Richard postawił przed córką talerz. A potem usiadł za stołem,

do pracy na piechotę. Bardzo to sobie ceniła i specjalnie wybrała ten właśnie lokal na kawiarnię. Kiedyś mieścił się tu pensjonat. Wybudowano go w czasach, kiedy nikt jeszcze nie słyszał o klimatyzacji, a bogaci nowoorleańczycy chronili się przed słonecznym żarem na północnym brzegu jeziora Pontchartrain w pięknych rezydencjach. Gdy Kate tylko ujrzała ten pensjonat, natychmiast się w nim zakochała. Zignorowała rady Richarda, że powinna znaleźć bardziej uczęszczane miejsce, na przykład centrum handlowe albo dzielnicę z większą liczbą sklepów, i natychmiast kupiła ten dom. Wiedziała swoje. Wkrótce okazało się, że klienci sami znaleźli jej kawiarnię, bo trzeba przyznać, że była wyjątkowa. Po pierwsze rozciągał się z niej piękny widok na jezioro, po drugie stała pośród zieleni, zaś na konarach stuletnich dębów przysiadywały białe czaple, a po trzecie wprost czuło się tu historię i czar dawnego Południa. Jej stałymi klientami nie byli ani faceci z komórkami i bulterierami, ani pędzące od wyprzedaży do wyprzedaży gospodynie domowe. Nie, bo do ,,Uncommon Bean’’ przychodzili różni niezwykli ludzie, mieszkający na północnym wybrzeżu. Malarze, pisarze i studenci, a także miejscowi ekscentrycy, emerytowani finansiści i wolnomyśliciele, ludzie http://www.abc-budownictwa.net.pl/media/ namiętnie i niemal rozpaczliwie. Zadrżała na to wspomnienie. Pragnęła go tak samo mocno i z trudem zdecydowała się go odepchnąć. Zrobiła to tylko dlatego, że doskonale pamiętała rady matki. Jeśli chce zdobyć mężczyznę, powinna postępować ostrożnie. Nigdy od razu nie godzić się na seks, ponieważ obudzi w facecie poczucie winy i pewnie już go więcej nie zobaczy. Gdy mężczyzna zdradza żonę, powinien czuć się usprawiedliwiony. Zdradza z jakiegoś ważnego powodu, a nie pod wpływem chwilowego impulsu. Musi też mieć przeświadczenie, że zrobił wszystko, aby uratować swoje małżeństwo. Julianna uśmiechnęła się. Richard nie wie, że po pierwszej chwili słabości przyjdą następne. I wówczas pokocha ją jeszcze bardziej. Nie ma wyboru. Zrozumiał już, co zyskuje, przychodząc do niej. Kate na

– Zobaczmy, co potrafi to maleństwo. Kondor przypiął tarczę do sylwetki człowieka, a następnie przesunął ją za pomocą bloku jakieś dwadzieścia metrów od nich. Włożył ochraniacze na uszy i, niemal nie celując, wystrzelił trzy razy. Następnie znów włączył blok i po chwili mógł już zdjąć tarczę. Dwie kule trafiły w głowę, a jedna w serce. Kondor przypiął nową tarczę i podał broń Luke’owi. Sprawdź - Tours - podpowiada mu Laura. - No właśnie. A w przyszłym tygodniu będziecie miały drążek. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę, że nie potrafiłaby wytłumaczyć Grace, dlaczego nie może dalej uczyć jej tańca. I jest niezmiernie wdzięczna tacie dziewczynki, że nie będzie musiała jej rozczarować. - Grace będzie szczęśliwa - mówi, uśmiechając się szeroko. - Grace już jest szczęśliwa - prostuje pan Greenwood. - Nie mogła się doczekać weekendu. Wiem, że bywa nieznośna... - Jest fantastyczna - przerywa mu Laura i wcale się przy tym nie czuje jak wazeliniara, gotowa pochwalić nawet najwstrętniejszego bachora, byleby się przypodobać jego rodzicowi. Kiedy rozstaje się z panem Greenwoodem i idzie korytarzem na pierwszym piętrze, zastanawia się, czy nie pośpieszyła się z chwaleniem jego córki. Nie pośpieszyła się. Gdy wchodzi do pokoju, Grace rzuca się Laurze na szyję, przywiera do niej swoim drobnym ciałkiem i długo nie może się oderwać. 15 W sobotę wieczorem dzwoni Lynn, asystentka Juliena Rousselina z informacją, że nastąpiły zmiany w grafiku i próba z udziałem Laury odbędzie się nie - jak wcześniej było zaplanowane - w niedzielę rano, lecz w poniedziałek wieczorem po lekcji. Laury wcale to nie martwi. Miniony tydzień był ciężki. Dzień przerwy dobrze jej zrobi. W niedzielę śpi do dziewiątej, nie śpieszy się ze zjedzeniem śniadania. Po kilku dniach ma wreszcie czas, żeby porozmawiać z rodzicami, a przed wyjściem z domu wybiera kilka płyt, które mogą się przydać do ćwiczeń z Grace. W pokoju małej jest sprzęt do odtwarzania muzyki, o którym pewnie by marzył niejeden didżej, i mnóstwo płyt, ale żadna z nich nie nadaje się do lekcji baletu klasycznego. Tym razem pani Greenwood nie będzie już jej mogła zarzucić spóźnienia - Laura jest na miejscu dziesięć minut przed czasem. Ma świeżo umyte włosy, luźno ściągnięte w koński ogon, jest wykąpana, przyzwoicie ubrana; czuje się świeżo. Gdyby w takim stanie zobaczył ją Simon, nie miałaby powodu się przed nim wstydzić, tak jak wczoraj. Ale dziś, oczywiście, nie spotka go ani przed domem, ani w holu, ani na korytarzu na pierwszym piętrze, choć, wiedząc, że nie musi się śpieszyć, zatrzymuje się przed kilkoma obrazami. Wcale jej nie chodzi o współczesne malarstwo, raczej o to, że im dłużej stoi w korytarzu, tym większa jest szansa, że otworzą się któreś drzwi i zobaczy w nich Simona. Żadna klamka się nie porusza, nikt się nie pojawia, za to z pokoju Grace dochodzą hałasy. Laura przestaje przed sobą udawać, że interesują ją obrazy, i nadstawia uszu. Słyszy stukanie, jakby ktoś walił młotkiem. Idzie szybko do pokoju dziewczynki, otwiera drzwi, wchodzi. I widzi Simona. Simona z młotkiem, który uśmiecha się do niej, upuszcza narzędzie na podłogę, prawą ręką chwyta zainstalowany przy lustrze drążek, którego wczoraj, kiedy wychodziła, jeszcze tam nie było, przechyla tułów, wyciąga do tyłu prawą nogę, do przodu lewą rękę i rozpaczliwie walcząc o równowagę, próbuje zrobić arabescfue. Wygląda przy tym tak komicznie, że Laura wybucha śmiechem. - Nie umiesz! - woła jego siostra, po czym pokazuje mu, jak się wykonuje arabesque. A Laura nie może uwierzyć, że sześcioletnią dziewczynkę, która jeszcze dwa tygodnie temu nie znała ani pierwszej, ani drugiej, ani tym bardziej trzeciej, czwartej czy piątej pozycji baletowej, stać na taką perfekcję. Mimo że musi wyciągać rączkę, bo drążek - jak dla niej - jest stanowczo za wysoko. Laura podchodzi do niego, chwyta drążek prawą dłonią i robi demi plie. Po tygodniu lekcji i prób ma zakwasy w mięśniach, a poza tym nie chce się popisywać przed Simonem. Półprzysiad w zupełności jej wystarcza, żeby wypróbować drążek. - Idealna wysokość - ocenia. - Ale dla mnie, nie dla Grace. Simon w lot pojmuje, o co jej chodzi.