- Dzięki, Ŝe przyszłaś.

- Porucznik Brown, sprawy wewnętrzne. To oficerowie Patrick, Tompson i White. Santos odwzajemnił otwarcie nieprzychylne spojrzenia, czując, że zaczyna coś rozumieć. Aha, o to chodzi, został wystawiony. Ale przez kogo? I dlaczego? - O co chodzi, poruczniku? - zapytał. - Myślę, że pan wie, detektywie. Łapy na ścianę. Zrobił, co mu kazali. Patrick obszukał go, zabierając rewolwer i odznakę. - Co to jest? - Wyciągnął mu z kieszeni marynarki kopertę i podał porucznikowi, który otworzył ją i popatrzył Santosowi w oczy. - Wygląda na równe dwadzieścia jeden stówek, detektywie. W znaczonych banknotach, jeśli się nie mylę. Powiesz, skąd masz te pieniądze? - Z rozkoszą, jeśli się dowiem, skąd się tu wzięły. Nigdy wcześniej ich nie widziałem. - Santos przypomniał sobie gościa z zepsutymi zębami. - Ktoś mi je podrzucił. - Ot i niespodzianka. - Oficer Patrick wykręcił mu prawą rękę na plecy, zakuł ją i to samo zrobił z lewą. - Chyba gdzieś już to słyszałem. Santos zaklął. - Nie wątpię, ale tym razem to prawda. - Powiesz to swojemu adwokatowi - odburknął porucznik. - Dobra, niech ktoś przeczyta mu jego prawa. ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY ÓSMY Liz posłała barmanowi zmęczony uśmiech. - Wychodzę, Darryl. Dasz sobie radę? Chłopak pokazał w uśmiechu wszystkie zęby, jego miła, pokryta piegami twarz przybrała iście diabelski wyraz. - Jasne, szefowo - odpowiedział, machając do niej ręką. - Wyglądasz na padniętą. - Bo jestem. - Zarzuciła torbę na ramię. - Od dziewiątej rano do dziesiątej w nocy na nogach. - No to czas odpocząć. - Znów się uśmiechnął. -1 śpij spokojnie. Wszystko mam pod kontrolą, a w razie czego wiem, gdzie cię szukać. http://www.activefood.pl - Pewnie... Cholera, nie wiem. - Zaklął, zły i przygnębiony sytuacją, w jakiej się znalazł. - Cieszę się, że odzyskałem odznakę. Jestem znowu gliniarzem, to moja robota. Ale jak mam spojrzeć Glorii w oczy? Jak jej powiedzieć, kim jest jej matka? - Masz rację, Santos. Jesteś dobrym gliną. A to, co się stało, to nie twoja wina. Pamiętaj o tym. - Jasne. Powiedz to Glorii. - Znów westchnął ciężko. - Co mam zrobić, żeby uniknąć sprawienia jej bólu? - Nie wiem. - Jackson położył mu rękę na ramieniu. - Po prostu nie wiem. ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY SZÓSTY Santos znalazł Glorię w jej hotelowym biurze. Polecił sekretarce, żeby nikt im nie przeszkadzał, poprosił Glorię, żeby usiadła, i cichym, spokojnym głosem wyłożył całą historię, zaczynając od tego, co usłyszał od Liz. Gdy mówił, Gloria siedziała nieporuszona, wpatrując się w niego bez wyrazu, nie wierząc własnym uszom. Kiedy skończył, pokręciła głową. - To nie może być prawda. Po prostu nie. Nie mówiłeś poważnie. - Śmiertelnie poważnie. - Chrząknął w zakłopotaniu. - Bardzo mi przykro... - Ale... - przełknęła ślinę. - Przecież te podejrzenia są śmieszne, obłąkane. Powiedziałeś, że... że śledziłeś moją matkę? Że coś ją łączy z tym... Chopem Robichaux? Że ona jest jego klientką? - Podniosła głos. - A może podejrzewasz, że to ona... - Ona mnie wrobiła. Tak.

robienie kanapek. -Zapakujemy lunch, żeby móc później urządzić sobie piknik nad jeziorem. Lizzie spojrzała na nią z politowaniem - Nie możemy pójść się kąpać. Tata mówi, że jest za późno, by opłacało się otwierać jeszcze w tym roku basen w Summerhill. Willow przekroiła bułeczki i posmarowała je masłem orzechowym. Sprawdź fotelu, na kolanach Marka, i pilnują razem dziecka. Ona, Alli, przytula się do Marka, z głową na jego ramieniu. Zamrugała powiekami, zła na siebie, Ŝe takie myśli ją prześladują. - Dobrze się czujesz, Alli? Pokręciła głową, ich spojrzenia spotkały się. - Dobrze, nic mi nie jest. Odniosła wraŜenie, Ŝe dopiero po dłuŜszej chwili powiedział: - No to chodź, pokaŜę ci twój pokój. ZauwaŜyła stojącą na komodzie fotografię w ramce. Wzięła ją do ręki. Przedstawiała parę młodych, uśmiechniętych ludzi, trzymających dziecko na ręku. - To Matt i Candice z paromiesięczną Eriką - powiedział Mark z nutą wzruszenia w głosie. Speszyła się, bo dopiero teraz spostrzegła, jak blisko siebie stali. Mark pochylił