Halo? - Odłożyła słuchawkę. - Dios mio!

- To tylko czubek góry lodowej. Człowieku, jestes spokrewniony z banda niezłych swirów. - Powiedz mi lepiej cos, czego nie wiem. - Nick siegnał po jedna z le¿acych na łó¿ku poduszek i wsunał ja sobie pod głowe. Ze stolika nocnego wział długopis i notatnik. - Dobra, to co powiesz na to? Stary Marli, Conrad Amhurst, jest ju¿ jedna noga w grobie. - Słyszałem. - Domyslam sie - powiedział Walt pogardliwie. - Reszta rodziny ju¿ sie oblizuje, czekajac, a¿ stary w koncu sie odwinie, bo jest wart miliony. A teraz niespodzianka. Lwia czesc jego majatku została zapisana temu małemu, synowi Marli. - Co? - To, co słyszysz. Zdaje sie, ¿e stary nie przepada za kobietami. Takie staroswieckie uprzedzenie. Mimo ¿e syn Marli nie bedzie nosił jego nazwiska, stary zapisał mu wiekszosc swojego majatku, szacowanego na ponad sto milionów. W funduszu powierniczym, oczywiscie. - Oczywiscie. - Nick oparł sie o sciane i podrapał po http://www.ayoslo.pl/media/ Rozdział 17 Shelby odsunęła krzesło, wsunęła najważniejszy folder pod pachę i w tym momencie usłyszała, że jakiś samochód zwalnia i zatrzymuje się na opustoszałej ulicy przed biurem. Świetnie, pomyślała. Kolejna osoba, która mogłaby ją rozpoznać. Nie żeby to miało większe znaczenie. Chyba żeby to był Ross McCallum. Omal nie dostała zawału. Nie panikuj, Shelby. Ross nie ma tu żadnych spraw do załatwienia. Po prostu jesteś przewrażliwiona. Ruszaj dalej. Jedź do Lydii. Zażądaj, żeby powiedziała ci prawdę. Wepchnęła swoją teczkę do szafki, zgasiła latarkę, wsunęła szufladę i zamknęła ją na klucz, podobnie jak biurko. Nie chciała, żeby jej ojciec się zorientował, że poznała prawdę. Najpierw musi zobaczyć swoją córkę, porozmawiać z nią, zdecydować o dalszym postępowaniu. Gdyby sędzia dowiedział się, że Shelby ustaliła miejsce pobytu Elizabeth, mógłby znowu sabotować jej wysiłki. - Drań - mruknęła, okrążając biurko ojca, podczas gdy jej oczy przywykały do ciemności.

spytał Paterno, spogladajac spod oka na Nicka. - Nie sadze. 345 Krzesło zaskrzypiało przerazliwie, kiedy Paterno wstał zza biurka. - Brak nam konkretnego dowodu, ¿e ktos próbuje Sprawdź pańską wersję tego zdarzenia. - Moją wersję? - No, pana pogląd na sprawę. Przecież pan tam był. Nigdy nie przepadał za reporterami, uważał, że wszyscy gonią za sławą i wścibiają nos w nie swoje sprawy. Stojąca przed nim osóbka również wydawała się pozbawiona skrupułów. Było też w jej intensywnym spojrzeniu coś, co go intrygowało. Czy przypadkiem już gdzieś jej nie spotkał? Chyba nie. Miał dobrą pamięć do twarzy, ale tej jakoś nie potrafił skojarzyć. Wskazał plastikowe krzesełka na frontowym ganku. Kiedy usiadła, Crockett cicho zaszczekał i powlókł się do swojego ulubionego miejsca pod gankiem. Na pobliskich polach hasało i wierzgało kilka źrebaków o pałąkowatych nogach. Ich włosie lśniło w promieniach zachodzącego słońca. Nevada odchylił się do tyłu, skrzyżował nogi i czekał. Reporterka przysiadła na krawędzi krzesła, jakby w obawie, że kurz na siedzeniu zabrudzi jej czarną spódnicę. - Mam dyktafon. - Otworzyła neseser.