przebrałam miarkę, pomyślała, zrobiłam z siebie widowisko!

Clemency stała jak zahipnotyzowana. Lysander zdjął jej kapelusz, musnął palcami włosy i jeden po drugim zaczął rozpinać guziki płaszcza. Następnie zsunął go z ramion dziewczyny i położył wraz z kapeluszem na krześle. - Mam nadzieję, że zgodzisz się mnie poślubić, bo zamierzam teraz zachować się bardzo nieprzyzwoicie - po-wiedział. Kąciki jej ust podniosły się w lekkim uśmiechu. - Znowu, milordzie? - zapytała z udaną powagą. Lysander rozchmurzył się nagle, zaśmiał się głośno i przyciągnął ją do siebie. - Lecz tym razem nie potrzebuję, by ktoś przedtem zdzielił mnie po głowie! Pocałuj mnie, najdroższa! Wkrótce oboje zapomnieli o całym świecie. Oprzytomnieli dopiero po dłuższej chwili i zaczęli rozmawiać. Lysander usiadł w potężnym fotelu ze skóry i posadził ją sobie na kolanach. - Nawet nie masz pojęcia, co przeżyłem - Pogłaskał ją palcem po policzku. - Łatwo jest prosić o rękę nieznajomą dziewczynę i żądać posagu w zamian za tytuł. Sprawa wyglądała zupełnie inaczej, gdy chodziło o ciebie, bo zrozumiałem, że cię kocham. Czułem, że nie mam ci nic do zaoferowania. - Kocha mnie pan, milordzie. - Clemency przekręciła się w jego objęciach i cmoknęła go lekko w policzek. - Czy to nie wystarcza? - Lysandrze - poprawił ją markiz. - Zgadzam się, że to absurdalne imię, ale wolę już to niż suchy tytuł. - W takim razie Lysandrze - odparła z wdzięcznym grymasem. - Wiem, że mówić tak jest rzeczą wielce niestosowną, ale musisz mi wybaczyć, bo zakochałam się w tobie od pierwszego wejrzenia. Wyobraź sobie moje przerażenie, gdy odkryłam, kim jesteś! Lysander zaśmiał się i mocniej ją przytulił. Dostrzegła w nim ogromną zmianę. Nigdy nie będzie prawdziwie przystojnym mężczyzną; jest zbyt chudy i kościsty, ma ciemną cerę i orli nos, ale to wszystko wydawało się nieważne. Teraz, kiedy śmiał się, patrząc jej w oczy, zauważyła, że twarz mu złagodniała i wyglądał na całkiem innego człowieka. Czarne jak owoce tarniny oczy już nie mroziły lodem, ale błyszczały tkliwym ciepłem, a usta przestały przypominać cienką kreskę. Clemency miała przed sobą prawdziwego Lysandra - człowie¬ka wrażliwego i czułego. Lysandra przepełniało szczęście; świat znów stanął przed nim otworem. To było nowe, wspaniałe doświadczenie. Uwolnić się od bagażu długów pozostawionych przez ojca i brata, zachować dom i mieć zapewnioną przyszłość, a wszystko dzięki najpiękniejszej dziewczynie, jaką znał, która łączyła w sobie doskonałość umysłu i ciała! Ledwie potrafił w to uwierzyć. Mógł jedynie całować bez końca te cudowne usta podobne do płatków róży i wpatrywać się w jej niewiarygodnie błękitne oczy. Jednak nie było im dane nacieszyć się sobą do woli. Lady Helena i Arabella, siedząc na górze, słyszały przyjazd powozu. Arabella podbiegła do okna, lecz dostrzegła tylko czubek kapelusza wchodzącej do środka Clemency. Czas mijał powoli, a lady Helena zerkała raz po raz na zegar stojący nad kominkiem. - Pół godziny - powiedziała wreszcie. - Ponieważ nie usłyszałyśmy Clemency trzaskającej drzwiami ani Lysandra strzelającego sobie w łeb, myślę, że się zaręczyli. Pójdę sprawdzić. - Ależ, ciociu Heleno! - krzyknęła Arabella. - Nie należy im teraz przeszkadzać. - Możliwe, ale trudno, będą musieli się z tym pogodzić - stwierdziła dama i wstała z krzesła. - Tu ważą się losy całego Candover. - Podeszła do drzwi i majestatycznie opuściła pokój. Zupełnie zignorowała swoje psy, które wyglądały na równie przestraszone, jak jej bratanica. Otworzyła drzwi biblioteki i zastała markiza i pannę Hastings złączonych w żarliwym uścisku (zapinki do włosów Clemency leżały na podłodze) i całkiem nieświadomych - otaczającego ich świata. - Lysandrze! - zawołała gromko. Markiz podniósł wzrok. - Czy mam rozumieć, że jesteście już zaręczeni? - Ależ tak, ciociu Heleno! - Lysander uśmiechnął się do swojej wybranki. - Clemency uczyniła mi ten honor i przyjęła oświadczyny. http://www.activefood.pl/media/ światów. Obserwowała go, gdy wchodził do pokoju. - Pomyślałem sobie, Ŝe moŜe zjadłabyś ze mną szarlotkę - rzekł. - A juŜ ci wspomniałem, Ŝe jest świetna. Uśmiechnęła się. - Dziękuję za zaproszenie, ale chyba nic juŜ nie jestem w stanie przełknąć. Dziwię się, Ŝe ty moŜesz. - Wiesz przecieŜ, Ŝe uwielbiam szarlotkę. - Wiem. Oparł się o tył łóŜka. - A skąd o tym wiesz? - Mark, jestem twoją asystentką. Mam obowiązek wiedzieć o tobie to i owo. Poza tym wspomniałeś o tym kiedyś pani Gallant, pamiętasz?

Mikey podskakiwał podekscytowany w swoim foteliku. - Wysiąść, Willow! Wysiąść! Przez całą drogę z Summerhill Lizzie pochłonięta była lekturą, ale teraz nawet ona uniosła głowę. - To moja mama - powiedziała Willow, gdy Gemma stanęła w drzwiach wejściowych. - Bardzo się cieszy, że was Sprawdź Scott zaśmiał się głośno. - Dobranoc. Mam nadzieję, że niedługo ponownie się zobaczymy. Gdy samochód zniknął za zakrętem, Scott wrócił do domu. Dochodziła północ, ale na dworze wciąż było ciepło. Księżyc skrył się za gęstymi chmurami i jedyne światło dochodziło z wnętrza domu. Dzieci dawno już spały. Pozwolił im zostać dłużej, ponieważ poza awanturą na początku wieczora zachowywały się cał- R S kiem przyzwoicie. Dziewczynki trzymały się Camryn, całkowicie ignorując pannę Tyler, więc po kolacji oznajmił niani, że jest wolna. Na wspomnienie Willow ubranej w nowy niebieski mundurek