przyznanych jej po rozwodzie alimentów i nie miała

zniszczy jej mózg, czy cos w tym rodzaju? Czy nie odzyska pamieci? Bedzie sie czuła jeszcze bardziej zdezorientowana? Co z tego? W nadziei, ¿e mo¿e któres z nazwisk członków klubu z kims lub czyms jej sie skojarzy, jeszcze raz przejrzała ksia¿eczke adresowa. Niektóre z nazwisk wydały jej sie znajome, ale ¿adne nie kojarzyło sie jej z konkretna twarza. Smith, Johnson, Walters - to wszystko popularne nazwiska, nie przypomniały jej jednak ¿adnych osób. - Ale, jak ju¿ mówiłam, ma byc coraz lepiej. - Miejmy nadzieje. - Joanna uniosła kieliszek w lekko drwiacym toascie, po czym skierowała wskazujacy palec na dłon Marli. —A co sie stało z twoim pierscionkiem? 142 - Mam go na rece. - Nie, nie z obraczka, z drugim pierscionkiem, tym z rubinem. Dostałas go od ojca i nigdy nie zdejmowałas, mówiłas, ¿e przynosi ci szczescie. - Nie wiem... - Tarła palec, przygladajac mu sie uwa¿nie, jakby chciała dostrzec slad po pierscionku, który podobno nosiła od wielu lat... ale ¿adnego sladu nie było. http://www.auto-floty.com.pl ni¿sze. Czy to naprawde był dom, w którym dorastała? Marla, walczac z sennoscia, odwracała karte za karta, a ilekroc na zdjeciach pojawiał sie jej ojciec, cos sie w niej kurczyło, cos sciskało ja za serce, jakby... jakby nic, czego w ¿yciu dokonała, nie było w stanie go zadowolic. - To szalenstwo - szepneła, mrugajac powiekami, by odegnac sen. Jednak zmeczenie zwycie¿yło. Zepchneła albumy na bok i opadła na poduszki. Zdrzemnie sie troche, a potem, kiedy ju¿ wróci jej jasnosc myslenia, poradzi sobie ze wszystkim. Kiedy zapadła w sen, ujrzała mnóstwo ludzi bez twarzy. Otaczali ja, poruszajac ustami, nad którymi nie mieli nosów ani oczu, smiali sie i ¿artowali, tylko ona nie brała udziału w ich wesołosci. Była wsród nich obca. Samotna.

to cię rozdziera. - Nie - zaprzeczała. Ujął jej podbródek i zmusił do tego, żeby ponownie spojrzała mu w oczy. - To nie twoja wina. - Ale... - Słyszysz, co mówię? - zapytał kategorycznym tonem, nie pozwalając, żeby się od niego odwróciła. - To nie Sprawdź sie dowiedziałam, ¿e Marla omal nie zgineła... po prostu padłam na kolana i zaczełam sie modlic. Cos takiego pozwala nam spojrzec na nasze problemy z odpowiedniej perspektywy. 299 Donald klasnał w dłonie i opuscił je miedzy kolana. Na lewej rece nosił złota obraczke, dumnie pokazujac swiatu, ¿e jest me¿czyzna ¿onatym. Na prawej miał sygnet i na małym palcu, pierscionek, ze sporym brylantem. - Cherise i ja uwa¿amy, ¿e to dobry moment, by rodzina znowu sie zjednoczyła, by puscic urazy w niepamiec i zaczac patrzec w przyszłosc. By podac dłon Bogu i pójsc za Nim, dziekujac Mu za wszystkie błogosławienstwa, jakie nam zesłał. - Usmiech Donalda był pełen szlachetnego spokoju i fałszywy