wiedzieli o matce Rainie, o tym, jak się prowadziła. Oczami wyobraźni Sandy widziała swego męża i Lorraine Conner w miłosnym uścisku. Wyobrażała sobie, jak razem śmieją się do rozpuku, że głupiutka ślicznotka, Sandy Surmon, niczego nie podejrzewa. Pewnej nocy w napadzie zazdrości pojechała do domu Rainie, ukrytego wśród zielonej gęstwiny. Pędziła leśną drogą na pełnym gazie, zastanawiając się, jak się powinna zachować, kiedy ich nakryje. Shep i Rainie siedzieli na wielkiej werandzie. W milczeniu wpatrywali się przed siebie, a każde z nich ściskało w ręku butelkę piwa. Sandy dyskretnie wycofała się i wróciła do domu. Z biegiem lat zdała sobie sprawę, że w żaden sposób nie potrafi zrozumieć związku łączącego jej męża z Rainie. Co oznacza ich milczenie i jakim cudem mogą się porozumiewać bez słów? Nie pojmowała, jak to się działo, że czasem Shep bardziej należał do tamtej kobiety niż do niej. W końcu to ona, Sandy, urodziła mu dwoje dzieci, a Rainie zawdzięczał tylko kilka butelek piwa. Cokolwiek go jednak z tą Conner łączyło, mimo że było głębokie, nie miało przynajmniej charakteru erotycznego. Więc Sandy starała się jak mogła, żeby stłumić dręczący ją, bolesny żal, że Shep nie przychodzi do niej, kiedy ma problemy, a spędza godziny w domu innej kobiety, gdzie oboje wspólnie milczą. – Mamo, co się stało ze szkołą? Sandy drgnęła, zaskoczona nie tyle pytaniem, co dźwiękiem głosu córki. Od strzelaniny http://www.arcus-psychoterapia.pl Zawołaj mnie... Wsiadła do wozu. Nagle zauważyła, że do przedniej szyby ktoś przykleił płachtę gazety. Na marginesie widniał dopisek: „Pokarzemy ci sprawiedliwość, dzifko!” Rainie wysiadła. Kluczem zeskrobała papier z szyby. Noc była cicha. Żadnego ruchu w pokoju Quincy’ego. Policjantka Lorraine Conner odjechała do domu. 28 Sobota, 19 maja, 1.44 Podjazd prowadzący do domu Rainie tonął w ciemnościach. Znowu zapomniała zostawić światło na werandzie i teraz przez pomazaną klejem szybę niewiele widziała. Może źle skręci i zginie dwadzieścia metrów od własnego progu. Albo uderzy w drzewo i skończy sparaliżowana na wózku inwalidzkim. Jezu, potrzebowała snu.
– Nie – stwierdził kategorycznie. – Czemu nie? – Moje małżeństwo to prehistoria, Rainie. Kiedy się poznaliśmy, Bethie podziwiała moje policyjne sukcesy, ale oczekiwała, że wybiorę karierę psychologa z prywatną praktyką, którą wyżej ceni się w towarzystwie niż pracę gliny. Cholera, ja też tak myślałem. A jednak dałem się zwerbować. Nie powiedziałem „nie”. I biedna Bethie musiała brnąć przez życie z Sprawdź wyglądała normalnie i normalnie funkcjonowała. Jeszcze kiedy pracowałyśmy razem, przechwalała się swoimi możliwościami. Wierzyliśmy jej. Nigdy nie myśleliśmy... Nigdy byśmy nie pomyśleli, że miała jakiś problem. - Więc jej wstąpienie do AA było dla ciebie zaskoczeniem? - Tak. Chociaż później nabrało to sensu, kiedy już zastanowiliśmy się nad dawnymi wydarzeniami. Zdarzały się noce, kiedy po zakończeniu pracy siedziała przy barze i bywało, że przed wyjściem do domu wypijała osiem drinków. Nawet jeśli wyglądała normalnie, jak mogła się czuć? Nie była większa niż ja, a przecież alkohol tak łatwo nie wyparowuje z krwi. - Tamtego wieczoru mogła więc przemycać drinki, a wy tego nie zauważyliście? - Tak - przytaknęła zdecydowanie Mary. - Mogło tak być. - A co z tym tajemniczym mężczyzną? - Z którym tajemniczym mężczyzną? - zamrugała Mary.