– Danny – powiedziała głośniej. – Danny, słyszysz mnie?

– Trzeci rok. – Czyli przywykł pan. Proszę mi powiedzieć otwarcie, bez obsłonek, co pan o tym wszystkim myśli? Ostatnie słowa, nieokreślone i nawet dziwne w ustach człowieka nawykłego do jasnych sformułowań, pułkownik uzupełnił równie niejasnym gestem, obejmującym jakby klasztor, miasto, jezioro i coś jeszcze. Rozmówca minio to doskonale go zrozumiał. – Pan o Czarnym Mnichu? – Tak. Pan w niego wierzy? – W to, że wielu go rzeczywiście widziało? Wierzę, i to bez żadnych wątpliwości. Wystarczy popatrzeć w oczy ludziom, którzy o tym opowiadają. Oni nie łżą, ja łgarstwo wyczuwam natychmiast. Inna rzecz – czy widzieli oni coś istniejącego w rzeczywistości, czy tylko to, co im pokazywano... – Kto pokazywał? – najeżył się Lagrange. – No, nie wiem. My przecież, każdy z nas, widzimy tylko to, co nam pokazują. Nie widzimy wiele z tego, co istnieje w rzeczywistości i co widzą inni ludzie, za to niekiedy ukazuje się nam coś, co jest przeznaczone tylko dla naszych oczu. To nawet nie niekiedy, lecz dość często się zdarza. Mnie przedtem widzenia nachodziły niemal codziennie. Na tym właśnie, jak teraz rozumiem, polegała moja choroba. Kiedy człowiek zbyt często widzi coś, co jest przeznaczone tylko dla niego, to pewnie podąża wprost do pomieszania umysłu. http://www.agamaprzychodnia.pl/media/ radość przynoszącą prozę – na przystań w Nowym Araracie zstąpiłem niewyspany i wściekły jak diabli. Och, proszę, Ojcze, wybaczyć – samo mi się tak napisało, gdybym zaś zaczął wymazywać, wyszłoby niechlujnie, czego Wasza Przewielebność nie lubi, zatem do diabła z nimi, niby tymi diabłami, passons1. Prawdę mówiąc, oprócz okrętowych hałasów nie dawała mi też zasnąć książka, którą na pożegnanie wsunął mi Ojciec do koszyka z niezrównanymi archijerejskimi drożdżówkami, dodając niewinnie: „Ty, Alosza, na tytuł nie zwracaj uwagi i nie lękaj się, to nie żadna pobożna lektura, tylko takie sobie powieścidło, żeby ci się w drodze nie dłużyło”. O, najprzebieglejszy z kapłanów Babilonu! 1 Pomińmy (fr.). Tytuł – Biesy – i pokaźna grubość „powieścidła” rzeczywiście mnie nastraszyły i czytać je zacząłem dopiero na statku, przy akompaniamencie plusku

uzbrojonym w strzelbę, która przyniosła śmierć jej matce. Poczuła ból. Ból tak silny, że nie wiedziała, gdzie kończy się cierpienie, a gdzie zaczyna Rainie Conner. Ręce Quincy’ego przesunęły się wyżej, zanurzyły w jej włosach. Odgarnął długie, piękne pasma z twarzy Rainie. A potem z kącika oka scałował pierwszą łzę. Rainie poderwała się z łóżka. Sprawdź Rainie, Luke Hayes, Sanders i Quincy zebrali się na strychu ratusza na naradę zespołu dochodzeniowego. Rainie już od trzydziestu minut porządkowała papiery. Drewniana podłoga zasłana była szczątkami żółtych ołówków H2, które przyciągały zatroskane spojrzenia Sandersa i Quincy’ego. Natomiast Luke ledwo zauważał ten bałagan. Już ładnych parą lat pracował z policjantką Conner. Rainie zajęła miejsce za prowizorycznym biurkiem i energicznie rozłożyła przed sobą notatki. – Gotowi? Trzej mężczyźni zasiedli na metalowych krzesełkach i kiwnęli głowami. – Zacznijmy od nowych informacji o podejrzanych, bo wiem, że zebrało się tego trochę. Potem zajmiemy się dowodami i na koniec omówimy nasze teorie. Jasne? Wszyscy przytaknęli. Rainie przeszła do rzeczy: – Podczas ostatniej narady przydzielono mi Charliego Kenyona i Richarda Manna. Jako