On tymczasem zjechał na pobocze, wyłączył silnik. Obrócił się ku niej,

Nie, Baverstock poluje na całkiem inną zwierzynę, tak jak przypuszczał oberżysta. O kogo innego może mu chodzić, jak nie o pannę Stoneham? Bez odpowiedzi pozostawało jeszcze jedno dręczące go pytanie: czy Mark realizuje swój plan za wiedzą i przy współudziale dziewczyny? To właśnie sugerowała Oriana. Nie był skłonny jej wtedy uwierzyć, ale teraz nie miał tej pewności. Po wydarzeniach w ruinach klasztoru panna Stoneham i Mark już od kilku dni traktują się z chłodną obojętnością. Czy to prawda, czy tylko wybieg dla ukrycia prawdziwych uczuć? Czyżby panna Stoneham pragnęła tu przyjechać z jego przyjacielem? Nagle chleb i ser wydały się mu zupełnie bez smaku. Mark Baverstock był bardzo zajęty przez cały piątek. Rano pojechał do Abbots Candover i zarezerwował na następną noc pokój dla panny Stoneham. Naturalnie istniało niebezpieczeństwo, że dziewczyna ucieknie do swojej ku¬zynki, lecz Mark był przekonany, że zdoła temu zapobiec. Zrujnowana i zhańbiona nie zaryzykuje dalszych upokorzeń w oczach szanowanej krewnej. Nie, raczej spędzi noc w „Koronie”, opłakując utraconą niewinność. Nie sądził też, by oponowała, gdy przyjedzie po nią następnego ranka. Jeśli będzie mądra, szybko nauczy się go zadowalać. Mark miał nadzieję, że do czasu powrotu z Paryża stanie się ślicznym i uległym stworzeniem, jakiego mógłby pożądać każdy mężczyzna. Wrócił do Candover Court i napisał adresowany do siebie list, pilnie wzywający go do domu. Wymagało to niejakich przemyśleń, bo z pewnością nie chciał podróżować z Oriana, która, jak się domyślał, sprzeciwi się jego planom. Zdecydował w końcu, że wyraźnie pogorszy się stan zdrowia jego ojca chrzestnego. Ponieważ Mark był znany jako główny beneficjent tego dżentelmena, jego niepokój i chęć bycia przy łóżku chorego nie będą wymagały komentarza. Zakończył list, zakleił i zaadresował na swoje nazwisko zmienionym charakterem pisma, po czym wezwał służącego. - Chcę, by dostarczono mi to jutro rano - powiedział. - Oczywiście, jaśnie panie - odparł kamerdyner bez¬namiętnym tonem. Bynajmniej go to nie zaskoczyło. Nie przywykł do mieszkania w takim domu i warunkach, zastanawiał się więc, jak długo pan Baverstock tu wytrzyma. - Czy mam powiadomić Elizę, jaśnie panie? - Nie. Panna Baverstock zostaje, przynajmniej jeszcze na jakiś czas. - Och! - W głowie służącego roiło się od przypuszczeń. - Dopilnuj tylko spakowania moich rzeczy. Wyjeżdżamy w niedzielę rano. - Dobrze, proszę pana. - I na razie nie puszczaj pary z ust. Mark rzucił mu pół korony i udał się na poszukiwanie siostry. W środę po południu, gdy wróciła z przejażdżki z lady Heleną, była w paskudnym humorze i bardzo niechętna do podejmowania jakichkolwiek kroków. Mark miał nadzieję, że dzień odpoczynku nieco Orianę uspokoi. Gdy spotkał ją w salonie, przynajmniej z początku nie wydawała się bardziej uległa. Siedziała przy oknie i wyglądała posępnie na dwór. Z okna rozpościerał się uroczy widok na trawnik i bramę wjazdową, lecz Oriana tego nie widziała. Miała przed oczami jedynie swoje utracone nadzieje i otaczający ją ze wszystkich stron egoizm. Czuła, że stoi na przegranej pozycji, i nawet utarcie nosa pannie Stoneham przy śniadaniu nie poprawiło jej nastroju. Zwróciła głowę w stronę brata, ale zaraz wróciła do studiowania krajobrazu. http://www.autokup.pl jednoznacznie, Ŝe autorem owych anonimów jest męŜczyzna. - Czy masz dla nas jakieś zadania, Gavin? - zapytał Mark, zerkając na zegarek. Czekała go miła perspektywa spędzenia czasu z Alli. Bo wspominał wciąŜ uroczą, wspólną z nią kąpiel. A takŜe to, co po niej nastąpiło. - Nie, tyle tylko, byście mieli oczy i uszy otwarte i zdali mi sprawozdanie. Nie spocznę, póki nie wsadzę za kratki faceta winnego śmierci Jonathana. - Chcę wam powiedzieć, moi drodzy - zaczął Connor, obejmując wzrokiem siedzących przy stole - Ŝe wyjeŜdŜam na jakiś czas. Prawdopodobnie na parę tygodni. Gavin wstał z miejsca. - Na tym byśmy skończyli nasze zebranie - rzekł. Nie zdąŜył dokończyć zdania, gdy Mark zerwał się i ruszył ku drzwiom. - Bardzo się gdzieś spieszysz, Mark! - zawołał za nim Jake.

- śeby wszystko było jasne, Alli, jestem wujkiem Eriki. Matt powierzył mi opiekę nad nią i zrobię wszystko, co w mojej mocy, by sprostać jego woli. Niczego w Ŝyciu jej nie zabraknie. Nawet wtedy, gdy przyjdzie mi ochota mieć własne dzieci. Ale na razie mi to nie grozi. Alison tuliła dziewczynkę, patrząc, jak Mark wychodzi z pokoju. ROZDZIAŁ TRZECI Sprawdź - Tę piosenkę śpiewała mi mamusia! - Bardzo ją kochałaś, prawda, skarbie? I na pewno wciąż za nią tęsknisz? Lizzie kiwnęła twierdząco głową, wciąż tuląc się do piersi Willow. - Ale już mniej - wyszeptała. - Odkąd ty przyjechałaś do Summerhill. Przepraszam, Willow, przepraszam, że byłam taka niedobra. Zachowywałam się tak dlatego, że bardzo się starałam, by cię nie polubić. - Nic się nie stało, kochanie. Myślę, że chciałaś zobaczyć, czy zachowam się tak jak poprzednie nianie. Czy stchórzę i odejdę, czy też możesz mi zaufać, że zostanę. Lizzie uniosła głowę i Willow zobaczyła, że dziewczynka