- Jak możesz tak mówić? Nie znasz go, na oczy go nie widziałeś. Powtarzasz to, co ona ci powiedziała. - Gloria czuła, jak w jej głosie narasta histeria, ale nie panowała już nad sobą. - On niejest śmieciem, tato! To uczciwy, mądry chłopak! Kocham go! Jemu też na mnie zależy!

Kolejny głupi idealista. - Małżeństwo to kontrakt. - Dobry Boże. Tak czy inaczej, nie chciałbyś przynajmniej móc porozmawiać ze swoją partnerką? - Człowiek nie żeni się po to, by zyskać partnerkę, lecz po to, żeby spłodzić dziedzica. Albo, jeśli okoliczności tego wymagają, żeby zdobyć majątek i móc utrzymać swoje posiadłości. Robert zmrużył oczy. - Posłuchaj. Tylko dlatego, że twój ojciec... - Mój ojciec był rozpustnikiem, któremu zależało wyłącznie na prawowitym dziedzicu. Nie licząc kilku niezbędnych kontaktów z żoną, nie pozwolił, żeby małżeństwo w jakikolwiek sposób zmieniło jego dotychczasowe życie. Wicehrabia wstał. - Żal mi kobiety, która kiedyś zostanie twoją małżonką. - Mnie też. - Lucien ziewnął ostentacyjnie. - Lepiej zagraj ze mną w pikietę, Robercie. I porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym, dobrze? Belton najwyraźniej nie miał gdzie się podziać tego wieczoru, bo po chwili ociągania się siadł przy stoliku. - Rozdaj te cholerne karty. - Jak było u Calverta? http://www.apispower.pl/media/ Trzeba było Wimbole'a i dwóch najtęższych lokajów, żeby ją stąd wywlec. - Pochylił się do przodu. - To uczciwa i bardzo dobrze płatna posada, ale jeśli zamierza pani dostać waporów na dźwięk mojego nazwiska, proszę lepiej sobie iść, i to z największym pośpiechem. - Nigdy w życiu nie zemdlałam - odparła dumnie. - A zwłaszcza nie byłabym na tyle nierozsądna, żeby zrobić to w pańskiej obecności. - Aha - mruknął z krzywym uśmiechem. Już od dawna tak dobrze się nie bawił. - Myśli pani, że bym panią wykorzystał? Na jej twarz wrócił uroczy rumieniec. - Słyszałam o panu gorsze rzeczy, milordzie. Lucien potrząsnął głową. - Wolę, jak obie zainteresowane strony są w pełni przytomne. Więc rezygnuje pani z posady? Może powinienem dodać, że jest płatna dwadzieścia funtów miesięcznie. - Albo więcej, jeśli tyle nie wystarczy.

- Nic takiego nie powiedziałem. - Ale pomyślałeś. - Rzeczywiście, jednak... - No dalej, nie krępuj się. Od początku mieliśmy być wobec siebie szczerzy. Nie zamierzał przyznawać się, iż podejrzewa, że Klara coś przed nim ukrywa. Zamiast tego rzekł: - Lepiej włóż na siebie coś więcej. Sprawdź - Nie chciałem pani zranić. - Proszę się nie wysilać. - Dobry Boże, jeszcze nigdy nie tańczyła z tak doskonałym tancerzem. - Przeczy pani własnym lekcjom. Czy nie mówiła pani, że mam starać się być miły? - Nie chcę o tym rozmawiać. Proszę tylko, żeby pan więcej nie rozdrażniał Virgila. Przez chwilę sunęli po parkiecie w milczeniu. Niemal zapomniała o wrogich spojrzeniach i kuzynie obserwującym ją z ciemnego kąta sali. Póki znajdowała się w towarzystwie earla Kilcairn Abbey, nikt nie śmiał do niej podejść ani rzucić złośliwego słowa. Podniosła wzrok i zobaczyła, że hrabia przypatruje się jej uważnie. - Co pan powiedział pannie Beckett, milordzie? - Znała ją pani w Akademii Panny Grenville? - Nie. Wiem, że do niej uczęszczała, ale ja już wtedy byłam absolwentką. - Powiedziałem jej, że ma cuchnący oddech i kurzajki. I obwisłe piersi. - Tym razem