? - zapytał. - Z powrotem do biura czy do domu? - Do domu - chciała się przebrać, tym bardziej że po posiłku spódnica opinała ją jeszcze mocniej. - A potem, jeśli byłbyś tak miły, do biura. Jeśli nie masz czasu, wezmę taksówkę. Chciała zabrać spod biura własny samochód, musiała jakoś tam dojechać. - Nie ma sprawy - odparł Diaz. an43 231 - Swoją drogą, jak dostałeś się tamtego wieczoru do mojego domu? Zdawało mi się, że wszystkie okna i drzwi były zamknięte. - Bo były Musiałem jedno otworzyć. Potrzebujesz dobrego http://www.badaniagier.pl spoufalać, ale jego głos brzmiał już bardzo prywatnie. Z drugiej strony, mógł stać się niezwykle potężnym atutem Milli w tej grze. W ciągu jednej nocy dowiedział się o Diazie - zakładając, że to ten właściwy Diaz - więcej niż ona przez dwa lata. - Dobrze - powiedziała wreszcie, pozwalając swojemu głosowi zabrzmieć wahaniem. - Ale nie podoba mi się to. - Słyszę - odparł, a ona wyobraziła sobie jego uśmiechniętą twarz. - Wierz mi, tak będzie lepiej. - Lepiej dla mnie. Mogę tylko mieć nadzieję, że nie gorzej dla ciebie. Nie wiem, jak ci, dziękować za to wszystko... - A ja wiem. Jeśli będziesz jutro wieczorem w mieście, pozwól zaprosić się na kolację. - Nie - powiedziała twardo. - Wczoraj wyjaśniłam ci dlaczego.

także ciężarówek i półciężarówek. Nikt nie zwróci uwagi na jeszcze jedną. Brian kiwnął głową i powoli minął kościół, skręcając w przecznicę. Skręciwszy jeszcze raz, obrał kierunek na knajpę. Zaparkowali pomiędzy chevroletem monte carlo, rocznik 1978, a oryginalnym volkswagenem garbusem. Czekali, obserwując ulicę. Z 36 Sprawdź osiedlając się w takim miejscu. Nie zaprosił ich do środka, a jej to nawet odpowiadało. Nie chodziło nawet o to, że chatka była mała; Milla mogła się założyć, iż Gilliland nie dba zbytnio o czystość w domu. W pobliżu było kilka sporych kamieni o obłym kształcie, Norman wskazał im je jako siedziska. On sam przysiadł na pieńku. - No dobra - powiedział. - Co mogę dla was zrobić, hę? - Mówił pan, że wie coś o przemycie, którym trudnił się brat - odezwał się Diaz. - A pewnie, że wiem. Marihuana. Zarobił na tym całkiem konkretną sumkę, ale Virgil nigdy nie umiał troszczyć się o kasę i wszystko przepuścił. Tak myślę. Kiedy mu się umierało, to był już znowu goły i wesoły