Bella próbowała skupić się na raporcie, który Emmett przedstawiał Maloriemu. Od czasu do czasu zabierała głos, by uzupełnić informacje, jednak zaraz potem milkła. Siedzieli w bibliotece, która nieuchronnie kojarzyła jej się z Edwardem. Miał ją tu kiedyś przyprowadzić, ale po drodze

Większa część widzów wyglądała nawet gorzej. Hałaśliwi bracia regenta usnęli na obitych welwetem krzesłach w wielkim salonie. Inni chrapali, leżąc na perskim dywanie, z poduszkami podłożonymi pod głowę. Kilku, którzy już się wyspali, oprzytomniało na tyle, by nadal śledzić grę. Alec zrezygnował z herbaty na rzecz kawy, w nadziei, że pozwoli mu ona zachować jasność umysłu. I nagle, około piątej rano, po ośmiu godzinach gry, zdarzyło się coś niezwykłego. Drax przetasował karty. Alec podał je Kurkowowi. - Pańska kolej. Proszę o rozdanie. Rosjanin ziewnął i wziął je do ręki. Alec, rozcierając kark, czekał, dopóki Kurkow nie odliczy mu wszystkich trzynastu kart, a potem ospale sięgnął po nie i... zamarł. W pierwszej chwili pomyślał, że to złudzenie wywołane zmęczeniem. Lecz gdy przetarł piekące oczy, nadal widział przed sobą to samo. Pospiesznie postarał się ukryć swoje niedowierzanie. Najwyraźniej fortuna powróciła do niego, żeby dać mu całusa na pożegnanie. Alec dostał od Kurkowa najlepsze karty, jakie kiedykolwiek trzymał w ręku. Siedem kart - ni mniej, ni więcej - było kartami atutowymi, kierami. Miał damę, króla i asa w tym kolorze. Dostał też trzy karo o wysokiej wartości - waleta, damę i asa - wraz z ósemką. Prócz tego trzymał jeszcze po jednym z innych kolorów: waleta treflowego i trójkę pik. Zamierzał się ich pozbyć, a potem, jeżeli dobrze ruszy głową, przejąć kontrolę nad grą. http://www.apteka-viola.pl Zdumiała się na widok potężnego łoża na wyłożonym dywanem podwyższeniu. Jego szczyt, zwieńczony różami i uskrzydlonymi cherubinami, niemal dotykał sufitu. Aksamitne draperie spływały w dół obfitymi fałdami. Do posłania wiodły drewniane stopnie. Wielkie zwierciadła w złoconych ramach po obu stronach alkowy odbijały złoto i szkarłat iście królewskiego materaca. Nie można było nazwać tego łóżkiem! Raczej ołtarzem świątyni Erosa. Cóż ona najlepszego zrobiła! Nagle z gotowalni dobiegł ją plusk wody. - Becky, chodź tutaj! Weszła, nieśmiało, rozglądając się ostrożnie. - Proszę. - Alec wskazał jej coś niebywałego. Z otwartymi ustami gapiła się na wannę z ciemnozielonego marmuru, umieszczoną w niszy, podobnej do tej, w której stało łoże. Ze ściany wystawały dwa kurki. Leciała z nich ciepła i zimna woda. - Wykąpiesz się? To nowe i bardzo rzadkie urządzenie. Właśnie dlatego wynająłem tu mieszkanie. Tylko kilka apartamentów na parterze ma coś takiego. Pamiętaj, żeby zakręcić

- To się musi udać - mruczała Bella pod nosem, gdy razem z Emmettem instalowali materiały wybuchowe. - Z zewnątrz będzie wyglądało tak, jakby w pałacu szalał pożar - wyjaśniał Emmett. - Eksplozja narobi huku, ale nie wyrządzi większych szkód. Co najwyżej wyleci parę szyb. A jak to nie wystarczy, Malori postara się o efekty specjalne. - Jest teraz z księciem? - Tak. Carlise wtajemnicza we wszystko resztę rodziny. Malori był temu przeciwny, ale udało mi się go przekonać, że tak będzie lepiej. Miałaś rację, trzeba ich uprzedzić. - A wyobrażasz sobie, żeby nie? Pomyśl, co mogłoby się stać z Alice. A Edward? Jest bezpieczny? - Tak. - Emmett wolał nie wchodzić w szczegóły. - Dobrze, masz dziesięć minut na opuszczenie pałacu. Rozmieściłem ludzi w doku, więc w razie czego będziesz miała natychmiastowe wsparcie. Ja będę na łodzi, z której obserwujemy jacht Blaque'a. Uderzymy, kiedy tylko dasz nam sygnał. Bello, wiesz, że ryzykujesz, zakładając podsłuch. Jeśli cię przeszukają... Sprawdź - Czy twój dziadek żył długo i szczęśliwie? - zapytała, chwytając brzegów fotela. - Kto? - Twój dziadek. Zastanawiam się, czy dożył sędziwej starości. Bo jeśli jeździł jak ty, jest to mało prawdopodobne. - Zaufaj mi, ma belle, znam tu każdy kamień. Tak naprawdę wcale nie chciała, żeby zwalniał. Po raz pierwszy od długich miesięcy poczuła się wolna. Całkiem zapomniała, jak słodki ma to smak. Zjeżdżali krętą drogą ze wzgórza, cały czas widząc w dole migotliwy błękit morza. Palmy gięły się na wietrze, wznosząc ku niebu strzępiaste pióropusze. Na poboczu rosły kwitnące na czerwono krzewy, tworząc coś w rodzaju ozdobnej rynny. Ciepły wiatr niósł zapach morza i wiecznej wiosny. - Jeździsz na nartach wodnych? - zapytał Edward, widząc, że Bella obserwuje sylwetkę narciarza mknącego za motorówką. - Nigdy nie próbowałam. Zdaje się, że do tej zabawy trzeba być bardzo wysportowanym. A ja jestem typem mola książkowego. - Przecież nie można ciągle czytać! - Można. Narciarz zrobił w powietrzu woltę, po czym zniknął pod powierzchnią. - I nigdy nie marzyłaś o przygodzie? Pomyślała o minionych dziesięciu latach swego życia. O zadaniach specjalnych, które wiodły ją do najdziwniejszych miejsc, od slumsów począwszy, na zamkach możnych tego świata kończąc. Francuskie uliczki, włoskie dzielnice portowe, wszędzie tam była. Zawsze z małym pistoletem w torebce i sprężynowym nożem, który tkwił pod podwiązką jak pieszczotliwy palec kochanka. - Wolę przygodę intelektualną - odparła zamyślona.